Sprawdzili lotniska, nowe fakty ws. tragedii na Trasie Łazienkowskiej. Łukasz Żak z Polski nie odleciał, ale… „Bierzemy pod uwagę”

screen: YouTube
Łukasz Żak wciąż jest poszukiwany przez służby w kraju. Śledczym udało się ustalić, że mężczyzna nie uciekł z Polski samolotem. Jest jedno „ale”.
Pomogli mu zwiać, chcieli obwinić ciężko ranną
W nocy z soboty na niedzielę doszło do tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Rozpędzony volkswagen, za którego kierownicą siedział Łukasz Żak, z ogromnym impetem uderzył w spokojnie jadącego forda, w wyniku czego śmierć poniósł 37-letni Rafał – mąż i ojciec. Jego żona Ewelina i dwójka małych dzieci (4 i 8 lat) trafili do szpitala.
Szybko okazało się, że volkswagenem jechało pięć osób – kobieta i czterech mężczyzn. Kierującym był Łukasz Żak, który uciekł z miejsca zdarzania – policja wystawiła za nim list gończy. — W tym momencie poszukują go policjanci w całej Polsce. Jego odnalezienie i zatrzymanie to nasz priorytet — powiedział Onetowi mł. insp. Robert Szumiata, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
Trzej koledzy poszukiwanego Łukasza Żaka zostali aresztowani i grozi im do pięciu lat pozbawienia wolności. Powód? Mieli na miejscu utrudniać pracę służbom, wprowadzać w w błąd organy ścigania i udzielać pomocy sprawcy. Co więcej, ustalono, że mężczyźni z volkswagena nie tylko nie pomogli ofiarom wypadku, ale też nie dopuszczali do nich osób, które chciały takiej pomocy udzielić.
Dobrze znany policji. Ktoś pomaga Żakowi?
Jak niestety często bywa w takich sytuacjach, okazuje się, że Łukasz Żak był dobrze znany policji. 26-latek był wielokrotnie karany przez różne sądy, w tym m.in. za jazdę po pijanemu i łamanie zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Siedział nawet w więzieniu za posiadanie dużej ilości narkotyków.
W sprawie poszukiwań mężczyzny pojawili się nowe ustalenia. Wiadomo, że mężczyzna nie uciekł z polski drogą lotniczą – sprawdzono lotniska, na żadnym z nich się nie odprawiał. Nie zmienia to jednak faktu, że może być za granicą.
– Na pewno nie uciekł na Białoruś ani do Ukrainy, bo byłoby to odnotowane i mielibyśmy taką informację. Nie odnotowano też żadnych przelotów z jego udziałem ani jego zgłoszenia na jakimkolwiek lotnisku, bo wiedzielibyśmy, gdyby przeszedł odprawę. Tą drogą więc naszego kraju nie opuścił. Ale mógł to zrobić przez takie kraje jak np. Czechy, Słowacja czy Szwecja, z którymi mamy otwarte granice — przekazał Onetowi prok. Piotr Skiba.
Istnieje prawdopodobieństwo, że mężczyźnie w ucieczce ktoś pomaga. Prok. Skiba mówi nawet o 10 osobach. – Zatrzymane są trzy osoby, które pomogły mu w ucieczce, ale — jak szacujemy — może być w to zamieszanych nawet około 10 osób. Jeżeli ktoś oddala się w nieznanym kierunku, to musi wiedzieć, gdzie jechać, mieć na to pieniądze, albo wiedzieć, gdzie ma możliwość ukrycia się – przekazał Onetowi rzecznik prokuratury.
Tymczasem w sieci pojawiły się inne szaleńcze rajdy Żaka, którymi chwalił się w mediach społecznościowych. Jazda 200 km/godz? Żaden problem, w dodatku trzymając kierownicę jedną ręką. 130 km/godz pasem awaryjnym? W sieci można obejrzeć i taki popis 26-latka. Na platformie X jest też nagranie, które najprawdopodobniej pochodzi sprzed tragicznego rajdu Trasą Łazienkowską. Widać na nim całą „ekpię” z volkswagena, która dobrze się bawi przy alkoholu.
Źródło: Onet
1 Odpowiedzi na Sprawdzili lotniska, nowe fakty ws. tragedii na Trasie Łazienkowskiej. Łukasz Żak z Polski nie odleciał, ale… „Bierzemy pod uwagę”
Pięć lat za niedopuszczenie pomocy do ofiary wypadku? To chyba jakiś żart, bo dla mnie to jak próba morderstwa. Powinno być 25 lat minimum.