Prof. Aleksandra Gasztold: Problem Bliskiego Wschodu został zmarginalizowany w polityce europejskiej

– Unia Europejska od wielu lat  „omijała” problem konfliktu palestyńsko-izraelskiego ze względu na swoją ówczesną strategię bezpieczeństwa i fakt, że priorytetem dla jej państw członkowskich od 2015 r. był problem wojny w Syrii i zwalczania terroryzmu. Natomiast obecnie priorytetem jest wojna w Ukrainie, stąd problemy na Bliskim Wschodzie zostały w polityce europejskiej zmarginalizowane. – Z politolożką z Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Aleksandrą Gasztold, na temat konfliktu Hamasu z Izraelem, rozmawia Michał Ruszczyk.

Michał Ruszczyk: Konflikt na Bliskim Wschodzie wszedł w kolejną fazę, gdyż Izrael niedawno rozpoczął operację lądową w Strefie Gazy. Jak Pani to skomentuje?

Prof. Aleksandra Gasztold: Aktywność Hamasu nie jest czymś nowym. Jednak od powstania tej organizacji w drugiej połowie l. 80. XX wieku nastąpiła ewolucja metod i środków ataków terrorystycznych. Organizacje terrorystyczne mają zdolność uczenia się i wyprzedzają pod tym względem jakiekolwiek systemy i rozwiązania antyterrorystyczne.  A więc tylko kwestią czasu było, kiedy konflikt na Bliskim Wschodzie ponownie się zaostrzy. W takiej sytuacji oskarżanie izraelskiego wywiadu o brak skuteczności w rozpoznaniu zagrożenia w mojej ocenie nie jest właściwe, gdyż niewykluczone, że mógł on posiadać informacje o przygotowaniach Hamasu. Natomiast to decydenci polityczni ponoszą odpowiedzialność za brak reakcji na wczesnym etapie. Wywiad odgrywa w państwach rolę służebną wobec interesów państwowych, wspomagając decydentów politycznych poprzez dostarczanie im wiedzy. Zaś to rządy decydują, co ze zdobytymi informacjami zrobić. Próba zepchnięcia odpowiedzialności na jeden z najbardziej skutecznych wywiadów na świecie jest polityczną kalkulacją rozmycia odpowiedzialności przez władze izraelskie, które po uzyskaniu informacji na temat przygotowań Hamasu nie zareagowały w odpowiedni sposób.

Jak dużym wyzwaniem dla Europy jest konflikt na Bliskim Wschodzie?

Polityka Unii Europejskiej wobec Bliskiego Wschodu, a konkretnie wobec konfliktu izraelsko-palestyńskiego, jest pozbawiona kompasu, ponieważ opiera się na przekonaniu, że tylko ostrożne rozwiązania są jedyną i słuszną alternatywą. Jest to błędne podejście, zwłaszcza że Hamas od 2003 roku jest wpisany na listę organizacji terrorystycznych przez Unię Europejską. To pokazuje, że Bruksela w tym konflikcie sama sobie uniemożliwia negocjacje z jedną ze stron. W tej sytuacji Unia Europejska, jak i Stany Zjednoczone, nie mają możliwości podjęcia negocjacji z organizacją, która reprezentuje ważne interesy społeczne w regionie.

Powiedziała Pani, że Unia Europejska w niewłaściwy sposób podchodzi do konfliktu na Bliskim Wschodzie. Co w Pani ocenie powinny zmienić instytucje europejskie w swojej strategii, żeby skutecznie rozwiązać ten problem?

Unia Europejska od wielu lat  „omijała” problem konfliktu palestyńsko-izraelskiego ze względu na swoją ówczesną strategię bezpieczeństwa i fakt, że priorytetem dla jej państw członkowskich od 2015 roku był problem wojny w Syrii i zwalczania terroryzmu. Natomiast obecnie priorytetem jest wojna w Ukrainie, stąd problemy na Bliskim Wschodzie zostały w polityce europejskiej zmarginalizowane.

Natomiast w sytuacji, gdy doszło do eskalacji konfliktu w Palestynie, który w opinii międzynarodowej jest inaczej odbierany niż do tej pory, trudno przewidzieć, czy coś się zmieni. Tym bardziej, że poza czynnikami dotyczącymi samej aktywności terrorystycznej, należy uwzględnić źródła terroryzmu, a więc strukturalne, ekonomiczne, ale także społeczne uwarunkowania, które są związane z dyskryminacją  i upokorzeniem ludności palestyńskiej W takiej sytuacji opinia międzynarodowa musi się liczyć z pewnymi ograniczeniami, zwłaszcza że ma do czynienia z organizacją o charakterze terrorystycznym, jaką jest Hamas. Negocjacje z terrorystami są problematyczne, ale nie są niemożliwe. Jako przykład można podać negocjacje z Prowizoryczną Irlandzką Armię Republikańską czy rozmowy z  Rewolucyjnymi Siłami Zbrojnymi Kolumbii (FARC). Jednym z celów kampanii antyterrorystycznej jest zaprojektowanie przyszłości, w której terroryści porzucają przemoc polityczną na rzecz dopuszczalnej ekspresji politycznej. Czyli by stali się politykami, którzy będą w stanie brać udział w negocjacjach. Izrael, prowadząc odwetowe kampanie przeciwko Hamasowi na taką skalę, próbuje ograniczyć taką możliwość, choć do porozumienia rozejmowego doszło dzięki zaangażowaniu Kataru.

Jak Pani sądzi, czy w wyniku lądowej operacji wojsk izraelskich Europa może być świadkiem podobnych wydarzeń, jak tych z 2015 roku, gdy ludzie uciekali z Syrii?

Przede wszystkim należy uwzględnić dane dotyczące diaspory palestyńskiej. Wynika z nich, że państwa członkowskie Unii Europejskiej nie są docelowym miejscem dla tej społeczności. W większości można przedstawicieli mniejszości palestyńskiej znaleźć w Jordanii, Egipcie, Kanadzie czy Stanach Zjednoczonych, co pokazuje, że emigracja odbywa się, ale do swoich bliskich, którzy wyemigrowali znacznie wcześniej.

Czy liderzy świata Zachodniego są przygotowani na wyzwania, jakie stawia przed nimi konflikt na Bliskim Wschodzie?

Konflikt palestyńsko-izraelski nie rozpoczął się w październiku tego roku, tylko trwa od kilkudziesięciu lat. Natomiast, żeby dobrze zrozumieć jego podłoże, które przejawia się poprzez otwarte działania militarne czy też działania terrorystyczne, należy przeanalizować błędy, które popełniła społeczność międzynarodowa oraz wziąć pod uwagę fakt, że Hamas znacznie rozbudował swoje struktury oraz świadczone usługi na rzecz społeczności międzynarodowej (rozbudowany system da’wa).

Drugim zaś istotnym czynnikiem jest arogancja obecnego premiera Izraela, Benjamina Netanjahu, który nie wziął odpowiedzialności za październikowe ataki, tylko próbował za nie obwinić wywiad, a wcześniej swoimi autorytarnymi ciągotami stracił w oczach opinii publicznej wiarygodność jako lider demokratycznego państwa. Natomiast wysoce niehumanitarna kampania antyterrorystyczna, którą Izrael prowadzi przeciwko Hamasowi, przypomina w warstwie retorycznej działania Stanów Zjednoczonych po zamachach z 11 IX września 2001 roku. To znaczy, że w przestrzeni międzynarodowej pada hasło wojny z terroryzmem, a owa wojna jest prowadzona przez władze Izraela wobec ludności palestyńskiej toczącej walkę narodowo-wyzwoleńczą. Dodatkowo,  Netanjahu jest politykiem aroganckim i źle postrzeganym przez partnerów Izraela oraz jego narracja nie sprzyja Izraelowi. Sprzyja natomiast sprawie palestyńskiej.

Do czego arogancja Netanjahu może doprowadzić Izrael w obecnej sytuacji?

Terroryzm żeruje na palących problemach, które istnieją w danym państwie, a są związane na przykład z polityką krajową czy zagraniczną. Operacja Hamasu przeprowadzona w październiku br. wpisała się w ostre napięcia między ponad 2 mln Palestyńczyków zamieszkujących Strefę Gazy a władzami Izraela, które nie respektują zaakceptowanej przez społeczność międzynarodową idei dwóch państw na terenie  Palestyny. Oznacza to odrzucanie przez Izrael projektu utworzenia niepodległego państwa palestyńskiego. Powoduje to utrzymywanie się niebezpiecznej sytuacji na Bliskim Wschodzie z możliwością wybuchu wielkiego konfliktu w skali  ponadregionalnej włącznie.

Hamas w swoich działaniach popełnia podobny błąd,  jaki kiedyś popełniali świeccy palestyńscy terroryści w latach 70-tych XX w., a więc walczy o sprawę palestyńską posługując się taktyką terrorystyczną. Terroryzm nakierowany jest na okrucieństwo wobec cywili w celu promowania postulatów politycznych. To zaś nie sprzyja rozwiązaniom, na którym zależy Palestyńczykom, a które gwarantowałyby im stabilny rozwój. Jednak jeśli weźmie się pod uwagę kontrofensywę Izraela, w czasie której również dochodzi do łamania praw człowieka w imię zasad, o które walczy Izrael, to walka ta również jest potępiana przez opinię międzynarodową. To zaś pokazuje, że zarówno Hamas jak i Izrael prowadzą wojnę, w której nie mogą liczyć na wsparcie opinii międzynarodowej, a sytuacja staje się coraz bardziej patowa.

Jak konflikt między Hamasem a Izraelem może wykorzystać Arabia Saudyjska i Iran?

Wątpię, żeby obecny konflikt między Hamasem a Izraelem przerodził się w otwartą wojnę z udziałem innych aktorów sceny międzynarodowej.  Retoryka wojny z terroryzmem, którą prowadzi Izrael, służy głównie mobilizacji swoich obywateli, ale również ukarania winnych ataków z 7 października br.

Natomiast, odpowiadając na Pana pytanie, to bez wątpienia Arabia Saudyjska i Iran będą uważnie przyglądać się dalszemu rozwojowi kampanii terrorystycznej, która obecnie jest na etapie przetrzymania. Faza ta jest kluczowa między innymi dla Iranu, który wspiera Hamas, jak też innych aktorów, jak np. Turcji, której prezydent Erdogan oskarżył Izrael o zbrodnie ludobójstwa popełniane na Palestyńczykach w Strefie Gazy. Nie można wykluczać scenariusza, że w zależności od tego, jak Izrael będzie dalej prowadził ten etap kampanii, wówczas Iran może zareagować, ale bez użycia środków militarnych, żeby podtrzymać morale Hamasu.

Niedawno Jemen wypowiedział Izraelowi wojnę. Jak Pani sądzi, czy konflikt Izraela z Hamasem może objąć inne państwa regionu?

Po pierwsze, należy zaznaczyć, że deklarację o wypowiedzeniu wojny Izraelowi padła nie ze strony jemeńskiego rządu, tylko szyickiej milicji, która zajęła stolicę, ale w oczach opinii międzynarodowej nie jest uznawana jako rząd. Istotnym faktem w tej deklaracji jest również to, że stała się ona raczej viralem w cyberprzestrzeni niż rzeczywistym dowodem poparcia dla Hamasu. Państwa regionu nie są zainteresowane eskalacją konfliktu zbrojnego.

Jednak nie zmienia to faktu, że w wyniku ostatnich wydarzeń pozycja negocjacyjna Izraela w sposób znaczący osłabła. Skala operacji kontrterrorystycznej, mająca charakter wyraźnie odwetowy, w głównej mierze dotyka ludność cywilną, w tym kobiety i dzieci. Hamas w sposób umiejętny wykorzystuje emocje opinii międzynarodowej, pokazując w mediach społecznościowych zbrodnie, jakie popełniane są przez stronę izraelską. Paradygmat traktowania terroryzmu jako działań wojennych nie spełnia oczekiwanych przez Izrael funkcji. Podjęte przez Izrael działania wojenne polegające na systematycznym niszczeniu Strefy Gazy, mordowaniu cywilów i ich wypędzaniu z własnych domów oraz blokowaniu pomocy humanitarnej, są uzasadniane chęcią zlikwidowania Hamasu, ale nie mogą w ostatecznym rozrachunku przynieść zwycięstwa. Nie wystarczy do tego międzynarodowe wsparcie rządów państw zachodnich dla Izraela, potępienie zamachów terrorystycznych Hamasu na obywateli Izraela oraz używanie przez Hamas cywilów palestyńskich jako „żywych tarcz”. Cały świat widzi drastyczne łamanie przez Izrael prawa międzynarodowego w operacji odwetowej, a przeciwko temu protestują tysiące demonstrantów na ulicach miast amerykańskich, europejskich i w krajach islamskich.

Co w Pani ocenie Izrael powinien zrobić, żeby zmienić tę niekorzystną dla siebie sytuację?

Izrael jest konsekwentny w swojej polityce antyterrorystycznej, gdyż opiera się na modelu traktowania terroryzmu jako wojny. Strategia, którą kieruje się Izrael, opiera się na eliminowaniu terrorystów i ich odstraszaniu oraz zakłada możliwość totalnego triumfu nad organizacjami terrorystycznymi. Jednak nie doprowadza ona do całkowitego wykorzenienia terroryzmu jako zjawiska, tylko do chwilowego osłabienia zdolności operacyjnych, które po kilku latach ponownie mogą zagrozić bezpieczeństwu, głównie cywilów. Istotą jednak nie jest istnienie grup terrorystycznych ale motywacja, czyli nierozwiązany problem palestyński.

Jak eskalacja konfliktu i radykalizacja Hamasu może wpłynąć na jego aktywność terrorystyczną w Europie?

Zdolności operacyjne Hamasu w Unii Europejskiej są na bardzo wysokim poziomie, gdyż nie przez przypadek organizacja ta została wpisana w Europie na listę organizacji terrorystycznych. Natomiast możliwości działania Hamasu, w tym pozyskiwania funduszy, rekrutacji, odbywania szkoleń nie należy wiązać bezpośrednio z diasporą palestyńską w państwach członkowskich UE. Takie profilowanie jest bowiem rasistowskie i stygmatyzujące. Hamas, który jest organizacją sunnicką, wykorzystuje sieci kontaktów innych organizacji, jak na przykład Hezbollah, który jest organizacją szyicką czy też innych grup powiązanych z Al-Kaidą czy Państwem Islamskim. Ponadto Hamas nawiązuje relacje ze światem zorganizowanej przestępczości. Mimo rozbieżności między Hamasem a Hezbollahem nie przeszkadza im to współpracować na wielu płaszczyznach, gdyż łączy ich wspólny wróg: Izrael oraz państwa sojusznicze.

Natomiast, odpowiadając na Pana pytanie, fakt, że aktywność operacyjna Hamasu w Europie odnotowywana jest na niskim poziomie, nie oznacza, iż nie ma zagrożenia. Tym bardziej, że w Unii Europejskiej obserwowana  jest olbrzymia polaryzacja społeczna wobec działań Izraela w Strefie Gazy. Podobna sytuacja ma również miejsce w Stanach Zjednoczonych, gdzie również może dojść do zwiększonej aktywności terrorystycznej, w tym działań  o charakterze rekrutacyjnym, związanych z pozyskiwaniem funduszy czy propagandowych.

Od prawie dwóch lat na Ukrainie trwa wojna, a od niedawna na Bliskim Wschodzie kolejna odsłona konfliktu między Hamasem a Izraelem. Przed jak trudnym wyzwaniem stoi administracja Joe Bidena, zwłaszcza w sytuacji, gdy między Pekinem a Tajpej coraz bardziej iskrzy?

Stany Zjednoczone, jako mocarstwo globalne, żywo interesują się każdym regionem świata. Od kilkudziesięciu lat są uwikłane w konflikty bliskowschodnie, a w konflikt arabsko-izraelski od połowy lat 60. ubiegłego wieku. Region bliskowschodni miał i nadal ma dla nich kluczowe znaczenie, a wielki wpływ na politykę amerykańską ma lobby żydowskie, co znakomicie wykazali profesorowie John Mearsheimer i Stephen Walt. Dla Waszyngtonu konflikt palestyńsko-Izraelski, zaostrzony w październiku w poważnym stopniu odwraca uwagę od wojny na Ukrainie, w której USA są zaangażowane pośrednio, poprzez polityczne wsparcie dla Kijowa i dostawy broni.

Tuż po zamachach terrorystycznych Hamasu na Izrael spadło poparcie Kongresu dla Ukrainy, gdyż Republikanie sprzeciwili się akceptacji kolejnego pakietu pomocy wojskowej dla Ukrainy zaproponowanego przez prezydenta Bidena. Natomiast pospiesznie zaakceptowano fundusze na pomoc dla Izraela. Wojna na Ukrainie stopniowo staje się obciążeniem dla USA, Republikanie sprzeciwiają się kontynuowaniu wsparcia wojskowego, a prawdopodobny kontrkandydat Bidena w wyborach prezydenckich w przyszłym roku, Donald Trump, wyraźnie opowiada się za zakończeniem wojny z Rosją na Ukrainie. Wszystko to ma wpływ na administrację Bidena, a w efekcie widzimy pojawiające się od wiosny tego roku propozycje doradców prezydenta (Richard Haass i Charles Kupchan) zawarcia przez Ukrainę rozejmu z Rosją, bez zwrotu utraconych w wojnie terytoriów południowo-wschodniej Ukrainy.

Moim zdaniem największym wyzwaniem dla polityki zagranicznej USA jest rywalizacja z Chinami, które realizują politykę „jednych Chin”, co oznacza wchłonięcie Tajwanu. Z kolei USA na to się nie godzą, twierdząc, że muszą chronić demokratyczny charakter Tajwanu. W tle toczy się szersza rywalizacja o przywództwo świata,  Chiny nie kryją swoich globalnych ambicji, a USA czują się tym zagrożone. Uwikłanie się Waszyngtonu w wojnę Rosji z Ukrainą w tym kontekście stwarza zasadnicze pytanie o to, czy USA równocześnie podołają polityce „powstrzymywania” mocarstwowej ekspansji i Chin i Rosji. Na szczęście dla Waszyngtonu bezpośrednie spotkanie Joe Bidena przywódcą Chin, Xi Jinpingiem dwa tygodnie temu w San Francisco dało pewną nadzieję na przyhamowanie rywalizacji z Chinami. To nieco poszerza pole manewru Bidena wobec konfliktu Hamas-Izrael. Jednak, Izrael nie jest spolegliwym sojusznikiem i wciąga Stany Zjednoczone do swojej hegemonistycznej polityki wobec arabskich sąsiadów.

Czy w Pani ocenie międzynarodowa interwencja na Bliskim Wschodzie jest w ogóle możliwa?

Trudno powiedzieć. Jednak jeśli mówimy o terroryzmie, to zawsze należy oczekiwać nieoczekiwanego, a więc wydaje się, że konflikt izraelsko-palestyński jest już na takim etapie, że pozostawienie go bez uważnych oczu opinii międzynarodowej może doprowadzić do jeszcze większej brutalizacji działań po obu stronach. Zaangażowanie António Guterresa, Sekretarza Generalnego ONZ, na rzecz ofiar i apele o humanitaryzm w operacji odwetowej Izraela ukazują pilną potrzebę debaty o problemie palestyńskim i standardach demokratycznego świata w walce z terroryzmem.

Jak Pani sądzi, jak ugrupowania prawicowe w państwach europejskich mogą wykorzystać konflikt na Bliskim Wschodzie w sytuacji, gdy w sposób zdecydowany wypowiadają się na temat tego konfliktu, a wkrótce w wielu państwach mają się odbyć wybory?

Sądzę, że konflikt ten nie zostanie wykorzystany w taki sposób jak kryzys migracyjny. W państwach zachodnich odczuwalne są coraz bardziej skutki braku odpowiednich rozwiązań w kwestii polityki migracyjnej. Również trwa wojna rosyjsko-ukraińska będąca priorytetowym wyzwaniem dla bezpieczeństwa Europy.

Odpowiadając na Pana pytanie, państwa europejskie są egocentryczne, a konflikt na Bliskim Wschodzie jest ważny, ale w obliczu obecnych wyzwań za wschodnią granicą niepriorytetowy, Tym bardziej, że uchodźcy z tego regionu nie przybywają w takiej ilości do państw europejskich, jak to miało miejsce w przypadku exodusu w czasie wojny domowej w Syrii i ogłoszenia kalifatu przez Państwo Islamskie. Nie oznacza to jednak, że konflikt ten nie może być wykorzystywany przez organizacje antysemickie do nawoływania i popełniania przestępstw z nienawiści, co już ma miejsce. To z kolei pokazuje, że ekstremistyczne grupy wykorzystają lęki, które drzemią w europejskim społeczeństwie.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Avatar photo
Michał Ruszczyk

Pierwsze kroki w dziennikarstwie stawiałem w miesięczniku "Nasze Czasopismo". Następnie współpracowałem z portalami informacyjnymi - Crowd Media, wiadomo.co, koduj24. Redaktor telewizji internetowej Video Kod. Założyciel i członek zarządu stowarzyszenia Kluby Liberalne. Sympatyk stowarzyszenia Koalicja Ateistyczna. Były członek N. Autor audycji OKO NA ŚWIAT w Radiospacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *