Wielki sukces służb. Policja przyszła aresztować kobietę, która nie zapłaciła mandatu. „Przyszli do mnie do domu”
Do mieszkanki Warszawy przyszła policja z nakazem aresztowania. Chodziło o… niezapłacony mandat.
Policja działa sprawnie, przynajmniej w drobnych rzeczach. O sprawie informuje „Gazeta Wyborcza”. Mieszkanka Warszawy, matka dwóch córek, w lutym 2022 roku zaparkowała w złym miejscu i dostała mandat w wysokości 200 złotych.
– Przyznaję, że olałam ten mandat. Zawsze takie kwoty pobierali mi z pensji i dla mnie to było w porządku – przyznaje kobieta. Minęło półtora roku i okazało się, że policja potrafi jednak skutecznie działać i dbać o nasze bezpieczeństwo. Sprawca wypadku, w którym ginie rodzina, dał radę uciec, ale już mandatu za złe parkowanie trzeba dopilnować.
W poniedziałek 25 września do domu bohaterki tej historii przybyła policja.
Kobieta była w pracy, funkcjonariusze rozmawiali z jedną z jej córek.
– Policjant powiedział mi przez telefon, że mają nakaz aresztowania mnie. Byłam przekonana, że to jest nieśmieszny dowcip znajomych. Mówię mu, że okej, jeśli tylko dadzą mi jeść i pić, to idę. Ale on nie żartował. Powiedział, że naprawdę ma nakaz doprowadzenia mnie do aresztu na dwa dni – relacjonuje bohaterka. Okazało się, że straż miejska zwróciła się do sądu o wydanie wyroku nakazowego o zapłatę grzywny. Sąd wydał wyrok, kobieta została skazana.
– Sama procedura zamiany grzywny na zastępczą karę aresztu obowiązuje od lat, w obecnym kształcie od 2010 roku, i została tutaj najwyraźniej zastosowana – wyjaśnia w rozmowie z „Wyborczą” prawniczka Karolina Gierdal. Po zmianie przepisów sąd nie wysyła do ukaranej osoby wezwania do stawienia się w areszcie, ale na miejsce jest wysyłana policja, która ma odprowadzić osobę do jednostki penitencjarnej.
Nasza bohaterka nie trafiła do aresztu, bo od razu po telefonie policji wykonała przelew na wskazane konto.
– Wszyscy moi znajomi teraz sprawdzają w systemach, czy zaległe mandaty mają opłacone, bo to jest absurd. Ja wszystko rozumiem, powinnam opłacić ten mandat, odebrać awizowaną przesyłkę z sądu, ale nie spodziewałam się, że zrobią takie zamieszanie o 200 zł – mówi teraz kobieta. – Przyszli do mnie do domu z nakazem aresztowania. Przecież mam dwie córki małoletnie, kto się nimi zajmie? Ojca nie ma. A policjant mówi, że pójdą do izby dziecka – relacjonuje.
Źródło: Gazeta.pl