Zełenski gotów na ustępstwa wobec Rosji? Zaskakujący apel prezydenta Ukrainy. „Musimy to zrobić szybko”
W mediach zaczyna dominować temat zakończenia wojny na Ukrainie. Dla tego ostatniego kraju to zarazem – paradoksalnie! – złe wieści. Może się okazać, że największym przegranym będzie Wołodymyr Zełenski.
Wołodymyr Zełenski chce do NATO
Wiele wskazuje na to, że nowa administracja Białego Domu będzie dążyć do zakończenia wojny na Ukrainie. Na papierze to świetnia wiadomość: ludzie przestaną ginąć, sytuacja się unormuje, media przestaną straszyć nas konfliktem zbrojnym itd. Tyle że sprawa nie jest taka jednoznaczna.
Największym przegranym może okazać się Wołodymyr Zełenski, który teraz w wywiadzie dla Sky News powiedział, że nie wyklucza zawarcia porozumienia z Rosją dotyczącego zawieszenia broni, ale tylko wtedy, jeżeli jego kraj trafi „pod parasol NATO”.
– Musimy to zrobić szybko. A potem okupowane terytoria Ukrainy, można odzyskać na drodze dyplomacji – powiedział.
Tyle że to mrzonki. Jego kraj nie odzyska utraconych terytoriów drogą dyplomatyczną – dlaczego Rosja miałaby się zgodzić oddać choćby piędź ziemi Kijowowi?
Czy z kolei NATO może objąć Ukrainę parasolem ochronnym? To sprawa bardziej skomplikowana, ale też bardzo niebezpieczna dla Polski. USA mogą chcieć stworzyć system, w którym granice naszego sąsiada będą gwarantować niektórzy członkowie Sojuszu, m.in. nasz kraj. Nie musimy chyba dodawać, że to śmiertelne zagrożenie dla nas wszystkich! Jeżeli Amerykanie zaproponują coś takiego będzie to też jasny sygnał, że w Waszyngtonie wygrała opcja wycofywania się z Europy i szukania tutaj junior partnera, który miałby zastępować Amerykę. Problem w tym, że pod kątem potęgi wojskowej nie ma w regionie nikogo takiego.
Desperacji Zełeńskiego trudno się dziwić, gdyż zakończenie wojny z utraconymi terenami to jego polityczny koniec.
Ukraina w NATO?
Na koniec warto dodać, że Ukraina złożyła wniosek o członkostwo w NATO, a członkowie tego ostatniego są zgodni, że Kijów jest na „nieodwracalnej ścieżce” do członkostwa. Tyle że to tylko słowa. W praktyce przecież do Sojuszu nie może dołączyć kraj, który ma z innym państwem spory terytorialne.
Nasz wschodni sąsiad jest więc w potrzasku. Tak samo jak my – zakończenie wojny oznacza, że Rosja będzie miała czas na odbudowę sił i atak na kolejne cele. Do tego Moskwa nie będzie mogła zatrzymać z dnia na dzień gospodarki wojennej – oznaczać to będzie dla niej wielkie problemy społeczne i ekonomiczne. Niczym głodny drapieżnik będzie szukała nowych ofiar.
Źródło: gazeta.pl