Michał Wawrykiewicz: Polska nie wykonuje kamieni milowych

– Po przeanalizowaniu treści postanowienia TSUE widać wyraźnie, że zdaniem Brukseli i Luksemburga polski rząd nie wykonał nałożonych nań zobowiązań, a jedynie wykonał pewne ruchy, które nie prowadzą do likwidacji stanu naruszenia prawa UE. Najlepszym przykładem są kolejne postępowania dyscyplinarne wobec sędziów, którzy kwestionują procedurę powołania neosędziów oraz samą neo-KRS. Instytucje europejskie oczywiście to widzą – z Michałem Wawrykiewiczem, adwokatem z inicjatywy Wolne Sądy, o decyzji TSUE w sprawie obniżenia kary okresowej i praworządności, rozmawia Michał Ruszczyk.

Michał Ruszczyk: Niedawno TSUE zdecydował obniżyć karę okresową z 1 000 000 euro do 500 000 euro, która jest naliczana za funkcjonowanie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Dlaczego doszło do takiej decyzji?

Michał Wawrykiewicz: TSUE podjął decyzję po analizie wniosku polskiego rządu, który chciał uchylenia kary jako niezasadnej. Argumentacja strony polskiej odnosiła się do tego, że od czasu wprowadzenia kary nastąpiły konkretne zmiany legislacyjne, które wypełniają warunki zabezpieczenia TSUE z lipca 2021 r. Jednak po zbadaniu sprawy przez TSUE, który uznał, że Polska nie zrealizowała postanowień tego postanowienia luksemburskiego trybunału, a jedynie wykonała pewne kroki w tym kierunku, wiceprezes zdecydował się pozostawić wobec polskich władz karę, ale na niższym poziomie.

Jak decyzja TSUE wpłynie na konflikt polskiego rządu z instytucjami europejskimi w sprawie praworządności?

Polski rząd twierdzi, że decyzja ta pokazuje, iż Polska poczyniła bardzo duże starania w kwestii naprawy praworządności. A to jest oczywista nieprawda. To tylko chytra gra pozorów.

Dlaczego?

Po przeanalizowaniu treści postanowienia TSUE widać wyraźnie, że zdaniem Brukseli i Luksemburga polski rząd nie wykonał nałożonych nań zobowiązań, a jedynie wykonał pewne ruchy, które nie prowadzą do likwidacji stanu naruszenia prawa UE. Po pierwsze nadal obowiązuje ustawa kagańcowa, co umożliwia władzy i jej aparatowi represji karanie sędziów za stosowanie wprost prawa europejskiego, co ma nadal miejsce. Najlepszym przykładem są kolejne postępowania dyscyplinarne wobec sędziów, którzy kwestionują procedurę powołania neosędziów oraz samą neo-KRS. Instytucje europejskie oczywiście to widzą.

Druga sprawa to likwidacja Izby Dyscyplinarnej, w miejsce której stworzono niemalże bliźniaczą Izbę Odpowiedzialności Zawodowej, która powiela te same wady, te same naruszenia prawa unijnego. To nadal nie jest niezawisły i bezstronny sąd. Podkreśliła to wyraźnie Komisja Europejska, wyrażając analogiczne zdanie odnośnie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która rozpoznaje wnioski o wyłączenie sędziów, decyduje o koncesjach medialnych i zatwierdza wyniki wyborów.

Powiedział Pan, że rząd uważa orzeczenie TSUE za „sukces”. Jaki jest to sygnał dla innych państw członkowskich, na przykład dla Węgier czy innych rządów, które chciałyby „reformować” wymiar sprawiedliwości do swoich doraźnych potrzeb politycznych?

To niedorzeczne. Jak można uznawać za sukces sytuację, w której państwo polskie musi płacić nadal pół miliona euro dziennie za naruszenia praworządności? A zapłaciła już niemal 600 milionów. To niespotykana w historii UE dewastacja fundamentalnych zasad traktatowych i niespotykany konflikt na linii państwo członkowskie – Bruksela. KE w ogóle nie zmieniła swojego stanowiska odnośnie tego co wyprawiają polskie władze w zakresie niszczenia niezależności wymiaru sprawiedliwości. TSUE zrobił delikatny ukłon, powiedział jednak, że nadal tkwimy w stanie permanentnego naruszenia prawa Unii. Po przeczytaniu postanowienia należy powiedzieć: nie ma tam dobrych informacji dla polskiego rządu, gdyż wskazano, że choć zostały podjęte pewne zmiany legislacyjne, to nie rozwiązały one problemu, ponieważ nadal obowiązują w Polsce przepisy, które są nieakceptowalne z punktu widzenia unijnych standardów, jak choćby wspomniane karanie sędziów zastosowanie europejskich orzeczeń. To uniemożliwia zapewnienie gwarancji skutecznej ochrony sądowej, niezawisłości sędziów i niezależności sądów, co jest jednym z kilku podstawowych wymogów funkcjonowania państwa członkowskiego w UE, ale też wynika z polskiej Konstytucji i regulacji wszystkich demokratycznych krajów.

Odpowiadając na Pana pytanie, w mojej ocenie instytucje europejskie nadal stanowią zdecydowany bastion wartości. TSUE wysyła pewien sygnał, że docenia niektóre działania, ale nie jest usatysfakcjonowany tym, co zostało do tej pory zostały zrobione przez polskie władze.

Łączna kara za Turów i Izbę Dyscyplinarną wynosi już 2,5 mld złotych. Jak Pan to skomentuje?

Jest to sytuacja, która w normalnych warunkach funkcjonowania państwa demokratycznego nie pozwoliłaby żadnemu rządowi przetrwać przez tydzień. Kara ta jest bowiem płacona z pieniędzy podatników. Za co? Za niesubordynację rządu, ostentacyjne lekceważenie orzeczeń sądów europejskich i kwestionowanie międzynarodowego porządku prawnego. To kara za to, że polskie władze chcą stworzyć w Warszawie autokrację, która nie podlega kontroli niezależnego sądownictwa.

W momencie przystąpienia do Unii Europejskiej zobowiązaliśmy się wprost do przestrzegania prawa europejskiego. Natomiast Polska od 7 lat tego nie robi i dzieje się tak nie przez przypadek. To założona i konsekwentnie realizowana operacja rządu. Jest to skandal, a osoby za to odpowiedzialne powinny w przyszłości ponieść surowe konsekwencje.

Wspomniał Pan o rozliczeniach prawnych. Jakie powinny być te konsekwencje?

Odpowiedzialność powinna obejmować wszystkie możliwe przestrzenie, czyli konstytucyjną, dyscyplinarną, karną, cywilną, finansową. Jednak do tego może dojść jedynie wówczas, gdy Polska będzie miała niezależną prokuraturę, działającą jako niezależny oskarżyciel w interesie publicznym. Takiego organu dzisiaj nie ma, ale mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości uda się go odbudować i będzie ona wówczas w stanie zbadać te i inne sprawy, a także postawić zarzuty konkretnym osobom.

Czy Polska może zapomnieć o środkach z KPO?

Postanowienie TSUE jest odpowiedzią na to pytanie, ponieważ zawiera ono także opis jednoznacznego stanowiska Komisji Europejskiej. Według jej oceny postanowienie o zabezpieczeniu z 2021 r. i tym samym nakreślone na jego podstawie kamienie milowe, nie zostały wykonane. I mówię tu tylko o kwestiach związanych z praworządnością, a przecież niewykonanych kamieni jest znacznie więcej, choćby ten dotyczący uczciwego i transparentnego procesu legislacyjnego. W konsekwencji fundusze z KPO są nadal zamrożone i to się nie zmieni dopóki nie zostaną wprowadzone realne zmiany. Rząd ma nadzieję, że po „klepnięciu” przez Trybunał Julii Przyłębskiej i podpisaniu kolejnej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym przez prezydenta, uda się odblokować te środki. Jednak moim zdaniem prawdopodobieństwo jest znikome, ponieważ ustawa ta niczego tak naprawdę nie zmienia. Oceniam więc, że Polska w tym roku nie ma większych szans na otrzymanie środków z Funduszu Odbudowy. I to jest wyłączna wina, na dodatek wina umyślna rządu.

Jeśli wybory wygra opozycja, czy mogłaby ona odblokować te środki? Czy nie ulegną one przedawnieniu?

Tak, odblokowanie tych środków jest bardzo proste. Trzeba usunąć z systemu regulacje podporządkowujące politycznie polskie sądownictwo, umożliwiające nielegalne represje. Spodziewam się, że w przypadku wygranej demokratycznej opozycji taka wola będzie i zostanie to zrobione bardzo szybko. Część środków z KPO jednak już bezpowrotnie utraciliśmy. To jest istotna strata.

Jednak w dłuższej perspektywie mam nadzieję, że jako państwo nadrobimy. Obecny rząd nie złożył wniosku o przyznanie całej kwoty funduszy, która wynosi 58 mld euro, lecz jedynie o 36 mld euro. Mam nadzieję, że po wyborach nowy rząd szybko podejmie wyzwanie naprawy praworządności. Czekają już przecież gotowe projekty, które mają na celu systemowe uzdrowienie wymiaru sprawiedliwości. Istnieją rozwiązania, które można skutecznie wdrożyć na drodze legislacyjnej w krótkim czasie. Mówię przede wszystkim o projekcie ustawy złożonym w ramach koalicji „Porozumienie dla Praworządności”, przygotowanym przez stowarzyszenie „Iustitia”, ale też o projektach ustaw o TK autorstwa ekspertów z Fundacji Batorego. Jestem pewien, że Komisja Europejska, widząc, iż Polska powraca na drogę przestrzegania porządku europejskiego, zdecyduje się szybko na odblokowanie środków z KPO.

Według wiceprezesa TSUE, Polska częściowo zawiesiła przepisy dotyczące Izby Dyscyplinarnej. Wyrok w tej sprawie ma zostać ogłoszony na początku czerwca, a wraz z nim kara ma przestać być naliczana. Czy w Pana ocenie Zjednoczona Prawica wygrywa spór z Unią Europejską?

Nie, zdecydowanie nie. Stanowisko Komisji Europejskiej, która nie zmienia swojego zdania w konflikcie z polskim rządem, jest odzwierciedlone w tym właśnie postanowieniu. KE nadal utrzymuje, że Polska poważnie narusza prawo europejskie i nie zapewnia dostępu do niezawisłego i bezstronnego sądownictwa, nie zapewnia obywatelom skutecznej ochrony sądowej.

Jakie jeszcze kroki mogą podjąć instytucje europejskie wobec Polski?

Obecnie trwa postępowanie dotyczące Trybunału Konstytucyjnego, czyli skarga przeciwnaruszeniowa, która została niedawno złożona do TSUE przez KE. W ramach tego postępowania Komisja Europejska podważa funkcjonowanie Trybunału Konstytucyjnego jako niezależnego sądu konstytucyjnego. Takie zastrzeżenia zostały już zresztą potwierdzone przez Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPCz). Wysoce prawdopodobne, niemal pewne, TSUE również uzna, że taki jak dziś trybunał nie jest niezależnym sądem w rozumieniu prawa UE.

Drugim istotnym krokiem jest trwające postępowanie na podstawie artykułu 7 TUE, które może skutkować finalnie pozbawieniem Polski prawa głosu w Radzie Unii Europejskiej. Jest to bardzo dotkliwa sankcja, ponieważ oznaczałaby brak możliwości współdecydowania o polityce Unii Europejskiej. W połączeniu z pozbawieniem funduszy byłoby to bardzo dotkliwe i oznaczałoby bardzo ułomne członkostwo w UE, absolutne peryferie Wspólnoty.

Polski rząd wielokrotnie zmieniał swoje stanowisko w sprawie środków z KPO, mówiąc raz, że są one potrzebne, a innym razem, że Polska sobie bez nich poradzi. Czy możliwe pozbawienie Polski prawa głosu w Radzie Unii Europejskiej oraz innych funduszy mogłoby przekonać rząd do powrotu na drogę przestrzegania prawa europejskiego?

Myślę, że tak, ponieważ sankcje finansowe okazały się najskuteczniejszym narzędziem oddziaływania na polskie władze, ostentacyjnie ignorujące porządek europejski. Przez ostatni rok rząd wyraźnie zabiegał o odblokowanie środków z KPO. Nie dlatego, że chce przestrzegać porządku unijnego, ale dlatego, że potrzebuje pieniędzy na wybory.

Rząd w wyniku tych instrumentów nacisku finansowego musiał przyznać, że niektóre ich rozwiązania, jak choćby Izba Dyscyplinarna, naruszały przepisy traktatowe. Świadczy to o jakimś sukcesie Unii Europejskiej w walce z polskim rządem w sprawie praworządności. To pokazuje, że zapewnienia rządzących, że te środki nie są potrzebne, są nieprawdziwe, zwłaszcza w obecnej sytuacji gospodarczej. Moim zdaniem, presja instytucji europejskich w dłuższej perspektywie przyniesie efekty.

Według nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, postępowania dyscyplinarne zostały przeniesione do NSA. Jakie kroki może podjąć Komisja Europejska i TSUE w tej sprawie?

Takie rozwiązanie jest przede wszystkim niezgodne z polską konstytucją, ponieważ jej przepisy nie przewidują kompetencji NSA do prowadzenia postępowań dyscyplinarnych wobec wszystkich polskich sędziów. Po drugie jest to rozwiązanie dyskryminacyjne – postępowania dyscyplinarne pozostałych zawodów prawniczych mają pozostać w nielegalnej Izbie Odpowiedzialności Zawodowej. Oraz po trzecie – w NSA ok. 1/3 składu to neosędziowie. Kamienie milowe natomiast mówią wprost, że sprawy dyscyplinarne mają trafić do innej izby SN, gdzie zapewniona będzie niezależność orzekania. Mimo to rząd liczy na zgodę instytucji europejskich w tej kwestii.

Czy instytucje europejskie uwzględniły ten fakt obniżając karę okresową?

Tak jak mówiłem, obniżenie kary jest jakimś delikatnym sygnałem, zachętą do przeprowadzenia prawdziwych zmian. Ale instytucje europejskie biorą pod uwagę całokształt sytuacji w wymiarze sprawiedliwości w Polsce. TSUE zdaje sobie sprawę, że mimo likwidacji Izby Dyscyplinarnej nadal postępowania dyscyplinarne są w rękach organu, który nie jest sądem w rozumieniu prawa UE.

Istotne jest także to, co teraz dzieje się w fasadowym, całkowicie politycznie manipulowanym Trybunale Konstytucyjnym. Walka frakcyjna odzwierciedlająca konflikt w rządzie, próby ustawowej zmiany rozwiązań ustrojowych, czyli zmniejszenia liczby sędziów potrzebnych do wydania wyroku w pełnym składzie, pozostający w trybunale dublerzy. Przecież to są standardy jak z republiki bananowej. Tak nie funkcjonuje sądownictwo i system parlamentarny w kraju członkowskim.

Wkrótce odbędą się wybory parlamentarne, które według liderów opozycji są najważniejsze od 1989 roku. Jaki program powinna mieć opozycja w kwestii przywrócenia praworządności?

Tak jak wspomniałem, już istnieją gotowe rozwiązania legislacyjne, które wymagają jedynie uruchomienia ścieżki legislacyjnej w parlamencie i mogą szybko naprawić kluczowe naruszenia w wymiarze sprawiedliwości. Najistotniejszym zagadnieniem jest KRS i niezgodne z prawem powołania neosędziów. Projekt „Porozumienia dla Praworządności” przewiduje, że neosędziowie, którzy ewidentnie skorzystali na kryzysie praworządności i uzyskali nominacje lub awanse od niekonstytucyjnego organu, jakim jest nowa KRS skonstruowana po 2017 roku, będą musieli wrócić na swoje poprzednie miejsca. Będą mogli oczywiście stanąć do ponownych, uczciwych i transparentnych konkursów przed legalnie, konstytucyjnie powołaną Krajową Radą Sądownictwa. Tam mają decydować kompetencje i walory etyczne, a nie jak dziś – układy partyjne, lojalność polityczna oraz mizeria merytoryczna i moralna.

Kolejną kwestią jest Trybunał Konstytucyjny. Tutaj mamy wspomniane projekty ustawy ustrojowej i przejściowej przygotowane przez zespół ekspertów prawnych Fundacji Batorego.

Po trzecie, konieczne jest rozdzielenie stanowisk Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego, tak aby prokuratura była niezależna od rządu. Moim zdaniem, w konsekwencji nadużyć ministra Ziobry, ta instytucja musiałaby zostać zbudowana zupełnie od nowa. Tu z kolei z pomocą wyjdzie projekt ustawy przygotowany przez Stowarzyszenie Prokuratorów „Lex Super Omnia”. Jak więc widzimy, wiele projektów, które są już gotowe lub powstają, powoduje, że opozycja będzie miała ułatwione zadanie, a jedynym wymogiem do przywrócenia praworządności będzie polityczna wola.

Sytuacja w wymiarze sprawiedliwości daje olbrzymie możliwości każdej władzy. Czy nie obawia się Pan, że opozycja będzie chciała zachować instrumenty, które są w atrapie wymiaru sprawiedliwości?

Sądzę, że nie, choć oczywiście istnieje pokusa, że taka sytuacja mogłaby mieć miejsce. Jednak kwestia łamania praworządności przez osiem lat była i nadal jest tak doniosłym tematem, który niesie za sobą konkretne społeczne oczekiwania, że nowy rząd chyba nie będzie miał innego wyjścia, aniżeli przywrócić praworządność. Mam nadzieję, że będzie też po prostu tego chciał.

W kolejnych izbach Sądu Najwyższego zasiada coraz więcej neo-sędziów. Jednak dla wyniku wyborów kluczowa jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Jaką rolę może odegrać ten organ w nadchodzących wyborach?

Na pewno ogromną. Należy zauważyć, że my, prawnicy, zwracaliśmy uwagę na to od kilku lat. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych to organ, który od początku składa się wyłącznie z neo-sędziów, a ich zadaniem będzie ocena, czy wybory zostały przeprowadzone w sposób prawidłowy czy nie. Czy można liczyć, że tak politycznie skonstruowana izba SN będzie bezstronna i uczciwa? Odpowiedź nasuwa się sama.

Przykład oceny tego organu mieliśmy w 2020 roku podczas ostatnich wyborów prezydenckich, kiedy doszło do ogromnych naruszeń konstytucyjnych. Pamiętamy, że władza chciała koniecznie przeprowadzić wybory w czasie pandemii, jak najszybciej, nie zważając na nic i celowo nie wprowadzając stanu nadzwyczajnego, który uniemożliwiałby przeprowadzenie jakichkolwiek wyborów. Po zakończeniu wyborów i kontrowersyjnym zwycięstwie Andrzeja Dudy wpłynęło ponad 6 000 protestów wyborczych, które zostały rozpatrzone przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która mimo oczywistych naruszeń uznała, że nie miały one wpływu na wynik i stwierdziła ważność wyboru. A przecież mieliśmy zasadniczą wątpliwość, czy wybory w ogóle mogły się wówczas odbyć, mieliśmy ogromną dysproporcję ekspozycji kandydatów w podporządkowanych rządowi mediach publicznych, nierówne zasady finansowania, brak dostępu do wyborów wielu obywateli za granicą, przezroczyste koperty itd, itd. Jestem przekonany, że podobne działania będą miały miejsce również po najbliższych wyborach, co stwarza olbrzymie niebezpieczeństwo, zwłaszcza że izba ta ma również wiele kompetencji na innych płaszczyznach.

Trwa spór w Trybunale Konstytucyjnym. Jak Pan sądzi, czy projekt ustawy Zjednoczonej Prawicy go rozwiąże, czy też sytuacja jest patowa?

To spór czysto polityczny, a nie prawny. Ten trybunał to grupa funkcjonariuszy władzy, a nie niezależny sąd. Skłócona władza próbuje przepchnąć na siłę ustawę, stosując metody absolutnie niedozwolone. Nie ma jednak wątpliwości, że Julia Przyłębska nie jest prezesem Trybunału Konstytucyjnego, gdyż już w 2016 roku nie została podjęta uchwała Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK, która wskazywałaby kandydatów prezydentowi. A ta uchwała jest wymagana do wyboru. Wiec jej kadencja nigdy się nie zaczęła. A nawet jeśli ta uchwała wówczas zostałaby podjęta, to jej kadencja już by się zakończyła.

Rządzący powołują coraz więcej neosędziów. Czy i kiedy uda im się całkowicie podporządkować sądownictwo powszechne?

Proces ten przyśpieszył zwłaszcza w ostatnim roku, po wybuchu konfliktu w Ukrainie. Rządzący tego nie ukrywają, że ich celem jest doprowadzenie do sytuacji, w której tych zmian nie będzie można już odwrócić, co sam Minister Sprawiedliwości kiedyś przyznał. To świadczy o ich chęci zabetonowania wymiaru sprawiedliwości w celu zagwarantowania sobie kontroli nad nim dziś oraz bezkarności w przyszłości, po ewentualnej utracie władzy. Jest to bardzo niebezpieczne, ale działanie to jest zamierzone i rządzący konsekwentnie je realizują.

Jeśli rządzący zamkną system i przejmą wymiar sprawiedliwości, to jakie perspektywy będzie miało wówczas społeczeństwo?

Obywatel w starciu z władzą nie będzie miał żadnych szans, podobnie jak miało to miejsce w czasach PRL-u. Oczywiście w sprawach mało istotnych z punktu widzenia władzy i jej akolitów, orzeczenia mogą pozostać niezależne. Ale tam, gdzie będzie to spór polityczny, ideologiczny, gdzie po drugiej stronie będzie przeciwnik rządu lub jego pomysłów, władza zawsze wygra. Będzie tez mogła bez trudu skazywać swoich wrogów na kary więzienia. Wszędzie tam, gdzie może to zagrażać interesom politycznym obozu rządzącego, będzie stosowana bezwzględna opresja, nie mam co do tego wątpliwości, bo taki jest mechanizm funkcjonowania autokracji. W demokracji natomiast każdą sprawę powinien badać niezależny i bezstronny sąd. To jest oczywiste i nie ma tu rozwiązań pośrednich. Dlatego to co robi obecna władza, konsekwentnie od niemal 8 lat, jest dla zwykłego obywatela przerażające. Nie ma już żadnych mechanizmów kontrolujących rządzącą partię w jej zakusach, a ta dysponuje szerokim aparatem środków i możliwości w celu stosowania represji wobec swoich politycznych oponentów.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Avatar photo
Michał Ruszczyk

Pierwsze kroki w dziennikarstwie stawiałem w miesięczniku "Nasze Czasopismo". Następnie współpracowałem z portalami informacyjnymi - Crowd Media, wiadomo.co, koduj24. Redaktor telewizji internetowej Video Kod. Założyciel i członek zarządu stowarzyszenia Kluby Liberalne. Sympatyk stowarzyszenia Koalicja Ateistyczna. Były członek N. Autor audycji OKO NA ŚWIAT w Radiospacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *