Co ona chciała zrobić z autem Igi Świątek? Zadziwiające zachowanie białoruskiej tenisistki

Do niecodziennej scenki doszło po zakończeniu turnieju WTA w Stuttgarcie. Aryna Sabalenka wykonała gest, o którym mówi cały tenisowy świat.

Iga znów wygrywa

Wszyscy fani Igi Świątek od niedzieli chodzą dumni i uśmiechnięci. Oczywiście wszystko za sprawą naszej tenisistki, która po raz drugi z rzędu wygrała turniej w Stuttgarcie. Świątek w drodze do finału pokonała Qinwen Zheng, Karolinę Pliskovą oraz Ons Jabeur. W decydującym starciu raszynianka rozprawiła się z Aryną Sabalenką (6:3, 6:4), a emocji nie brakowało zarówno podczas meczu, jak i po jego zakończeniu.

Dziennikarze zapytali Białorusinkę o dialog, do jakiego doszło tuż po zakończeniu meczu pomiędzy nią a Świątek. – Wszystko, co chciałam jej przekazać, zawarłam w przemówieniu na końcowej ceremonii – szybko ucięła Sabalenka. Ale podczas ceremonii faktycznie było bardziej wylewna. – Mam pytanie do sponsorów turnieju i organizatorów. Czy możemy się umówić, że jeśli dojdę znowu finału i mi się nie uda, to dostanę dodatkowy samochód? Dochodzę tak daleko i zostaje z niczym – wypaliła podczas ceremonii.

Co to miało być?

– Bardzo, bardzo chciałam wygrać, ale wiedziałam, że nie mogę się na tym skupić i po prostu muszę dalej wykonywać swoją pracę, tak jak robiłam to w poprzednich meczach. Cieszę się, że miałam dobre nastawienie i potrafiłam skupić się na tym, jak chcę grać – powiedziała Iga Świątek i po chwili siedziała za kierownicą jednej z nagród za zwycięstwo w turnieju – nowego modelu Porsche.

Aryna Sabalenka jeszcze dorzuciła do pieca. Gdy schodziła z kortu i przyglądała się luksusowej nagrodzie, postanowiła…zażartować? Doprawdy trudno zrozumieć, co Białorusinka miała na myśli. Fakty są takie – w pewnym momencie zamachnęła się z pucharem tak, jakby chciała wybić szybę w samochodzie. Jej dziwaczną reakcję doskonale widać na jednym z filmów, który krąży po sieci i jest szeroko komentowany przez kibiców i ekspertów.

Co autorka zamachu miała na myśli? Trudno zgadnąć. Jeżeli to miał być żart, to raczej nie był on najwyższych lotów. A może to po prostu zazdrość?

Źródło: Sport.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *