Nie odwiedził 89-latka, bo stwierdził, że „tak się księdza nie zaprasza”. Zaskakujący finał oburzającej sprawy
„W ten sposób się księdza po kolędzie nie zaprasza” – usłyszał 89-letni mężczyzna. O sprawie usłyszał łódzki arcybiskup Grzegorz Ryś i wkroczył do akcji.
Ubrał się odświętnie i czekał na księdza
Ktoś powie – jasne, znowu atakujecie (my i inne media) Kościół, tak najłatwiej. Nie, my tylko wytykamy konkretnym ludziom konkretne przewinienia. Butę, chamstwo, arogancję, hipokryzję. Szczególnie, że mówimy w tym wypadku o księżach, którzy – z tego co nam wiadomo – raczej powinni świecić przykładem i okazywać ludziom miłosierdzie i empatię. Po prostu być człowiekiem.
I kiedy słyszymy takie historie, jak ta z Łodzi, to nas krew zalewa i gotujemy się prawie jak Jarek Jakimowicz widzący tęczową flagę. Otóż we wspomnianym mieście 89-letni samotny mężczyzna (jego żona odeszła przed rokiem) czekał na wizytę księdza. Starszy pan z okazji kolędy i gościa ubrał się odświętnie – założył garnitur, białą koszulę, krawat, usiadł przy drzwiach i spokojnie czekał na tzw. duszpasterza.
Ale ten się nie pojawiał. Czas mijał, aż w końcu po dwóch godzinach 89-latek (i emerytowany nauczyciel religii) poprosił sąsiadów, by powiadomili księdza o tym, że jeszcze jeden parafianin oczekuje. Ale duchowny odmówił. Dlaczego? Ponieważ w tym roku na kolędę trzeba było umawiać się przez internet, czego senior nie dokonał. „W ten sposób się księdza po kolędzie nie zaprasza” – usłyszał 89-latek i ksiądz minął jego drzwi.
Arcybiskup zareagował
Nic dziwnego, że po tym, jak został potraktowany przez księdza, powiedział, że żaden duchowny już do jego domu nie wejdzie. Koniec końców, ta oburzająca i przykra historia dotarła do łódzkiego arcybiskupa Grzegorza Rysia za sprawą córki mężczyzny.
I metropolita zachował się jak człowiek. Odwiedził 89-letniego parafianina i przeprosił za zaistniałą sytuację. – Jak wyszedłem stamtąd, pomyślałem sobie jedno – przecież do tego człowieka, który ma 89 lat, ksiądz powinien chodzić przynajmniej raz na miesiąc, a jeśli nie może, to tam powinien przychodzić nadzwyczajny szafarz komunii świętej raz na tydzień – stwierdził abp. Ryś, który tę historię opowiedział podczas odbywającego się niedawno IV Synodu Archidiecezji Łódzkiej.
Szafarze są – zdaniem abp. Rysia – potrzebni nie po to, by pomagać księżom w trakcie mszy, ale przede wszystkim, by docierali do osób, które na mszę dotrzeć nie mogą. Poza samym udzielaniem komunii mogliby też przekazywać informacje pomiędzy księżmi a parafianami znajdującymi się w podobnej sytuacji jak bohater opowiedzianej historii.
Źródło: lodz.wyborcza.pl