Chaos w PiS na całego! Kaczyński apeluje, a oni nic. „Prezes do tego się nie zniża”
Posłanka PiS Barbara Bartuś ma zaskakujące informacje o kulisach buntu w Małopolsce przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Dwa miesiące po wyborach samorządowych, Małopolska nadal nie wybrała marszałka województwa. W środę 19 czerwca po raz kolejny w glosowaniu poległ Łukasz Kmita, namaszczony przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Pod Sukiennicami trwa polityczny pat i nie widać na horyzoncie rozwiązania. Ta sprawa dorobiła się już tylu teorii, co najlepiej obrazuje poziom konfliktu. Posłanka PiS Barbara Bartuś zwraca uwagę na jeszcze jeden fakt.
Podejrzenia i oskarżenia
Barbara Bartuś w rozmowie z „Faktem”, tłumaczy, że Łukasz Kmita to nie jest kandydat Jarosława Kaczyńskiego i powołuje się na partyjny statut.
– Zgodnie z naszym statutem to komitet polityczny rekomenduje kandydata. Radni powinni się przychylić do rekomendacji. Jeżeli ktoś startował z listy PiS-u, powinien respektować zapisy – mówi gazecie. – Poprzednio decyzją komitetu był rekomendowany Witold Kozłowski i wszyscy się dostosowali. Wychodzi, że właśnie pan Kozłowski nie chce oddać władzy – dodaje.
Posłanka tłumaczy, że wszystko było dogadane i sytuacja podczas glosowania nad Łukaszem Kmitą bardzo ją zaskoczyła.
– Może jest im bliżej do KO, tym którzy tak głosują. To są więcej niż trzy osoby, choć najpierw było siedem – podejrzewa i rzuca w eter oskarżenie. – Mimo tajnego głosowania, łatwo byłby zweryfikować te osoby „po wypowiedziach”. Mają wsparcie najwyższych szczytów obecnej władzy – wali między oczy.
W rozmowie z gazetą mówi, że „prezes do tego się nie zniża„. – Był w Krakowie, ale na mszy za swojego brata. Nikomu nie przychodziło do głowy, żeby w takim szczególnym dniu rozmawiać o tym. Od tego są odpowiednie grona – wyjaśnia, co nie pokrywa się z doniesieniami mediów o spotkaniu z krakowskimi działaczami.
Na koniec posłanka PiS przyznaje, że na początku była zdziwiona kandydaturą Kmity, ale szybko dokonała rachunku sumienia i już myśli zgodnie z wolą prezesa.
Szydło się boi?
Jedna z teorii rozprowadzanych po Krakowie mówi, że ludzie Beaty Szydło boją się nowej miotły w Urzędzie Wojewódzkim. Chodzi o marnotrawstwo pieniędzy.
– Mówimy o Igrzyskach Europejskich czy Telewizji Małopolska, na którą wydano setki tysięcy złotych, a miała oglądalność między 20 a 200 osobami. Koledzy Beaty boją się, że Łukasz to wyciągnie i rozliczy – tłumaczył jeden z działaczy PiS.
W odpowiedzi otoczenie byłej premier rozpuszcza plotki o rozroście zatrudnienia w Urzędzie Wojewódzkim. Pisaliśmy o tym tutaj.
Źródło: Fakt.pl
1 Odpowiedzi na Chaos w PiS na całego! Kaczyński apeluje, a oni nic. „Prezes do tego się nie zniża”
Szydło trzesidupA… haaaahhaaa