Morawiecki opowiedział o dzieciństwie na podwórku. Musiał bronić rowerka i się bić. „Kolega wyjął nóż”

Mateusz Morawiecki był gościem podcastu „Żurnalista”. Były premier opowiedział kilka historii z dzieciństwa, które mrożą krew w żyłach.

Dzisiaj Bambik, kiedyś Dziki

Może to tylko takie wrażenie, ale wydaje nam się, że od czasów wyborów Mateusz Morawiecki nieco schował się za plecami innych kolegów z PiS. Kiedy myślimy o trwającej kampanii samorządowej, to mamy przed oczami przede wszystkim wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego (to niedzielne z Krakowa jest szczególnie godne uwagi!, bo prezes opowiadał żarty), gdzieś tam przemawiają Beata Szydło, Rafał Bochenek i oczywiście Przemysław Czarnek.

Tymczasem Mateusz Morawiecki pojawił się w popularnym podcaście „Żurnalista”.

Prowadzący rozmowy to tajemniczy dziennikarz, menadżer gwiazd, raper, autor książek i przedsiębiorca. Słowem, człowiek-orkiestra, więc można by zaryzykować stwierdzenie, że trafił swój na swego. W wielowątkowej, podobno szczerej rozmowie były premier opowiadał m.in. o swoim dzieciństwie i pseudonimie z tamtych czasów.

Jak się pewnie domyślacie, na podwórku nikt za Morawieckim nie wołał „Pinokio” ani „Bambik”. Okazuje się, że dzieciaki wołały na niego „Dziki”.

– Przede wszystkim miałem moje własne zdanie na prawie każdą sprawę, również na te, na które nie miałem prawa mieć własnego zdania. Nie miałem prawa, bo byłem za mały. Nie miałem prawa, bo byłem za głupi, bo nie znałem się na tych danych sprawach, ale jednak uważałem, że muszę to moje zdanie zaprezentować moim interlokutorom i to doprowadzało ich często do szewskiej pasji. (…) I rzeczywiście zaskarbiłem na taki pseudonim i długo przy mnie potem był – wyjaśnił Morawiecki.

Odważny jak mały Mateusz

Z wywiadu dowiedzieliśmy się też m.in., że polityk PiS to był kawał łobuziaka, a na podwórku nie brakowało mu adrenaliny. Bywało groźnie i niebezpiecznie, a mały Mati czasami nawet znikał z oczu rodziców.

– Ja wychodziłem z domu bez pytania. Rodzice się o mnie martwili, a w szczególności mama. Podwórko miałem takie, że z okna domu kamienicy, przy której mieszkaliśmy, było je widać, ale ja często umykałem spoza wzroku mojej mamy (…) Tam były bardzo często bijatyki, ja też brałem w nich udział. (…) Czasami bywało niebezpiecznie, kiedy broniłem mojego rowerku przed takim tandemem polsko-romskim, który ten rowerek mi usilnie chciał zabrać. Jeden z dalszych kolegów wyjął nóż i lekko się tam zamierzył w moim kierunku. (…) Ale nie wbił się tak głęboko – opowiedział Mateusz Morawiecki.

Zastanawiamy się co i kiedy sprawiło, że młody Mateusz z takiego dziarskiego chłopaka zmienił się taką jakąś melepetę…Bez urazy!

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Żurnalista (@zurnalistapl)

Źródło: Plotek

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *