Tomasz Piątek: Kaczyński swoją pozycję polityczną i partię zawdzięcza Rosji

Kaczyński wykorzystywał te pieniądze, aby stworzyć swoje imperium finansowe i polityczne. One gwarantowały stabilność finansową dla partii Kaczyńskiego – najpierw PC, potem PiS – nawet wtedy, gdy była w opozycji. Prezes PiS tworzył to zaplecze biznesowe przy pomocy ludzi o rosyjskich powiązaniach, takich jak Adam Glapiński, Krzysztof Czabański czy osoby mające kontakty z centralami handlu zagranicznego PRL. – Z Tomaszem Piątkiem, autorem i dziennikarzem Resetu Obywatelskiego, na temat nowej książki „Wielkie Łowy Kaczyńskiego 1995-2023” oraz rosyjskich powiązań Sławomira Cenckiewicza i Piotra Naimskiego, rozmawia Michał Ruszczyk.

Michał Ruszczyk: Wkrótce ma się ukazać drugi tom książki o Jarosławie Kaczyńskim, pt. „Wielkie Łowy Kaczyńskiego 1995-2023”. Czego nowego dowiadujemy się o prezesie PiS po upadku PRL-u?

Tomasz Piątek: Książka przedstawia fakty, które powinien znać każdy. Stanowi rozwinięcie i dalszy ciąg pierwszej części „Kaczyński i jego pajęczyna”, która ukazała się w ubiegłym roku.

Jednym z najważniejszych faktów ujawnionych w pierwszej części były spotkania Kaczyńskiego z Anatolinem Wasinem, do których dochodziło przez kilkanaście miesięcy w latach 1989-1990. Wasin był głównym szpiegiem sowieckich służb KGB w Polsce. Podczas tych spotkań obaj panowie spożywali alkohol i dyskutowali o polityce. Prezes PiS przychodził do mieszkania Wasina, które było zaopatrzone w kamery i inne urządzenia nagrywające. Kaczyński musiał być tego świadomy. Jednak pozwalał Rosjanom się filmować w kompromitujących sytuacjach. Można powiedzieć, że podawał się im na tacy. Wygląda to jak, jakby świadomie chciał im służyć i dawał im kompromitujące materiały na siebie, by zyskać ich zaufanie. Należy odnotować, że podczas spotkań z Anatolijem Wasinem, Kaczyński z drugoplanowego polityka stał się pierwszoplanowym. Między innymi dzięki temu, że nagle zaczął dostawać pieniądze od komunistów. W tym od oficerów byłego wywiadu wojskowego PRL. Jak również od Janusza Quandta, który kierował Bankiem Przemysłowo-Handlowym w Krakowie i nadzorował firmę Agencja Gospodarcza, opiekującą pieniędzmi pochodzącymi z funduszy KGB.

W jaki sposób Rosjanie wykorzystują nagrania ze spotkań Kaczyńskiego z Wasinem? Nie wiadomo. Nagrania te nie zostały ujawnione. Nie można wykluczyć, że są przechowywane przez Rosjan jako narzędzie do ewentualnego użycia w przyszłości. Jako narzędzie, które może się przydać do realizacji ich strategicznych celów w Polsce. Na uwagę zasługuje to, że podczas spotkań z Wasinem Kaczyński zaczął robić wielką karierę. Gdy rosyjskie służby inwestują w kogoś, nie chcą stracić nad nim kontroli. Zapewne stąd się biorą kontakty braci Kaczyńskich z wysłannikiem Kremla, Siergiejem Jastrzembskim, po wygranych wyborach w 2005 roku. Jastrzembski bowiem jest powiązany z Wasinem. Najdziwniejsze jest to, że prezes PiS nie zaprzeczył swoim spotkaniom z Jastrzembskim. A do spotkań z Wasinem sam się przyznał.

Tak wygląda punkt wyjścia książki „Wielkie Łowy Kaczyńskiego”.

W czasie PRL-u Kaczyński był powiązany z SB i byłymi służbami wojskowymi, które wspierały go finansowo. W jaki sposób Kaczyński rozbudowywał swoje kontakty po upadku komunizmu?

Kaczyński wykorzystywał te pieniądze, aby stworzyć swoje imperium finansowe i polityczne. W tym celu przejął bardzo atrakcyjne nieruchomości przy Alejach Jerozolimskich i Nowogrodzkiej. One gwarantowały stabilność finansową dla partii Kaczyńskiego – najpierw PC, potem PiS – nawet wtedy, gdy była w opozycji.

Prezes PiS tworzył to zaplecze biznesowe przy pomocy ludzi o rosyjskich powiązaniach, takich jak Adam Glapiński, Krzysztof Czabański, czy osoby mające kontakty z centralami handlu zagranicznego PRL. To jedno z najbardziej niezwykłych zagadnień, o których opowiada książka. Co bowiem widzimy na każdym kroku, gdy badamy powiązania Kaczyńskiego i jego współpracowników? W najbliższym otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego wciąż pojawiają się ludzie związani z Centralami Handlu Zagranicznego PRL. One zaś zajmowały się nie tylko handlem. Były kontrolowane przez wywiad cywilny i wojskowy PRL. Zatrudnienie w nich nieraz stanowiło sposób na zrobienie kogoś współpracownikiem wywiadu, bez konieczności oficjalnego rejestrowania takiego człowieka jako konfidenta.

Warto zaznaczyć, że ojciec braci Kaczyńskich współpracował z centralą handlu zagranicznego Elektrim, która wysyłała go za granicę. Osoby związane z tymi centralami dziś działają w słynnej pisowskiej spółce Srebrna. Osoby związane z centralami współtworzą też ideologię Zjednoczonej Prawicy. Na przykład Marek Cichocki, Zdzisław Krasnodębski czy prof. Wojciech Roszkowski. Ten ostatni jest autorem podręcznika do przedmiotu szkolnego „Historia i Teraźniejszość”, w którym przedstawia Zachód jako „zagrożenie” dla Polski. Roszkowski występuje jako historyk, ale z wykształcenia jest ekonomistą i swoją karierę zaczął jako handlowiec w centrali handlu zagranicznego PRL.

Dlaczego po 1989 roku w służbach, ale też po stronie opozycji, nikt nie dokonał bardzo głębokiej lustracji, gdyż jeśli weźmie się pod uwagę metody działań służb PRL, zamieszczenie konfidentów w szeregach opozycji było możliwe?

Zadbał o to Antoni Macierewicz, który odstraszył wszystkich na długie lata od lustracji. Zrobił to w 1992 r., gdy przeprowadził swoją własną pseudolustrację. Dostarczył wówczas Sejmowi tak zwaną listę agentów Macierewicza, na której pomieszał ludzi winnych i niewinnych. Wtedy jeszcze nie wiedziano o esbeckich i rosyjskich związkach Macierewicza. Ten wybryk z 1992 r. spowodował, że przez następne lata bardzo niechętnie podchodzono do samej idei lustracji.

Jak Pan sądzi, czy głęboka lustracja po odsunięciu Zjednoczonej Prawicy od władzy w ogóle jest możliwa do przeprowadzenia, zwłaszcza że opinia publiczna ma świadomość, jakie wpływy i powiązania ma Antoni Macierewicz?

Naszym głównym problemem w tej chwili są wpływy Rosji w Polsce. Związki z komunistycznymi służbami PRL są istotne o tyle, o ile przekładają się na postawę wobec Kremla. Jeżeli opozycja przejmie władzę, trzeba będzie stworzyć prawdziwą komisję ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce. Legalną, pełnoprawną komisję śledczą, która przeprowadzi swoje dochodzenie, a następnie skieruje zawiadomienia do prokuratury. Myślę, że w przypadku Antoniego Macierewicza będzie to dosyć łatwe.

Co zaś robić, gdy ustalenia dotyczące konkretnych osób okażą się niewystarczające, aby postawić kogoś przed sądem? O całej sprawie, o wszystkich „za i przeciw” trzeba rzetelnie poinformować wyborców.

Tu wszystko zależy od woli politycznej. Czy po ewentualnym zwycięstwie opozycji nie dojdzie do sytuacji, w której zastosuje się ponownie „grubą kreskę”, aby odciąć się od przeszłości? To byłoby wykorzystane przez Zjednoczoną Prawicę. Oczywiście można tu się powoływać się na rok 1989. Jednak trzeba zauważyć, że władza PRL była wtedy gotowa usiąść do stołu z opozycją i oddać władzę. Dzisiaj coś takiego ze strony PiS trudno sobie wyobrazić! To pokazuje, że mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją. PiS spowodował trudną sytuację gospodarczą, PiS wywołał podziały grożące jedności narodu – jednak nie chce rozwiązać tych problemów we współpracy z opozycją. Wręcz przeciwnie, PiS jeszcze bardziej zaostrza problemy i pogłębia podziały. Władzy oddać nie zamierza, bo nie chce stanąć przed sądem.

Wobec takiej zatwardziałości, wobec takiego złośliwego i szkodliwego uporu nie może być mowy o żadnej „grubej kresce”.

Afera Rywina czy afera podsłuchowa przyczyniły się do upadku rządów. Kaczyński zaś ma olbrzymi talent, że mimo olbrzymiej ilości afer, potrafi utrzymać się na powierzchni. Dlaczego?

W książce zajmuję się również aferą Rywina, po części też aferą podsłuchową z 2014 r. (obie afery okazały się zaskakująco podobne). Co do afery Rywina, to należy powiedzieć, że dzięki niej Kaczyński ogromnie zyskał. Wyszedł na proroka. Wołał bowiem, że polskie elity są zgniłe – i nagle przyszła afera Rywina, która to potwierdziła. Wiele wskazuje na to, że Rosjanie mogli stać również za Rywinem, podobnie jak stali za Falentą. Ciekawe, że do tej pory nikt nie zbadał tego wątku.

Odpowiadając na Pana pytanie: Mariusz Janicki z tygodnika „Polityka” napisał, że wielka liczba pisowskich afer… służy Kaczyńskiemu. Dlaczego? Dlatego, że społeczeństwo bombardowane aferami znieczula się na afery, nawet te najgrubsze. I zaczyna je traktować jak coś normalnego. A to wymarzona sytuacja dla zdrajców i złodziei z PiS.

Jednak trzeba wziąć uwagę fakt, że społeczeństwo na początku rządów Zjednoczonej Prawicy, gdy proces dewastacji państwa dopiero się zaczynał, również nie zareagowało w sposób zdecydowany, a po 8 latach obrona praworządności została całkowicie porzucona przez obywateli.

Im więcej skandali i aktów bezprawia się pojawiało, tym szybciej odpuszczaliśmy. Bo z dnia na dzień coraz mniej wiedzieliśmy, jak skutecznie odpowiedzieć na skandale. Na szczęście wola walki wśród opozycji powraca. Próba powołania „rosyjskiej komisji PiS” miała zatuszować związki partii rządzącej z Kremlem. Jednak zadziałała odwrotnie. Otworzyła oczy ludziom i wyprowadziła ich na ulice.

W książce pisze Pan o skandalach, na których PiS i Kaczyński skorzystali w dojściu do władzy. Jakie to były skandale poza aferą podsłuchową?

Kaczyński osiągnął sukces dzięki trzem wielkim aferom.

Dzięki aferze Rywina, która była pierwsza. Dzięki aferze podsłuchowej, która była trzecia. A pomiędzy nimi była jeszcze afera gruntowa, którą otoczenie Kaczyńskiego zainscenizowało. Chodziło w niej o walkę polityczną z Andrzejem Lepperem. W Polsce w latach 2005-2007 było trzech antyzachodnich liderów, którzy rywalizowali o rządy dusz na prawicy – Jarosław Kaczyński, Andrzej Lepper i Roman Giertych. Wygrał Jarosław Kaczyński.

I wygrał w sposób podły, ponieważ wykorzystał służby specjalne do wyeliminowania Andrzeja Leppera. Główną rolę w aferze gruntowej odegrał niejaki Andrzej K., który występował jako pełnomocnik Leppera i jego macher od korupcji. Twierdził, że lider Samoobrony bierze wysokie łapówki za jego pośrednictwem. Robił to ostentacyjnie i dał się złapać. Andrzej K. wcześniej współpracował z Lechem Kaczyńskim. To tłumaczy, dlaczego uczestniczył w pułapce zastawionej na Leppera. To również tłumaczy, dlaczego pan K. został bardzo łagodnie potraktowany przez sąd, gdyż prokurator wystąpił dla niego tylko o grzywnę.

W związku z działaniami pana K. przygotowano prowokację przeciwko Lepperowi. Miał przyjść na spotkanie z K. i odebrać łapówkę. Jednak do tego nie doszło, ponieważ został ostrzeżony przez polityka z najwyższych kręgów PiS.

Dlaczego Kaczyński z Ziobrą nie postawili Leppera przed sądem? Prezes PiS zapewne wiedział, że w ten sposób zrobiłby męczennika z Andrzeja Leppera. Wybrał więc coś lepszego. Sprawę łapówek nagłaśniano, ale Leppera nie aresztowano. W ten sposób pokazano wyborcom, że Lepper też jest częścią skorumpowanej elity, która robi złe rzeczy, ale nie ponosi odpowiedzialności. Pokazano, że Lepper też należy do nietykalnej kasty, którą atakował. W ten sposób spróbowano odebrać Andrzejowi Lepperowi pozycję trybuna ludu i przywódcy chłopów walczącego ze zgniłą Warszawą.

W ramach afery gruntowej oskarżono też Ryszarda Krauzego – miliardera, który wcześniej dobrze żył z braćmi Kaczyńskimi. Jednak Kaczyński nasłał na niego ABW i CBA. Krauze uciekł z kraju. Dosłownie wygnano go z Polski i pchnięto w ramiona Rosjan, z którymi Ryszard Krauze zaczął wtedy robić wielkie biznesy. Skończyło się to dla niego fatalnie, gdyż Rosjanie go ograbili. Nie mieliby takiej szansy, gdyby nie to, że Kaczyński napadł na Krauzego w Polsce.

Co w Pana ocenie świadczy fakt, że w przypadku rządów PO-PSL czy rządów SLD wystarczyła jedna afera, żeby rząd upadł, zaś w przypadku rządów Zjednoczonej Prawicy nie wystarczy nawet orgia afer, żeby wywołać jakąkolwiek reakcję społeczną?

Jak mówiłem wcześniej i jak piszę w książce, Janicki ma rację. Orgia afer nie przeszkadza Kaczyńskiemu, tylko pomaga. W podobnej sytuacji każde społeczeństwo, nie tylko polskie, popadłoby w otumanienie pod takim bombardowaniem. Warto też pamiętać, że za czasów rządów PO-PSL media publiczne nie były tubą propagandową rządu. Dziś media publiczne ukrywają afery PiS przed wyborcami PiS. My jesteśmy bombardowani i popadamy w otumanienie, oni pławią się w błogim przeświadczeniu o „wspaniałych rządach PiS”. W 2014 r. media publiczne informowały wyborców PO o tym, że politycy PO przeklinają nad ośmiorniczkami. Robiono z tego wielki skandal. Dziś media publiczne nie informują o tym, że PiS okrada, zdradza i niszczy Polskę. Wręcz przeciwnie, wmawiają swoim odbiorcom, jakoby to przeciwnicy PiS byli złodziejami, zdrajcami i niszczycielami.

Niestety, zobojętnienie na afery to nie tylko polski problem. Polaryzacja społeczna i dezinformacja zbierają swoje żniwo również w innych częściach świata, na przykład w Stanach Zjednoczonych. Cierpią również znacznie dojrzalsze demokracje.

Co do afery podsłuchowej, to trzeba pamiętać, że towarzyszyły jej inne czynniki przyczyniające się do przegranej PO. Przypomnijmy kampanię państwa Elbanowskich. Występowali jako obrońcy dzieci przed zakusami rządu PO, który chciał je posłać do szkoły w wieku 6 lat… Okazuje się, że również inicjatorzy akcji „Ratujmy Maluchy” mieli swoje powiązanie z Rosją. O tym też piszę w książce.

Aparat partyjny oplata Polskę. Jak Pan sądzi, czy Kaczyński swoimi wpływami oplótł kraj całkowicie, czy jeszcze nie?

Są jeszcze niezawiśli sędziowie, którzy trzymają się litery i ducha prawa. Jednak za swoją uczciwość płacą dużą cenę. Zderzają się z represjami ze strony władzy. Takie represje dotykają też przedstawicieli innych zawodów prawniczych. Obywatelom pozostał jeszcze Rzecznik Praw Obywatelskich, teoretycznie wciąż niezależny. Czy jednak ten urząd będzie chciał korzystać ze swoich uprawnień? A jeśli tak, to czy PiS pozwoli mu na to w przyszłości?

Inne instytucje się znalazły w rękach Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli zaś Zjednoczona Prawica przedłuży swoje rządy, wówczas system stanie się perfekcyjną maszyną zniewolenia. Ta część społeczeństwa, która nie będzie chciała się podporządkować, zostanie spacyfikowana. Wolność Polski zależy od obywateli. Od decyzji wyborców przy urnach – oraz od naszego zaangażowania w proces kontrolowania wyborów.

Przede wszystkim zaś musimy wziąć pod uwagę doświadczenie Ukraińców. Oni dwukrotnie przeprowadzili Majdan, żeby pozbyć się putinowskiej władzy. My też na taki scenariusz również musimy być przygotowani. Niemniej najpierw mimo że trzeba iść i zagłosować. Ale nie łudzić się, że PiS ugnie się przed samą kartką wyborczą. Nie łudzić się, że Zjednoczona Prawica po ewentualnych przegranych wyborach odda władzę w sposób demokratyczny. PiS może np. ogłosić, że wybory zostały sfałszowane przez obce siły wspierające opozycję. Na taki scenariusz zarówno opozycja, jak i społeczeństwo powinny być przygotowane.

Niedawno prezydent podpisał Lex Tusk, do którego złożono nowelizację. Na szefa komisji proponowany jest między innymi Sławomir Cenckiewicz. Kim on jest?

Sławomir Cenckiewicz jest przede wszystkim bliskim i wieloletnim współpracownikiem Antoniego Macierewicza, co do którego nie ma wątpliwości, że działa na rzecz Rosji. W ramach tej współpracy pomagał niszczyć Wojskowe Służby Informacyjne, czyli wywiad i kontrwywiad polskiej armii. Przewodniczył przecież komisji likwidacyjnej ds. WSI. Razem z Cenckiewiczem w komisji działał Tomasz L., który później został zdemaskowany jako rosyjski agent. Dodajmy, że Cenckiewicz przez wiele lat był wspierany finansowo przez Tadeusza Rydzyka, którego związki z Rosją opisałem w dwóch książkach „Rydzyk i przyjaciele”.

Początki kariery politycznej Sławomira Cenckiewicza sięgają lat 90. XX wieku, gdy działał w organizacji o nazwie Ruch Narodowy. Organizacja ta określała się jako „niekomunistyczna opcja proradziecka”. Sam Cenckiewicz jest zdeklarowanym wrogiem nowoczesnego Zachodu, co wynika z jego wyznania. Należy do sekty tak zwanych lefebrystów. Lefebryści przedstawiają się jako ultrakatolicy, ale nie uznają władzy papieża. Uważają, że Watykan jest zbyt… liberalny światopoglądowo. Według nich Zachód powinien wrócić do mentalności z XIX wieku.

Kim dla Cenckiewicza są Mirosław Wojciechowski i Marian Kozłowski?

To oficerowie wywiadu wojskowego PRL, których Cenckiewicz wybiela w swojej książce „Długie ramię Moskwy”. Kozłowskiego przedstawia jako buntownika, który uciekł na Zachód, nie wyjaśnia jednak wątpliwości związanych z tą ucieczką. Co do płk Mirosława Wojciechowskiego, to Cenckiewicz próbuje go zaprezentować jako ofiarę promoskiewskich esbeków. Niesłusznie. Warto dodać, że Wojciechowski, odegrał istotną rolę w życiu Lwa Rywina, o czym piszę w „Wielkich Łowach Kaczyńskiego”.

Jak groźne są powiązania ultrakatolickie i rosyjskie Cenckiewicza?

Bez wątpienia stanowią zagrożenie. Mamy do czynienia z człowiekiem, który potępia nowoczesnych Zachód, a wcześniej współpracował z Antonim Macierewiczem. Zatem to ktoś podatny na wpływy Kremla i znający ludzi związanych z Rosją.

Jak to się stało, że Piotr Naimski, który był zaangażowany w działalność opozycyjną, dostał zezwolenie na wyjazd do Stanów Zjednoczonych na stypendium?

To bardzo ciekawe pytanie. Również nazwisko Naimskiego zostało wymienione jako potencjalnego szefa „ruskiej komisji PiS”. Piotr Naimski ma w swojej karierze bardzo zagadkowe epizody. Do budowy Baltic Pipe, czyli inwestycji mającej uniezależnić Polskę od Rosji, Naimski wynajął włoską spółkę, która jest uzależniona finansowo od kremlowskiego Gazpromu. Wcześniej podejrzewano, że ta sama sabotuje budowę gazoportu w Świnoujściu.

I jak pan wspomniał, w czasach PRL Naimski chciał wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Dokładnie rzecz biorąc, było to w 1981 roku. Świadczą o tym dokumenty przechowywane w IPN. Co w nich czytamy? Wywiad zagraniczny PRL uniemożliwiał Naimskiemu wyjazd do momentu, gdy w sprawę zaangażował się esbek Wojciech Kaszkur. Nie żaden wywiadowca zagraniczny, tylko funkcjonariusz krajowy, który zwalczał opozycję. Jednak towarzysz Kaszkur nie zwalczał opozycjonisty Naimskiego, tylko Kaszkur pomógł mu wyjechać na stypendium do USA. Straszył kolegów z wywiadu zagranicznego, że jeśli nie dadzą Piotrowi Naimskiemu paszportu, to wywołają… niepokoje w kraju i w Sejmie. Kompletna brednia, jednak wywiadowcy posłuchali Kaszkura. Być może zrobili to ze względu na jego powiązania z Moskwą.

W dokumentach brakuje sprawozdania na temat rozmowy z Naimskim. Jak Pan to skomentuje, biorąc pod uwagę fakt, że Naimski był w latach 1990-2002 szefem UOP i miał dostęp do archiwów SB?

To bardzo interesująca kwestia. Wywiad zagraniczny PRL planował przeprowadzić z Piotrem Naimskim rozmowę jeszcze przed interwencją kapitana Kaszkura. Chcieli, żeby Naimski zgodził się na współpracę ze służbami PRL. Nie do końca jest jasne, czy naprawdę chcieli wykorzystać jako informatora – czy też raczej zamierzali go kompromitować albo szantażować tym, że podpisał zobowiązanie do współpracy. Przede wszystkim nie wiemy, czy rozmowa faktycznie się odbyła. A jeśli tak, to jak przebiegła i jak Naimski zareagował na składane mu propozycje. Nie można wykluczyć, że brak notatki z rozmowy ma związek z działalnością kapitana Kaszkura, który pomagał Naimskiemu.

Trzeba też wziąć pod uwagę to, że Naimski pełnił funkcję szefa UOP w 1992 r. Miał więc dostęp do archiwów. Miał okazję, żeby zniszczył dokumenty, które mogłyby go obciążać.

Kiedy Naimski dołączył do Kaczyńskiego i jego partii?

Naimski już od końca lat 60. XX wieku był najbliższym współpracownikiem Macierewicza. Macierewicz zaczął blisko współpracować z Kaczyńskim w latach 1980-81. To na pewno wpłynęło na Naimskiego. A w 2005 roku, gdy Jarosław Kaczyński po raz pierwszy przejął władzę w Polsce, Macierewicz i Naimski oficjalnie rozpoczęli współpracę z Kaczyńskim. Macierewicz poszedł do Ministerstwa Obrony Narodowej, gdzie niszczył służby specjalne. Naimski został wiceministrem w Ministerstwie Gospodarki. Odpowiadał za bezpieczeństwo dostaw surowców energetycznych do Polski. Wstąpił do PiS w grudniu 2013 r.

Czy osoby obecnie związane ze Zjednoczoną Prawicą mogły usuwać niewygodne dla siebie fakty ze swoich życiorysów, jeśli mieli taką możliwość?

Tak, dotyczy to nie tylko Naimskiego. Mają dostęp do archiwów i nie mają skrupułów. Odnotujmy też, co Macierewicz jako minister spraw wewnętrznych i Naimski jako szef Urzędu Ochrony Państwa zrobili w 1992 r. Chcieli wtedy stworzyć gospodarczą służbę specjalną, w której istotną rolę miał pełnić Robert Jerzy Luśnia – były agent SB powiązany z kremlowskim wywiadem wojskowym GRU. Jak widać, politycy tworzący Zjednoczoną Prawicę byli i są gotowi tropić rosyjskich agentów tam, gdzie ich nie ma. Jednocześnie zaś powierzają ważne stanowiska ludziom związanym z Rosją.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Avatar photo
Michał Ruszczyk

Pierwsze kroki w dziennikarstwie stawiałem w miesięczniku "Nasze Czasopismo". Następnie współpracowałem z portalami informacyjnymi - Crowd Media, wiadomo.co, koduj24. Redaktor telewizji internetowej Video Kod. Założyciel i członek zarządu stowarzyszenia Kluby Liberalne. Sympatyk stowarzyszenia Koalicja Ateistyczna. Były członek N. Autor audycji OKO NA ŚWIAT w Radiospacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *