Izabela P. odnaleziona, ale pytań nie brakuje. Kryminolog zwraca uwagę na ważną kwestię. „Celowe zamazywanie obrazu”
Mimo że Izabela P. odnalazła się cała i zdrowa, jej sprawa wcale nie przestaje zastanawiać. Kryminolog twierdzi, że to dopiero początek.
Kryminolog o zaginięciu
Izabela P. zaginęła 9 sierpnia, na trasie A4 w drodze z Wrocławia do Bolesławca. Tego wieczoru skontaktowała się z rodziną po raz ostatni, informując, że jej auto się zepsuło. Następnie rozpłynęła się w powietrzu. Po 11 dniach poszukiwań kobieta jak gdyby nigdy nic, zapukała do mieszkania swoich znajomych w Bolesławcu. W rozmowie z portalem naTemat.pl kryminolog dr Paweł Moczydłowski podzielił się swoją opinią na temat tej przedziwnej sprawy.
To, co zastanawia najbardziej, to miejsce, w którym mogła przebywać Izabela P. podczas swojej nieobecności i co robiła.
– Przesiedziała gdzieś kilka dni, nie wiedząc, że cała Polska jej szuka? Można żyć bez dostępu do informacji, ale gdzie ona była, że nie docierało tam radio, telewizja czy internet?
Oczywiście zakładając, że nie była przez kogoś więziona – zastanawiał się Moczydłowski.
Świadkowie Jehowy nie pomogli
Kryminolog wspomniał o wysokim poziomie dezinformacji. Co raz pojawiały się to nowsze doniesienia, które bardzo często przeczyły poprzednim. Najpierw mówiono o zepsutym samochodzie, następnie okazało się, że wcale się nie zepsuł. Niedługo po zgłoszeniu zaginięcia, okolice autostrady A4 przeszukali świadkowie Jehowy. Zrobili to jako pierwsi, tuż przed śledczymi.
– To w ogóle jest paradoks. Okazało się, że policję za nos wodzili świadkowie Jehowy. Podejrzewam, że wiele rzeczy, które się w tej sprawie działy, było celowym zamazywaniem obrazu. No i powiedzmy sobie szczerze: społeczność świadków Jehowy musiała brać w tym w jakiś sposób udział. Kobieta mogła przed nimi uciekać, a być może ktoś z tej grupy miał wiedzę, co się z nią dzieje. To śmierdzi na kilometr – wspomniał kryminolog.
Dr Moczydłowski twierdzi, że sprawa Izabeli P. wcale się nie kończy, lecz dopiero rozpoczyna. Sprawą zaginięcia kobity żył cały kraj, więc całe to grono oczekuje na wyjaśnienia, co tak naprawdę się tam wydarzyło.
– Wiele osób chce uniknąć różnych niebezpieczeństw. Usłyszeli, że na autostradzie zaginęła kobieta, której zepsuł się samochód. To jest sytuacja, w jakiej znaleźć może się czyjaś żona, córka, nic dziwnego, że się zainteresowali. Bo każdy chce zminimalizować czyhające na niego i jego bliskich niebezpieczeństwo, tak układamy sobie życie – wyjaśnił Moczydłowski.
Źródło: naTemat.pl