Skandal na granicy z Białorusią! Dołek, kajdanki i sąd

Dziennikarze francusko-niemieckiej telewizji zostali zatrzymani w strefie objętej stanem wyjątkowym. Wjechali tam przypadkowo. Mówią o zastraszaniu mediów.

Dwoje dziennikarzy francusko-niemieckiej telewizji ARTE i towarzysząca im Maja Czarnecka, polska dziennikarka AFP, wjechało w strefę objętą stanem wyjątkowym. W planie mieli kręcenie materiału na temat kryzysu migracyjnego w okolicach Sokółki.

Na zakazany obszar wjechali nieumyślnie i nie mają wątpliwości, że stało się tak na skutek złego oznakowania strefy. Jadąc jedną z dróg nagle nadjechał patrol Straży Granicznej.

Straż Graniczna i policja

Nie mieliśmy pojęcia, że znajdujemy się w strefie. Wszystkie drogi, którymi się poruszaliśmy, były dozwolone. Strażnicy, których spotkaliśmy, kazali nam natychmiast zawrócić i odjechać w przeciwnym kierunku, co zrobiliśmy – mówi w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Ulrike Dässler, reporterka TV ARTE.

Dziennikarze za wszelką cenę chcieli się wydostać ze strefy, ale nie powiedziano im, że dalej na drodze stoi patrol policji. I wtedy się zaczęło. Policjant był głuchy na tłumaczenia.

Chcieliśmy zapytać, co zrobić, bo tu nas skierowali strażnicy graniczni. Ale ten policjant nie słuchał i wezwał kolejnych. Miałam wręcz uczucie push-backu – nie mogliśmy się cofnąć, nie mogliśmy przejechać dalej – wyznaje Ulrike Dässler.

Rzecznik prasowy podlaskiej policji tłumaczy, że dziennikarze nie mieli stosownych przepustek – To nie jest kwestia dania im wiary bądź nie, decyzja należała do sądu – ucina Tomasz Krupa.

Dołek, kajdanki, sąd

Dziennikarze po wylegitymowaniu zostali zatrzymani na 48 godzin. Zabrano im sprzęt: kamerę, nośniki pamięci, dokumenty i telefony, a samochód odholowano na parking. Na drugi dzień zostali przewiezieni do Sądu Rejonowego w Sokółce. Policja jako oskarżyciel wniosła o ukaranie każdego grzywną w wysokości 2 tys. zł. Do sądu Ulrike i Andreasa (kamerzysta) wprowadzano w kajdankach na rękach. Maja Czarnecka nie była skuta.

Reporterzy nie przyznali się do winy. Sąd uznał troje dziennikarzy za winnych wykroczenia z art. 23 ust. 1 pkt 7 Ustawy z dnia 21 czerwca 2002 r. o stanie wyjątkowym. Zastosowano jednak nadzwyczajne złagodzenie kary i ukarano ich naganą. Dziennikarze nie poprosili o pisemne uzasadnienie, aby postanowienie się uprawomocniło i mogli szybko odzyskać sprzęt, który został przewieziony do laboratorium kryminalnego w Białymstoku.

Zastraszanie mediów

Zagraniczni dziennikarze musieli przełożyć samoloty i zmienić hotele. – Uważamy, że zastosowano środki niewspółmierne do sytuacji, i chcemy złożyć zażalenie na zatrzymanie – mówi „Wyborczej” Maja Czarnecka. Ulrike Dässler pracuje jako dziennikarka ARTE TV od 30 lat i prowadziła relacje z wielu miejsc na świecie objętych konfliktami i kryzysami.

Zdarzyło się raz lub dwa, że policja zatrzymała nas podczas kręcenia filmu. Kiedy chcieli zobaczyć zdjęcia, nigdy nie odmawialiśmy. Kiedyś chcieli usunąć jedno zdjęcie i zrobiliśmy to. Nigdy wcześniej nie wpakowałam się w takie kłopoty – mówi zszokowana. Dodaje, że miała wrażenie, iż chcą ich aresztować żeby dać przykład.

W tej sprawie ma się spotkać z dyrektorem stacji, aby się zastanowić nad dalszymi krokami prawnymi. Była także w niemieckiej ambasadzie w Warszawie i tam usłyszała, że „to sposób na zastraszenie mediów, by przestały informować o sytuacji uchodźców na granicy z Białorusią”.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Jedna odpowiedź na Skandal na granicy z Białorusią! Dołek, kajdanki i sąd

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *