Dr Justyna Bokajło: Opozycja powinna przedstawić swoją wizję gospodarki

– Jeśli opozycja ma wygrać te wybory, elektorat musi wiedzieć, co się zmieni, w jaki sposób zostanie naprawiona gospodarka i w jaki sposób dobrobyt społeczny będzie budowany po odsunięciu od władzy Zjednoczonej Prawicy. Partią opozycyjną jest również Konfederacja. Dlaczego to ugrupowanie rośnie w siłę? Konkretnie w tym wypadku postawiono na program gospodarczy, wyjątkowo liberalny, a i politycy odeszli ostatnio od społeczno-radykalnej narracji, piętnującej m.in. społeczność LGBT. I obiektywnie patrząc, bez względu na sympatie czy antypatie dla tego ugrupowania, to podejście jest trafne i przemawia do dużej części wyborców. – Z ekonomistką i politolożką z Uniwersytetu Wrocławskiego, dr Justyną Bokajło, o obecnej sytuacji gospodarczej w kraju rozmawia Michał Ruszczyk.

Michał Ruszczyk: Niedawno GUS opublikował nowe dane dotyczące inflacji za kwiecień, która wyniosła około 15%. Jak Pani to skomentuje?

Dr Justyna Bokajło: Inflacja nadal jest na wysokim poziomie, co więcej, z miesiąca na miesiąc wzrasta. Rokrocznie widoczny jest jej spadek, co widać na przykładzie niektórych produktów w sklepach, również cen paliw, natomiast realnie ogólny poziom cen jest wciąż wysoki. Istotne jest również pytanie, czy mierzenie inflacji rok do roku jest na obecny czas efektywne i miarodajne. W mojej ocenie nie, ponieważ tego rodzaju badania opierają się na inflacji bazowej, co nie jest właściwym czynnikiem w sytuacji kryzysu, jakim jest wojna na Ukrainie, która odbiła się na międzynarodowych rynkach.

Odpowiadając na Pana pytanie, inflacja konsumencka rośnie wciąż, choć wolniej, ale nie można jeszcze mówić o jej spadku. Drugi czynnik to inflacja bazowa, która nie bierze pod uwagę cen żywności czy kosztów energii. Tu również nie odnotowuje się spadków, widoczny jest wzrost miesiąc do miesiąca.

Czy faktycznie Polska osiągnie jednocyfrową inflację do końca roku, jak zapowiada prof. Glapiński?

Byłby to bardzo dobry scenariusz, natomiast osobiście mam co to tego wątpliwości i będę ostrożna z takimi prognozami. W mojej ocenie Polsce do końca roku uda się osiągnąć spadek inflacji do 10%, nie więcej. Dodatkowo sytuacji nie poprawiają prognozy gospodarczego wzrostu. Nie wspominając o braku rozsądnie prowadzonej polityki monetarnej, która powinna jak najszybciej zdławić inflację i której celem powinno wyć jak najszybsze osiągnięcie celu inflacyjnego, czyli najwyższy i maksymalnie dopuszczalny poziom inflacji powinien wynieść 3,5%

Dodać także warto, że Międzynarodowy Fundusz Gospodarczy prognozuje osiągnięcie celu inflacyjnego przez Polskę dopiero na przełomie 2027/2028 roku.

Powiedziała Pani, że inflacja cały czas rośnie, tylko wolniej. W jakim miejscu, jeśli chodzi o wzrost inflacji na ten moment jesteśmy i kiedy może ona rzeczywiście spadać?

Jeżeli sytuacja na rynkach będzie w miarę stabilna i nie dojdzie do żadnych niespodziewanych wydarzeń na arenie międzynarodowej, wówczas ze widocznym spadkiem inflacji będziemy mogli mieć do czynienia od przyszłego roku.

Jakie działania powinno podjąć NBP, żeby ulżyć portfelom obywateli i pomóc gospodarce?

Na ten moment nie są od ponad pół roku podwyższane stopy procentowe i uważam, że, biorąc pod uwagę obecny poziom inflacji konsumenckiej w wysokości 14,7%, są one zbyt niskie. Jest to o tyle ciekawa sytuacja, że w Unii Europejskiej czy Stanach Zjednoczonych inflacja jest dwa razy niższa, a stopy procentowe są podwyższane. Jeśli chodzi zwłaszcza o EBC, nie ma zamkniętego cyklu ich podwyżek.

Uważam, że RPP po pierwsze zbyt późno zareagowała na wysoką inflację w Polsce, gdyż pierwsza reakcja miała miejsce w październiku 2021r, kiedy wysokość inflacji wzrosła do 6,8% r/r. Po drugie, stopa referencyjna została podniesiona z poziomu 0,1% do 0,5%, a to stanowczo za mało. Wówczas wojny na Ukrainie jeszcze nie było, pytanie więc, dlaczego instytucje odpowiedzialne za politykę monetarną, zamiast ostro zbijać inflację, prowadzą działania wpisujące się w narrację rządzących. Dlaczego wiesza się baner na budynku NBP, który niesie przekaz, że za inflację w Polsce odpowiedzialne są głównie pandemia i wojna?

Owszem, są odpowiedzialne, ale nie całkowicie. Nie wspomina się o prowadzonej polityce fiskalnej i świadczeniach socjalnych, które tę inflację napędziły.

Należy podkreślić, że zanim zaczął się Covid w 2020, inflacja była już powyżej celu inflacyjnego. Jednocześnie w tym samym czasie, gdy w państwach członkowskich Unii Europejskiej, które należą do strefy euro, inflacja sięgała poziomu 3%, Europejski Bank Centralny podejmował konkretne działania. Natomiast, gdy w tym samym czasie w Polsce inflacja przekroczyła 5%, NBP nie podjął żadnych działań. Dla przypomnienia, cel inflacyjny wynosi 2,5% z możliwym odchyleniem 1 procenta w jedną i drugą stronę.

Odpowiadając zatem na Pana pytanie, w mojej ocenie nie należy obniżać stóp procentowych, a o tym się przecież mówi, w sytuacji, gdy inflacja miesiąc do miesiąca wzrasta, ponieważ brakuje obecnie przestrzeni do luzowania polityki pieniężnej. Portfelom Polaków pomoże zrównoważona polityka monetarna, transparentność przekazu i nie rozciąganie dezinflacji w czasie.

W związku z nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi zarówno opozycja, jak i rządzący zapowiadają nowe programy socjalne. Czy sądzi Pani, że te wybory będą polegały głównie na rywalizacji w zakresie programów socjalnych i populizmie gospodarczym?

Mam nadzieję, że nie, i w końcu rozsądek przemówi. Pamiętajmy jednak, że z punktu widzenia ekonomicznego, każdy dąży do maksymalizacji zysków. Również ugrupowania polityczne, którym zależy na zdobyciu i na utrzymaniu władzy. Partie polityczne walczą głównie o niezdecydowany elektorat i o tak zwanego medianowego wyborcę. Ciężko więc nagle zaprzestać tych praktyk, a jeśli już takie mocne pakiety socjalne zostały społeczeństwu zaproponowane, partia, która nagle je radykalnie zlikwiduje, nie zdobędzie poparcia. Tymi właśnie obietnicami i rozrzutnością socjalną Zjednoczonej Prawicy udało się pozyskać elektorat, który do końca 2015 roku nie był zaopiekowany przez koalicję PO-PSL. Jeśli ta strategia przyniosła sukces, dlaczego mieliby z niej rezygnować.

Natomiast jeśli chodzi o opozycję, powinna była odejść od populizmu gospodarczego, wypracować mądry program wyborczy i odejść od narracji publicznej na zasadzie kto da więcej: my czy oni. Koalicja Obywatelska odwołuje się do innego elektoratu niż PIS i temu elektoratowi powinna być wierna, wzmacniać jego pozycję, którą osłabił właśnie obóz rządzący. Tym bardziej, że w oparciu o badania opinii publicznej aż 43% wyborców uważa, że zwłaszcza Koalicji Obywatelskiej brakuje klarownego i konsekwentnego programu gospodarczego. A jeśli opozycja ma wygrać te wybory, elektorat musi wiedzieć, co zmieni się, w jaki sposób zostanie naprawiona gospodarka i w jaki sposób dobrobyt społeczny będzie budowany po odsunięciu od władzy Zjednoczonej Prawicy. Partią opozycyjną jest również Konfederacja. Dlaczego to ugrupowanie rośnie w siłę? Konkretnie w tym wypadku postawiono na program gospodarczy, wyjątkowo liberalny, a i politycy odeszli ostatnio od społeczno-radykalnej narracji, piętnującej m.in. społeczność LGBT. I obiektywnie patrząc, bez względu na sympatie czy antypatie dla tego ugrupowania, to podejście jest trafne i przemawia do dużej części wyborców, nie rozważając w tym momencie, czy jest to strategia wyłącznie na potrzeby walki wyborczej czy się utrzyma.

Jeśli opozycja będzie rywalizować, a w zasadzie licytować się w kolejnych programach socjalnych, dorzucając kolejne propozycje bez pokrycia, z pewnością nie zachęci to zbyt wielu wyborców do pójścia do urn.

Powiedziała Pani, że wyborcy opozycji oczekują konkretnego programu. Jaki program gospodarczy powinna mieć opozycja?

Moim zdaniem opozycja powinna opracować konkretną strategię uwzględniającą krótko-, średnio- i długoterminowe cele. Rozpatrując przykład opozycyjnej Koalicji Obywatelskiej, powinna powrócić do swoich korzeni i wspierać przedsiębiorców, klasę średnią i powrócić do propozycji, które wpisują się w model liberalnej gospodarki, ale biorący pod uwagę zasady społecznej gospodarki rynkowej, z naciskiem na odbudowę systemu edukacji, polityki zdrowotnej, mądrze prowadzonej polityki rodzinnej i wspierania grup społecznych najbardziej tego potrzebujących. Mówiąc o przesłaniu liberalnym, mam na myśli praworządną rolę państwa, które ma nie przeszkadzać, ale wspierać, uzupełniać niedoskonałości gospodarki rynkowej.

Obecna rola państwa jest mocno ingerująca, ale w sposób nieefektywny. Nie widzę przykładowo zasadności programu 500 plus, czyli rozdawania do ręki każdemu pieniędzy, jednocześnie nie zapewniając odpowiednio działających instytucji publicznych jak przedszkola, szkoły, szpitale, o polityce mieszkaniowej nie wspominając. Cieszymy się, że w Polsce wskaźnik bezrobocia jest niski, ale jak ma się on utrzymać w warunkach tak wysokiej inflacji, z którą będziemy mierzyć się jeszcze co najmniej przez 4 lata? Jak mamy zapewnić rozwój ekonomiczno- społeczny, kiedy słyszymy, że bank centralny nie podniesie stóp procentowych w obawie przed właśnie wzrostem bezrobocia i pogorszeniem sytuacji na rynku pracy. Przecież rynek pracy to domena polityki publicznej. Co z polityką migracyjną? Ta jest kompletnie nie zorganizowana. I tu widzę właśnie pole do uzdrowienia rola rządu i powrotu do społecznej gospodarki rynkowej z podejściem liberalnym. Czyli takim, które nie będzie polegać na rozdawnictwie, ale wsparciu tych, którzy chcą pracować, którzy mają warunki do bycia konkurencyjnymi. Tymczasem dzisiaj muszą oni zamknąć swoją działalność z uwagi na wysokie ceny, bezzwrotne składki zdrowotne i świadczenia obciążające.

Powiedziała Pani, że obecna kampania jest licytacją. Jakie mogą być tego konsekwencje dla deficytowego budżetu państwa?

Ogólnie dla finansów publicznych państwa i samorządów nie jest to sytuacja ani zdrowa ani pozytywna. Rozrzutna polityka fiskalna jeszcze nigdy nie skończyła się dla finansów państwa dobrze. To, co się obecnie dzieje, to wyjątkowo wysoka rozbieżność pomiędzy wydatkami a przychodami, do tego rosnącymi wydatkami w postaci przykładowo waloryzacji 800 plus. Tego plan budżetowy nie zakłada. Zarówno dług jak i deficyt wzrasta, zwłaszcza ten poza budżetem. To znaczy, że ani społeczeństwo ani parlament tego nie kontrolują, dlatego obecna narracja jest taka, że konsekwencje wydatków państwa nie są dzisiaj poważne. O samym budżecie nie wspominając, gdyż i tam brakuje konkretnej propozycji z jakich źródeł finansować wszystkie wydatki.

Nie pomaga również spowolnienie wzrostu gospodarczego, co będzie dodatkowym obciążeniem. Wprawdzie na przyszły rok prognozy gospodarcze są lepsze, ale zwróćmy uwagę chociażby na inwestycje. To nie będą inwestycje prywatne, ale publiczne, m.in. w politykę obronną. Świetnie, bo to jest nam potrzebne. Jednak odpowiadając pytaniem na pytanie: jakie konsekwencje dla finansów publicznych będą miały wydatki na chociażby ten cel w wysokości 4%PKB, jeśli nie ma absolutnie żadnej propozycji, w jaki sposób sfinansować te 130 mld złotych? Podnieść podatki? Zwiększyć emisję długu? A takich wydatków jest mnóstwo.

Rząd nie dzieli się informacjami na temat stanu finansów publicznych z opinią publiczną. Czy nie obawia się Pani, że wyzwania, przed którymi stoi opozycja, mogą być tak duże, że przyszły rząd opozycyjny nie będzie w stanie sobie z nimi poradzić?

Najbliższa czteroletnia kadencja rządu, czy to obecnego czy opozycyjnego, będzie pod tym względem wyjątkowo trudna. Nie sądzę, żeby którakolwiek ze stron w razie wygranej zdecydowała się na przeprowadzenie radykalnych reform, nie będzie na to ani przestrzeni ani zasobów. Jeśli wygra opozycja, z pewnością zaprowadzi pewne korekty, natomiast nie będą to zmiany systemowe. Ważne, aby sytuacji gospodarczej, która jest trudna, nie pogarszać i aby naszą gospodarkę, nastroje społeczne, relacje międzynarodowe wprowadzić na drogę względnego ładu.

Powiedziała Pani, że należy przeprowadzić nie reformy, a drobne korekty. Profesor Leszek Balcerowicz pełnił funkcję wicepremiera i ministra finansów po 1989 roku. Jakie reformy czy też korekty w Pani ocenie powinny zostać przeprowadzone w gospodarce, aby wyjść z kryzysu?

Profesor Leszek Balcerowicz w swoich reformach postawił na wolny rynek, sprawność finansów publicznych, redukcję zadłużenia i praworządność. To były główne założenia i uważam, że do nich powinniśmy powrócić. Jednocześnie uważam, że koncepcja całkowitej liberalizacji dzisiaj nie ma szans na realizację, ale, tak jak powiedzieliśmy, powrót do społecznej gospodarki rynkowej w paradygmacie liberalnym jest możliwy i byłby zdrowym rozwiązaniem. Jeśli chodzi zaś o inne wskaźniki, to przede wszystkim poprawa poziomu inwestycji prywatnych. Zachęty dla inwestorów polskich do inwestowania za granicą, wsparcie działań badawczo-rozwojowych i kapitału ludzkiego poprawa w rankingu demokracji, bo dziś jesteśmy klasyfikowani jako demokracja mocno wadliwa.  A im zdrowsza i stabilniejsza gospodarka, tym większy wzrost dobrobytu społecznego, mniejsze bezrobocie. Wprawdzie nie ma rozdawnictwa ze strony państwam, ale po co rozdawać, skoro społeczeństwo ma warunki do tego, aby samo sobie to zadowolenie z życia i materialne i niematerialne zapewnić. Myślę, że z tym zgodziłby się i profesor Balcerowicz i tak sobie wyobrażam społeczną gospodarkę rynkową w paradygmacie liberalnym.

Jak trudnym wyzwaniem będzie naprawa polskiej gospodarki, zwłaszcza instytucji odpowiedzialnych za politykę pieniężną, takich jak NBP?

Bez wątpienia należy przywrócić wiarygodność tym instytucjom, na co zwracają także uwagę organizacje międzynarodowe i agencje ratingowe, ponieważ NBP nie realizuje swoich obowiązków, a ingeruje w politykę publiczną, co doprowadza do chaosu. Kolejna kwestia to przywrócenie również wiarygodności innych instytucji finansowych, które nie dzielą się z opinią publiczną informacją o faktycznym stanie finansów publicznych. Rząd albo stosuje sztuczki legislacyjne w celu zmniejszenia długu, albo nie informuje opinii publicznej o faktycznej kondycji finansów publicznych. Oznacza to de facto, że zadłużenie jest kilkukrotnie wyższe, niż wynika z oficjalnych danych.

Wreszcie, należy podjąć działania w celu wykorzystania funduszy z KPO, a przede wszystkim funduszy spójności, które są zablokowane z powodu nierealizowania tzw. kamieni milowych. Resorty ogłaszają inwestycje w ramach KPO, ale podstawowe pytanie brzmi: w jaki sposób mają je sfinansować, skoro do dzisiaj programy europejskie nie zostały wdrożone?

Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że profesor Adam Glapiński z NBP zrobił kabaret, to jakie, Pani zdaniem, kompetencje powinien mieć jego następca?

Każda osoba, która jest prezesem NBP powinna stać na straży wiarygodności samej instytucji i prowadzonej przez nią polityki pieniężnej. To co jest priorytetowe to realizacja statutowych działań banku centralnego czyli dbania o stabilną wartość waluty i stabilną wartość pieniądza. Absolutnie należy rozdzielać kompetencje banku narodowego od kompetencji rządu, NBP jest niezależną instytucją i takie przesłanie ma być realizowane. Uważam również, że płynące z tej instytucji komunikaty powinny być transparentne, w swojej narracji wiarygodne, prawdziwe, obiektywne

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Avatar photo
Michał Ruszczyk

Pierwsze kroki w dziennikarstwie stawiałem w miesięczniku "Nasze Czasopismo". Następnie współpracowałem z portalami informacyjnymi - Crowd Media, wiadomo.co, koduj24. Redaktor telewizji internetowej Video Kod. Założyciel i członek zarządu stowarzyszenia Kluby Liberalne. Sympatyk stowarzyszenia Koalicja Ateistyczna. Były członek N. Autor audycji OKO NA ŚWIAT w Radiospacji.

1 Odpowiedzi na Dr Justyna Bokajło: Opozycja powinna przedstawić swoją wizję gospodarki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *