Wielka awantura taksówkarzy z uberowcami. Szokujące sceny w warszawskim urzędzie

Do niespotykanych scen doszło w warszawskim urzędzie dzielnicy Śródmieście. Taksówkarze starci się z uberowcami.

Jak pies z kotem

Jeśli kiedyś mawiało się, że ktoś żyje jak pies z kotem, wiadomo było, że zwaśnione strony – delikatnie mówiąc – za sobą nie przepadają. Stare powiedzonko spokojnie można by zaktualizować i w miejsce zwierzaków wstawić taksówkarzy z korporacji i kierowców Ubera/Bolta. Kilka lat temu konflikt eskalował – licencjonowani przewoźnicy byli (i dalej są) niezadowoleni z powodu pojawienia się na rynku taniej konkurencji (mają swoje powody), organizowali protesty, zdarzały się nawet historie obrzucania fekaliami pojazdów Ubera.

Medialnie konflikt nieco przygasł, ale wciąż nie został rozwiązany.

Dowód? Sceny, które w poniedziałek wydarzyły się w warszawskim urzędzie dzielnicy Warszawa-Śródmieście przy ulicy Kruczkowskiego. Doszło tam do wielkiej awantury między taksówkarzami, a kierowcami przewozówek bez licencji. Dlaczego akurat tam? Okazuje się, że urząd na Kruczkowskiego jest jedynym miejscem w Warszawie, gdzie kierowcy mogą składać wnioski i odebrać uprawnienia taksówkarskie.

Efekt? Tworzą się gigantyczne kolejki, urzędnicy nie są w stanie obsłużyć wszystkich interesantów, więc ci szukają sposobu na załatwienie spraw. I rodzi to konflikty, które – tak jak w poniedziałek – przeradzają się w awantury.

Dantejskie sceny

— Kierowcy ze Wschodu tworzą nielegalne kolejki. Stoją w nich już od zamknięcia urzędu poprzedniego dnia. Nie chcą wpuszczać Polaków. W czwartek wypchnęli jedną dziewczynę. Wyrzucają taksówkarzy, którzy próbują wejść do urzędu. Poza tym tworzą nielegalną listę kolejkową i handlują numerkami pobranymi z samego rana. Cena to nawet 600 zł — twierdził jeden z licencjonowanych kierowców w rozmowie z „Wirtualną Polską”.

— Nie mamy innej możliwości, jak utworzyć kolejkę, bo numerków na cały dzień wydają ok. 40, a ludzi jest znacznie więcej — twierdzi jeden z kierowców Ubera. Jak dodaje, w poniedziałkowy poranek — zanim na miejscu pojawiła się policja — polscy kierowcy mieli przeciwko nim użyć gazu łzawiącego i wulgarnie krzyczeć, żeby „wracali do siebie”

Ratusz tłumaczy, że całe zajście jest wynikiem tego, że po uprawnienia zgłaszają się kierowcy, którzy do tej pory jeździli nielegalnie. W ostatnim czasie firmy przewozowe usunęły z aplikacji ok 8 tys. kierowców.

Źródło: Wp.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *