Marek Meissner: Zdobycie Bachmutu da Rosji tylko kremlowski salut

– Siły Zbrojne i ukraińskie przywództwo polityczne muszą działać reaktywnie w zależności od działań Rosjan, którzy mają przewagę liczebną i sprzętową. To oni teraz narzucają warunki walki. Jeśli chodzi o sprzęt, to braki w armii ukraińskiej się pojawiają – głównie czołgi, bojowe wozy piechoty czy amunicja, ale tego brakuje również Rosjanom. Dla obu stron czynnik ten ma wpływ na działania ofensywne, bo przy obecnych zapasach można prowadzić działania w defensywie. – Z Markiem Meissnerem, analitykiem militarnym i gospodarczym, rozmawia Michał Ruszczyk.

Michał Ruszczyk: Wojna na Ukrainie trwa już ponad rok.

Kiedy w Pana ocenie konflikt ten może się zakończyć?

Marek Meissner: Obecnie trudno to przewidzieć.

Dlaczego?

Obecnie ciągle jeszcze trwa rosyjska ofensywa zimowa, a tak naprawdę jest to walka o tereny wielkości dawnego województwa skierniewickiego – Bachmut i jego otoczenie operacyjne. Te walki przebiegają z dużymi stratami po obu stronach. Jakby się jednak te działania nie skończyły, to stanowią one porażkę Rosjan, gdyż nawet jeśli ta operacja zakończy się ich sukcesem, to nie będzie on taki, na jaki liczyli.

Ponadto, co należy podkreślić, wkrótce nadejdzie zdecydowane pogorszenie pogody, co unieruchomi oddziały pancerne i pancerno-zmechanizowane. Zacznie się błoto na Ukrainie i w Rosji zwane „rasputica”. Przy obecnym nacisku na gąsienice czołgów rosyjskich – i ukraińskich także – nie będzie można ich wprowadzić do walki, bo ugrzęzną. Jeśli deszcze będą obfitsze, a błoto większe, ugrzęzną też bojowe wozy piechoty i kołowe transportery opancerzone obu stron. Później, gdy błoto podeschnie, nastąpi rosyjska ofensywa wiosenna, ale nie wiadomo dokładnie kiedy. I dopiero po tych działaniach będzie można powiedzieć cokolwiek o dalszych losach wojny.

Czy Bahmut, może okazać się przełomem w wojnie, który doprowadzi do sytuacji, że Rosjanie będą zmuszeni do podjęcia negocjacji?

Tak, ale tylko wtedy, jeśli Rosja uwikła się w długotrwałe i przynoszące znaczne straty walki w tych okolicach i nie będzie w stanie przeprowadzić wiosennej ofensywy. Bo istnieje też drugi scenariusz, drugi możliwy rozwój sytuacji, jeśli Rosjanie zdobyliby Bachmut. Co ciekawe, nie poprawi to ich sytuacji na froncie poza przekazem propagandowym. Wtedy, ze względu na samą propagandę zwycięstwa, mogą nie chcieć siąść do rokowań. Tyle, że tak naprawdę walki o Bachmut są, w mojej ocenie, skanalizowaniem wysiłku operacyjnego na wąskim odcinku taktycznym.

Powiedział Pan, że jeśli Rosjanie zdobyliby Bachmut, to nie zmieniłoby to ich sytuacji. Jednak jakie możliwości strategiczne mieliby Rosjanie, gdyby odnieśliby w tym miejscu sukces?

Dwadzieścia jeden strzałów salutu kremlowskiego, ponieważ Bachmut pod względem strategicznym nic nie znaczy. Jedyna sytuacja, w której Bachmut coś mógłby dać Rosjanom, to przerwanie linii ukraińskiego zaopatrzenia, ale jest to niemożliwe.

Ale działania Ukraińców w tym regionie są częścią strategii dowództwa ukraińskiego. Ukraiński Sztab Generalny chciał zyskać na czasie przed wiosenną kontrofensywą – rosyjską lub własną. Celem było głównie jak najlepsze wyszkolenie żołnierzy na zachodnim sprzęcie, co da lepsze możliwości kontrofensywy w sytuacji, gdy Rosjanie rozpoczną swoje działania. Ukraińcy chcą być wówczas dobrze przygotowani.

Rosjanie obniżają kryteria wiekowe w celu poboru do wojska. Czy może się to przełożyć na rosyjskie działania, które są planowane na wiosnę?

Nie, ponieważ pobór już się odbył. Wkrótce zaś będą wcielenia po wyszkoleniu, dość zresztą rudymentarnym, tych żołnierzy. Co do samej zaś służby wojskowej, to sytuacja jest bardzo dziwna. Są bowiem w Dumie Państwowej Rosji dwa projekty: pierwszy rozszerza dolną granicę poboru do 18 roku życia ale pozostawia granicę górną 24 lat. Drugi zakłada przedłużenie poboru do 27 roku życia, ale dolną granicą było by wtedy 21 lat. Intencje ustawodawców są jasne – pierwsi „idą na masę”, chcą brać wszystkich, drudzy chcieliby żołnierzy lepiej wyszkolonych, dojrzalszych. W mojej ocenie chodzi o to, żeby starsze roczniki służyły dłużej, gdyż młodsze się nie sprawdziły na froncie.

W jakim celu Rosjanie podejmują decyzję obniżenia kryteriów wiekowych?

Najpierw trzeba to wprowadzić, gdyż na razie zmiany ustaw są w fazie projektów, które są do siebie konkurencyjne i mają zupełnie inne zapisy. Jeśli któryś z nich zostanie uchwalony, to wówczas będziemy wiedzieli więcej.  Ale wszystko wskazuje na to, że obniżenie kryteriów wiekowych będzie oznaczać większą masowość poboru

Rosjanie ponoszą olbrzymie straty w sprzęcie i w ludziach. Jak duże zasoby ludzkie, i nie tylko, Moskwa po ponad roku wojny ma jeszcze do dyspozycji?

Sądzę, że sami dokładnie tego nie wiedzą. Ostatnie propagandowe zdjęcia z wizyty Miedwiediewa w zakładach zbrojeniowych w Atremowsku pod Czytą gdzie remontowane  są T-62 i T62M oraz transporty T-55A świadczą o tym, że Rosjanie stawiają na sprzęt z lat 50. i 60., sprzętu, który był modernizowany jeszcze w latach 70. Według danych brytyjskich, Rosjanie stracili mniej więcej dwukrotnie więcej żołnierzy, niż Ukraińcy. Odpowiednio ma to być 200 i 100 tysięcy. Ale czy w Rosji są to straty bezpowrotne? Z informacji białoruskich wynika, że nie dość, ze straty podawane są z opóźnieniem – zabici i ranni schodzą pod koniec miesiąca ze stanu, to jeszcze trzeba doliczyć delegowanych, o których mówił w swoich wideocastach Igor Girkin,  mogący stanowić nawet 1/3 jednostki i tych, którzy umrą w szpitalach, ale ich się nie liczy, bo to „straty niebojowe”. Nie liczone są też czeki od Wagnera. Nie wiadomo, jak liczone są jednostki Rosgwardii czy BARS. Czyli może 100 tys. ukraińskich strat bezpowrotnych, a jakie rosyjskie? Na pewno nie 200 tys. moim zdaniem bliżej 280-300 tys. ludzi. Tak naprawdę my się możemy nigdy o poziomie tych strat nie dowiedzieć, ba, Rosjanie sami mogą ich nie znać!

Jak ten sprzęt może się sprawdzić w boju ze sprzętem ukraińskim, który jest dostarczany przez Zachód?

W ogóle się nie sprawdzi. Jego jedyna zaleta to fakt, że będzie pewnego rodzaju sprzętowym „mięsem armatnim”, gdyż jest go dużo. Natomiast możliwości ochrony załogi są podstawowe. De facto każdy przeciwpancerny pocisk ukraiński, artyleryjski czy czołgowy, jest w stanie taki czołg zniszczyć.

Natomiast jego możliwości bojowe z w walce zachodnim sprzętem są niemal żadne, mimo że Rosjanie próbują go modernizować. Przy obecnym tempie strat rosyjskich, może się on wyczerpać do końca roku i pojawi się pytanie: co wtedy? Wówczas Rosjanie rzucą na front sprzęt z wczesnych lat 50., który będzie niszczony w jeszcze szybszym tempie. Tak naprawdę Moskwa nie musi organizować kolejnej mobilizacji, gdyż dla tych żołnierzy nie będzie już sprzętu wsparcia i pancernego.

Bo rosyjskie Siły Zbrojne mają jeszcze jeden problem: sprzęt, który jest teraz przechowywany dla jednostek mobilizowanych, musi przejść proces modernizacji i napraw, a dopiero potem będzie go można wykorzystać. Ale, jak się okazało, nie w celu stworzenia nowych jednostek, tylko uzupełniania strat na froncie. To się już dzieje i dostawy tego sprzętu zwłaszcza pancernego z magazynów głębokiego składowania umożliwiają tylko odtworzenie już istniejących jednostek, a nie zwiększenie liczebności rosyjskiej armii, poprzez stworzenie nowych. Straty są po prostu za duże, rezerwy sprzętowe Rosjan topnieją. To pokazuje, że Rosjanie mogą pozwolić sobie na bardzo ograniczone działania, które są w stanie w minimalnym stopniu zaspokoić potrzeby armii.

Należy również powiedzieć, że dla żołnierzy z wiosennego poboru nie ma sprzętu, poza tym, który jest w jednostkach i raczej nie będzie. Nawet gdyby Chiny dostarczyłyby swój swoje czołgi i bojowe wozy piechoty. Można się zakładać, że tego nie zrobią, ale nawet gdyby zrobiły, to i tak nie zmieniłoby sytuacji, gdyż chiński sprzęt wojskowy jest niekompatybilny z rosyjskim.

Co Rosja będzie mogła zrobić, jeśli jej magazyny zbrojeniowe zaczną świecić pustkami? Chiny dostarczały Rosji amunicję. Jak Pan sądzi, czy może to w jakiś sposób wpłynąć na sytuację na froncie?

Musiałyby to być olbrzymie dostawy, liczone w milionach sztuk, co jest wątpliwe w sytuacji, gdy Chiny same szykują się do modernizacji armii. Nie oznacza to, że  w ogóle chińskich dostaw nie będzie, ale będą one znacznie mniejsze i nie zaspokoją potrzeb rosyjskiej armii.

Natomiast jeśli chodzi o magazyny rosyjskie i ewentualną pustkę w nich, to nie jest sprawa na najbliższy rok. W mojej ocenie problem z brakiem sprzętu może pojawiać się pod koniec przyszłego roku. Dlatego choćby że rosyjski przemysł zbrojeniowy nadal działa, o czym mówił ostatnio Putin. Owszem kuleje, ale oprócz magazynów głębokiego składowania, produkcja sprzętu trwa również na bieżąco.

Niedawno rząd premiera Sunaka w zaktualizowanym dokumencie zintegrowanego przeglądu brytyjskiej polityki zagranicznej i obronnej wskazał, iż wojna na Ukrainie jest obecnie priorytetem, to konflikt w regionie Indo-Pacyfiku może mieć poważniejsze skutki. Dlaczego?

Jest to dziwny dokument, gdyż z jednej strony stwierdza, że wojna na Ukrainie jest poważnym zagrożeniem, a z drugiej przeciwstawia się wzrostowi wydatków na armię. Celem długoterminowym ma być 2,5% na obronność w Wielkiej Brytanii, podczas gdy Jens Stoltenberg sekretarz generalny NATO powiedział już  w listopadzie 2022, że będzie to za mało. Jeśli weźmie się pod uwagę te zapisy, to można powiedzieć, że dokument został sformułowany na potrzeby gospodarczej Wielkiej Brytanii, a nie realnej polityki obronnej. Wskazuje na to zapis o „narastającym” zagrożeniu w regionie Indo-Pacyfiku z uzasadnieniem, którym ma być agresywna retoryka, nowej ekipy w KPCh, ekipy Xi Jinpinga. Jednak ewentualny konflikt o Tajwan może nastąpią dopiero za kilka lat, o czym mówił sam Xi Jinping.

W sumie dokument ten jest swoistym powrotem do polityki XIX-wiecznej i idei splendid isolation. Mianowicie jakiekolwiek zagrożenie, które stanowi groźbę zakłócenia szlaków handlowych jest dla Wielkiej Brytanii istotne i nieważne, że może ono nastąpić dopiero za kilka lat. Natomiast wojna w Europie nie jest aż tak wielkim zagrożeniem dla Brytyjczyków, którzy są państwem wyspiarskim. Dokument ten cofa Wielką Brytanię do czasów sprzed wojny, chwilami nawet sprzed II Wojny Światowej.

W jakim sensie?

Cofa ją do stanu gospodarki  austerity, gdy uważano że można oszczędzać na polityce obronnej, co w obecnej sytuacji jest samo w sobie sprzecznością, zwłaszcza że państwa NATO-wskie zwiększają wydatki na armię.

Powiedział Pan o roli Francji. Jak Pan sądzi, czy Francji uda się przejąć rolę Wielkiej Brytanii, jako „żandarma” Europy?

Nie tyle żandarma, co bardziej tarczy. Trudno jednoznacznie na takie pytanie odpowiedzieć, jednak należy pamiętać, że  zarówno Francja jak i Wielka Brytania posiadają, podobnie jak Stany Zjednoczone, własne siły nuklearne. To jest istotny argument, jeśli myśli się w Paryżu czy Londynie o ważnej roli w Sojuszu Północnoatlantyckim.

Jak pełnienie przez Francję ewentualnej roli „tarczy” Europy mogłoby przełożyć się na układ sił na kontynencie?

Tu do zmiany sytuacji potrzebny byłby konkretny impuls. Jeśli chodzi o Unię Europejską, to Wielka Brytania opuściła Wspólnotę, co zwiększyło rolę Francji, która wzrasta stopniowo od 2022 roku . Z drugiej zaś strony Paryż jest oskarżany przez Włochy i Hiszpanię o pewnego rodzaju samolubstwo, o bardzo „narodowy” sposób uprawiania polityki i nie dbanie o interesy wspólnoty. Wydaje się, że na rozwój wydarzeń w Unii Europejskiej trzeba będzie jeszcze poczekać, co nie oznacza, że we Wspólnocie nie następują zmiany. Jednak sytuacja nie jest jeszcze ustabilizowana, na pewno rola Francji rośnie, zaś Niemcy są w najgorszym „dołku” politycznym od lat 50., a coraz silniejszy jest głos Skandynawów.

Xi Jinping ogłosił, że chińskie wojsko ma być gotowe do 2027 roku do ewentualnego ataku na Tajwan. Natomiast Rosja prowadzi działania hybrydowe wobec państw, gdzie chce poszerzyć swoje wpływy. Jak Pan sądzi, czy w tej sytuacji Europie lub światu, może zagrażać kolejny konflikt?

Rosja prowadzi działania hybrydowe od czasu zajęcia Krymu. Teraz zaś nastąpiło przyśpieszenie, mieliśmy zamach stanu, który próbowała przeprowadzić Moskwa w Mołdawii, a który się nie powiódł. Były protesty w Rumunii. Mamy rozwijający się ruch prorosyjski w Polsce. Podobnych protestów, które w ostatnim czasie miały miejsce w Mołdawii, czy w Czechach z pewnością zobaczymy więcej, gdyż w Europie są ludzie, którzy uważają, że Rosja mimo niepomyślnie toczącej się wojny stanowi imperium, któremu należy się szacunek i w sumie posłuch wobec żądań.

Natomiast, jeśli chodzi o Chiny, są one coraz większą enigmą i olbrzymim problemem dla świata, gdyż Xi Jinping jest zupełnie innym przywódcą niż dotychczasowi I sekretarze KC KPCh. Jest ekspansywny i zdolny do agresywnych działań w polityce zagranicznej. Jednak, czy Chiny są gotowe do największej operacji militarnej w swoich dziejach, jaką byłby atak na Tajwan? Na razie stan chińskiej armii na to nie pozwala.

Dlaczego?

Są problemy z budowlami militarnymi na wyspach archipelagu Spratly, które zostały wybudowane na piaszczystym podłożu, jakie okazało się niestabilne. W nich mieszczą się bazy, które po prostu zaczynają spływać do morza, ulegać zniszczeniu. Dalej jest problem z łańcuchem logistycznym armii chińskiej, dostawy często kuleją i są nierytmiczne. Oprócz tego Chińczycy nie przyswoili jeszcze zachodniego stylu walki, co pokazały ostatnie ćwiczenia prowadzenia desantu piechoty morskiej, w czasie których Ludowa Armia Chin się ośmieszyła. Być może to jest główny powód ostatnich zmian kadrowych w armii.

To pokazuje, że Chiny są dopiero na początku procesu modernizacji, nie tylko pod względem sprzętu, lecz także standardów działania. Odpowiadając na Pana pytanie, to w mojej ocenie 2027 rok, jako termin chińskiego ataku na Tajwan jest nierealny. Nie oznacza to, że z takiej operacji Pekin zrezygnuje, ale żeby do niej doszło muszą pojawić się sprzyjające okoliczności. Na razie ich nie ma i nie widać by mogły wystąpić.

Powiedział Pan, że działania hybrydowe Rosji po 2014 roku się nasiliły. Czy w Pana ocenie Moskwa ma siły i środki, żeby z wojny hybrydowej przejść do fazy konkretnych działań militarnych w innym regionie, niż Ukraina?

Pytanie tylko gdzie? Bałkany odpadają, bo wojska rosyjskie nie dałyby rady przebić się przez wojska NATO,  a konfrontacja tam doprowadziłaby to do pełnoskalowej wojny. Podobnie sytuacja wygląda z Mołdawią, gdzie próba desantu spowodowałaby reakcję, nie tyle Sojuszu Północnoatlantyckiego, ale Ukrainy. Wojska ukraińskie mają bardzo dobrą obronę wybrzeża, posiadają na wyposażeniu pociski przeciw okrętowe Harpoon i własne Neptun. W takiej sytuacji Flota Czarnomorska zostałaby zdziesiątkowana.

Atak drogą lądową odpada. Kraje bałtyckie? Polska przez Białoruś? Znowu – mamy wtedy wojnę pełnoskalową. Rosja nie ma więc możliwości stosunkowo bezkarnego zaatakowania żadnego innego państwa leżącego na Zachód od Ukrainy.

Przywódca Chin niedawno spotkał się w Moskwie z Władimirem Putinem i planuje również spotkanie z Wołodymyrem Zełenskim. W co gra Pekin?

Dyplomacja chińska gra w handel, szacunek na świecie i stanowisko rozjemcy konfliktów w Europie. Tymczasem świat zlekceważył chiński plan pokojowy, bo wyglądał on jak napisany w Moskwie. A należy powiedzieć, że dyplomacja chińska zaliczyła dwie poważne wpadki w relacjach z Moskwą.

Pierwszym był właśnie plan pokojowy, który miał być podstawą do rokowań Jednak był tak słaby, gdyż uwzględniał tylko warunki Moskwy, że jak pisała prasa międzynarodowa – wyglądał on tak, jakby został napisany na Kremlu, a chiński rząd się pod nim tylko podpisał.

Drugą wpadką była wizyta Wang Yi, top dyplomaty chińskiego, doradcy Xi Jinpinga w Moskwie. Jej celem było usunięcie wszelkich rozbieżności w wzajemnych relacjach i uzyskanie informacje o polityce rosyjskiej wobec Zachodu. Wang Yi przyjechał, wymieniono dyplomatyczne komunikaty i dwa tygodnie potem wyciekła informacja, że do Moskwy ma przyjechać Xi Jinping. To pokazuje, że wizyta Wanga nie zakończyła się takim sukcesem, na jaki liczono i sam przewodniczący musiał fatygować się do Moskwy, by dowiedzieć się, co Putin zamierza. Natomiast wizyta Xi w Kijowie jest już propagandą, gdyż przywódca Chin chce w ten sposób przedstawić się jako mediator między stronami konfliktu.

Czy w Pana ocenie Pekin ma możliwość, żeby wystąpić w roli mediatora między Moskwą a Kijowem?

Nie, ponieważ wszelkie jego propozycję będą miały na celu zachowanie interesów gospodarczych Pekinu i zamrożenie wojny. To zaś może nastąpić tylko wtedy, jeśli Chinom uda się przeforsować to, na czym im zależy, a zależy im na wariancie koreańskim – podzieleniu Ukrainy między Ukrainę a państewka Noworosji, w rzeczywistości stanowiące cześć Rosji lub po prostu obłasti Rosji, o czym również pisali doradcy Putina. W takiej sytuacji nie musi nawet być pokoju, tylko linia demarkacyjna tak, żeby Zachód zajmował się Ukrainą, a Rosja mogła odzyskiwać siły przed dokończeniem sporu z Kijowem.

Co Stany Zjednoczone powinny zrobić w sytuacji ewentualnego zaangażowania się Chin w wojnę?

Na razie nieznane są efekty wizyty Xi Jinpinga w Rosji, zwłaszcza że Amerykanie mają świadomość, jakie są granice zaangażowania się Chin. Jeśli jednak zaczną się dostawy choćby amunicji i da się te dostawy potwierdzić, to reakcja będzie jedna – sankcje wymierzone w Pekin.

Jak wizyta Xi Jinpinga w Moskwie i Kijowie, może wpłynąć na rywalizację między Waszyngtonem a Pekinem?

Nie ma żadnej przestrzeni do takiej zmiany, gdyż sytuacja polityczna się nie zmienia. Chiny pozostają oficjalnie sojusznikiem Rosji, ale na razie bez pełnego angażowania się po jej stronie.

Kiedy w Pana ocenie można się spodziewać działań ukraińskich na szerszą skalę? Czy wojska ukraińskie mają do tego odpowiednie środki?

Generał Syrski po kolejnej wizycie w Bachmucie powiedział, że „trzeba zyskać na czasie, żeby zgromadzić rezerwy i rozpocząć wiosenną kontrofensywę”.

Jednak wątpię, żeby do tego scenariusza doszło, ponieważ w mojej ocenie najbliższe ukraińskie działania będą walkami obronnymi związanymi z ofensywą rosyjską. Od ich wyniku będą zależały ukraińskie działania na jesieni.

Powiedział Pan o gromadzeniu środków przez wojska ukraińskie. Jak długo to może trwać?

Sądzę, że do końca marca, może nawet do pierwszej dekady kwietnia, będą trwały szkolenia na nowym sprzęcie zachodnim.

Jak donoszą ukraińskie media wśród armii ukraińskiej rosną straty, pesymizm i zaczyna brakować sprzętu. Jak może się to przełożyć na morale armii?

Dziwię się tym doniesieniom, bo oczywiście w każdej wojnie są straty po obu stronach, ale jak wynika z moich informacji z frontu, to nie widać w ukraińskiej armii pesymizmu. Oczywiście pojawiają się spory, chociażby w sprawie obrony Bachmutu. Część ukraińskich wojskowych twierdzi, że powoduje ona tylko straty, a nie ma żadnych korzyści. To pokazuje, z jakimi trudnościami muszą zmagać się Ukraińcy.

W jakim sensie?

Siły Zbrojne i ukraińskie przywództwo polityczne muszą działać reaktywnie w zależności od działań Rosjan, którzy mają przewagę liczebną i sprzętową. To oni teraz narzucają warunki walki. Jeśli chodzi o sprzęt, to braki w armii ukraińskiej się pojawiają – głównie czołgi, bojowe wozy piechoty czy amunicja, ale tego brakuje również Rosjanom. Dla obu stron czynnik ten ma wpływ na działania ofensywne, bo przy obecnych zapasach można prowadzić działania w defensywie. Natomiast, jeśli faktycznie w szeregach Ukraińców zapanowałby pesymizm, to należy powiedzieć, że już teraz Rosjanie zmiażdżyliby ich obronę.

Rosjanie potrzebują jakiegokolwiek zwycięstwa, żeby móc się wycofać z wojny z twarzą. Czy w najbliższym czasie mogą je osiągnąć?

Wszystko zależy od działań w Bachmucie, bo jeśli Rosjanie go zdobędą, to planują usiąść do rokowań pokojowych, które Moskwa ma już zaplanowane. Jak wynika z doniesień, Moskwa, podobnie jak Chiny, chce wprowadzić na Ukrainie wariant koreański i zamrozić wojnę w celu odbudowania armii i gospodarki. Oprócz tego dogadać się z Zachodem i powrócić do sytuacji gospodarczej sprzed 2022 roku.  Tyle, że to pokazuje, jak bardzo Kreml nie rozumie procesów, które zaszły na Zachodzie i faktu, że państwa Unii Europejskiej uniezależniły się od surowców energetycznych Rosji i radzą sobie bez nich całkiem dobrze.

Czy taki scenariusz jest możliwy?

Nie.

Dlaczego?

Ponieważ, żeby Rosja mogła go zrealizować, wymagane byłyby całkowite zmiany polityczne na Zachodzie. Na przykład powrót w Stanach Zjednoczonych do władzy Donalda Trumpa. To jest obecnie niemożliwe.

Musiałoby nastąpić także całkowite odwrócenie się Wielkiej Brytanii od kontynentu europejskiego. Jest to również niemożliwe, bo rząd brytyjski próbuje na nowo ułożyć sobie relacje z Unią Europejską.

Potrzeba by  było Rosji także silnego konfliktu między Francją i Niemcami, które na własną rękę zaczęłyby współpracować z Moskwą. To jest niemożliwe, gdyż w Niemczech nie rządzi AFD. Na Półwyspie Skandynawskim musiałby nastąpić wzrost narodowych egoizmów, a te państwa, mają świadomość, że to im nie służy.

Powiedział Pan, że zwycięstwem dla Rosji mógłby być Bachmut. Jednak powiedział Pan również, że nie byłoby to tego rodzaju zdobycz na jaką Rosjanie liczą, a na dodatek z punktu widzenia taktycznego nie mają warunków, żeby go zdobyć. Gdzie w Pana ocenie Rosjanie mogą odnieść jakieś zwycięstwo, żeby usiąść do negocjacji?

Na takie ewentualne uderzenie trzeba czekać na wiosenną ofensywę do której są szykowane rosyjskie wojska.

Wojna, kiedyś się zakończy. Jak Zachód powinien sobie ułożyć relacje z Moskwą?

Trudno powiedzieć, ponieważ nie wiadomo w jaki sposób zakończy się konflikt. Mianowicie jest kilka scenariuszy.

Pierwszy: Rosja uznaje się za stronę przegraną, ale nieoficjalnie, po cichu, gra na „wciąż nierozstrzygnięty konflikt, który trzeba zakończyć pokojem”. Usiłuje wyjść z Ukrainy z twarzą, siada do negocjacji w celu zamrożenia wojny, co umożliwi jej odbudowanie wojska i gospodarki, a następnie za kilkanaście lat atakuje ponownie. Udaje się to częściowo z pomocą Chin, bo konflikt zamrożony, ale gospodarka ledwo zipie i moment „powtórki” oddala się na św. Nigdy. Jest to możliwe

Scenariusz drugi, Putin odchodzi, a prezydentem zostaje ktoś inny, ale również rosyjski nacjonalista. Reszta jak w scenariuszu pierwszym, ale z istotną różnicą – Zachód urzeczony odejściem Putina zaczyna z Rosją rozmawiać. Dość prawdopodobne, jeśli następca Putina przedstawi się jako „drugi Jelcyn”. Ten pierwszy też przecież był rosyjskim nacjonalistą

Scenariusz trzeci, Rosjanie na froncie odnoszą sukces. Zachód zgadza się na rokowania i warunki, które narzuca Kreml. Mało prawdopodobne.

Scenariusz czwarty, Rosjanie nie odnoszą sukcesów, ale wojna trwa latami. Niestety to jest bardzo prawdopodobne.

Piąty, w wyniku wydłużającej się wojny dochodzi do olbrzymiego kryzysu gospodarczego w Rosji. Oligarchowie przeprowadzają cichy zamach stanu, a konsekwencją jest niestabilność polityczna z walką o władzę między służbami specjalnymi, wojskiem i oligarchami. Również prawdopodobne.

Tak naprawdę który z tych scenariuszy jest całkowicie nieprawdopodobny? Żaden, a każdy z nich oznaczać będzie inne ułożenie przez Zachód relacji z Kremlem.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Avatar photo
Michał Ruszczyk

Pierwsze kroki w dziennikarstwie stawiałem w miesięczniku "Nasze Czasopismo". Następnie współpracowałem z portalami informacyjnymi - Crowd Media, wiadomo.co, koduj24. Redaktor telewizji internetowej Video Kod. Założyciel i członek zarządu stowarzyszenia Kluby Liberalne. Sympatyk stowarzyszenia Koalicja Ateistyczna. Były członek N. Autor audycji OKO NA ŚWIAT w Radiospacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *