Dr Mirosław Oczkoś: Donald Tusk stawia na skuteczny zespół

Tak. To potwierdza dobór osób na listach, które pochodzą z różnych środowisk. Należy powiedzieć, że obecny kształt list Koalicji Obywatelskiej przypomina strategię Tuska sprzed 8 lat, gdy w Platformie Obywatelskiej również funkcjonowali ludzie z różnych środowisk. Jednak w mojej ocenie koncepcja ta została rozszerzona w taki sposób, żeby zapewnić jednomyślność i minimalizować konflikty, co umożliwi skuteczne działanie. – z dr Mirosławem Oczkosiem ze Szkoły Głównej Handlowej, ekspertem ds. marketingu i wizerunku politycznego i dziennikarzem „Resetu Obywatelskiego”, na temat obecnej sytuacji politycznej w kraju i nadchodzących wyborów parlamentarnych, rozmawia Michał Ruszczyk.    

Michał Ruszczyk: Niedawno odbyła się Rada Krajowa PO. Do Koalicji Obywatelskiej przyłącza się między innymi lider Agrounii, Michał Kołodziejczak.

Jak Pan ocenia ten krok?

Dr Mirosław Oczkoś: Takie rzeczy powinno się badać po reakcjach, a w dłuższym okresie czasowym również po efektach. Fakt, że Platforma Obywatelska zdecydowała się na taki ruch, co wywołało przeróżne reakcje, zarówno oponentów jak i potencjalnych koalicjantów. Natomiast w sytuacji, gdy nie ma żadnej reakcji, oznacza to, że działania nie były skuteczne i nie miały sensu.

Odpowiadając na Pana pytanie, jeszcze przed zakończeniem Rady Krajowej PO pojawiła się wyraźna reakcja. To z kolei pokazuje, że dołączenie Kołodziejczaka do Koalicji Obywatelskiej to bardzo dobry pomysł. Jednak na ten moment trudno jeszcze przewidzieć, czy przyczyni się on do zwycięstwa opozycji.

Czy nie obawia się Pan, że lider Agrouni może hamować pewne zmiany na tle światopoglądowym po wygraniu przez opozycję wyborów?

W Polsce jest taka, a nie inna ordynacja wyborcza, która wiążę się z pewnym ryzykiem, że mniejsze ugrupowania mogą mieć decydujący wpływ w wielu sprawach. Doskonałym tego przykładem jest Suwerenna Polska, która, mimo iż ma niewielkie poparcie w sondażach to jest w stanie kreować politykę koalicji rządzącej.

Natomiast, jeśli chodzi o Agrounię to ma ona jedno lub dwa biorące miejsca na listach wyborczych. W sumie zaś dostanie osiem. Jeśli uda się strukturom dobrze poprowadzić kampanię w terenie to mogą wywalczyć dwa mandaty. Wówczas pojawia się pytanie, ilu posłów w przyszłym Sejmie będzie miała Koalicja Obywatelską i inne ugrupowania po stronie opozycji, które będą gotowe współtworzyć przyszły rząd z Tuskiem? Trudno przewidzieć, gdyż kroki, które podjął były premier wskazują, że zamierza sięgnąć po samodzielną większość i stąd decyzja o nawiązaniu współpracy z Agrounią czy pojawienie się osób, które nie były w żaden sposób związane z Platformą Obywatelską, jak na przykład Bogusław Wołoszański czy prof. Adam Bodnar, który kandyduje w ramach paktu senackiego.

Odpowiadając na Pana pytanie, jeśli Agrounia zdobędzie tylko dwa mandaty to wątpię, żeby ugrupowanie miało istotny wpływ na decyzję polityczne przyszłego rządu. Tym bardziej, że polityka jest sztuką możliwości, a Agrounia nie miała innego wyjścia niż współpraca z Koalicją Obywatelską, mimo wcześniejszych wypowiedzi przewodniczącego Kołodziejczaka o Tusku, które nie są wykluczające. Ponieważ wielu polityków czy też liderów politycznych zmienia swój punkt widzenia.

Powiedział Pan, że Agrounia była zmuszona, żeby dołączyć do Koalicji Obywatelskiej. Jak Pan sądzi, na ile Agrounia może się okazać wartością dodaną, a w jakim stopniu może zniechęcić potencjalnych wyborców Koalicji Obywatelskiej do głosowania na nią?

Trudno powiedzieć, ponieważ pomimo, iż kluczową rolę w negocjacjach pomiędzy Agrounią a Koalicją Obywatelską odegrał Artur Balazs to pozostaje pytanie, jak to się przełoży na wynik wyborczy? Tym bardziej, że wieś jest zróżnicowana. Mianowicie jej mieszkańcami nie są tylko rolnicy, ale również osoby pracujące w mieście, które pobierają renty lub emerytury miejskie, a także korzystające z różnych form wsparcia socjalnego, na przykład z programu 800+. Natomiast samych rolników, którzy w wyniku polityki koalicji rządzącej odczuli straty nie jest, aż tak dużo. Niemniej nie oznacza to, że są zadowoleni z rządów Zjednoczonej Prawicy, ponieważ kolejni ministrowie rolnictwa nie radzą sobie z wyzwaniami swojego resortu. Proponując tylko rekompensaty czy inne świadczenia, co jest stosunkowo proste, ale nie wystarczy. Tym bardziej, że rolnicy mają świadomość, że bez funduszy i rynków europejskich ich przyszłość będzie fatalna, zwłaszcza że wielu rolników w zmieniającej się rzeczywistości przyzwyczaiło się do korzystania z możliwości jakie oferuje Unia Europejska. Owszem pewna część rolników może być bardziej podatna na propagandę rządzących, ale nie zmieni ona realiów gospodarczych.

Odpowiadając na Pana pytanie, Michał Kolodziejczak jest przedstawicielem rolników, ale udało mu się również rozszerzyć protesty na inne grupy społeczne, które również borykają się z problemami. Teraz zaś stoi duże wyzwanie przed Koalicją Obywatelską w celu wyjaśnienia tych decyzji swoim wyborcom, a szczególnie tej części, która interesuje się losami wsi. To zaś jest niezbędne do zwycięstwa opozycji.

Agrounia i PSL mają zbliżony elektorat. Jak Pan sądzi, na ile Władysław Kosiniak-Kamysz zatracił instynkt samozachowawczy, że dał się zdominować Szymonowi Hołownii? 

Teza ta jest absolutnie uzasadniona i prawdziwa.

Jest to niezrozumiałe. Tym bardziej, że Władysław Kosiniak-Kamysz jest bardzo ciekawym politykiem i nie jest nowicjuszem w polityce, tak jak Szymon Hołownia, który wydaje się być sterowany, w negatywnym słowa tego znaczeniu. Jednak przede wszystkim lider Polski2050 nie został jeszcze politykiem, co nie oznacza, że nie zostanie. Nie zmienia to jednak faktu, iż w ramach Trzeciej Drogi udało mu się narzucić swoją narrację i zdominować PSL, a zwłaszcza przewodniczącego Kosiniaka-Kamysza. Jest to o tyle dziwne, że ugrupowanie to ma doświadczonych polityków i solidne struktury, które znalazły się w trudnej sytuacji.

Odpowiadając na Pana pytanie, trudno powiedzieć, czy jest to kwestia osobowości Władysława Kosiniaka-Kamysza, który jest postrzegany w mediach w sposób pozytywny czy też braku umiejętności narzucenia swojej opowieści w ramach Trzeciej Drogi. Tym bardziej, że wydaje się, iż Władysław Kosiniak-Kamysz nie ma odpowiedniego wsparcia ze strony swojego obozu.

Natomiast, jeśli chodzi o Agrounię i PSL to nie zgodzę się, że jest to podobny elektorat.

Dlaczego?

Ponieważ w mojej ocenie poza strukturami i sentymentem, elektorat PSL nie jest wiejski. Największym wyzwaniem dla ludowców jest zdobycie poparcia, bez względu na to, czy pozostaną przy swojej tradycji, czy też pójdą własną drogą w ramach koalicji Polską2050. Tym bardziej, że istnieje grupa małych przedsiębiorców, którzy podzielają wartości konserwatywne, ale nie identyfikują się z lewicą ani z PiS-em. To z kolei stanowi szansę dla Trzeciej Drogi.

Odpowiadając na Pana pytanie ostatnie wybory pokazały, że PSL ma trudności z utrzymaniem poparcia na wsi. Sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana, ponieważ PiS przyciągnął znaczną część elektoratu wiejskiego, który korzysta z programów socjalnych. Natomiast Koalicja Obywatelska próbuje pozyskać większych właścicieli ziemskich i rolników, co sprawia, że PSL jest w trudnej sytuacji, gdyż zaczyna być ugrupowaniem dla nikogo. Tym bardziej, że trudno określić jaki jest główny temat kampanii PSL.

Głównie dominuje narracja Polski2050, która jest bardzo zbliżona do Koalicji Obywatelskiej. De facto, co Trzecia Droga ma nowego do zaproponowania?  

Sądzę, że ta strategia Polski2050 od samego początku irytowało Donalda Tuska. Tym bardziej, że Szymon Hołownia deklaruje nową jakość w polityce, a liderami list Trzeciej Drogi są osoby, które są już doświadczonymi politykami. To zaś podważa wiarygodność Polski2050 i jej lidera. Tym bardziej, że jest to ten sam elektorat i pytanie, co zrobi w dniu wyborów? Mianowicie, czy zdecyduje si zagłosować na ugrupowanie, które ma większe szansę na wygraną w sytuacji, gdy Tusk będzie rósł w sondażach?

Jednak nie jest to takie pewne, zwłaszcza że sytuacja zmienia się z dnia na dzień. Jako przykład można podać fakt, iż wspólna lista, która jeszcze w styczniu miała szansę na pokonanie Zjednoczonej Prawicy. Teraz już nie robi takiego wrażenia. Podstawowe pytanie to, jak będzie wyglądało poparcie ugrupowań opozycyjnych po 15 X, żeby mogły one rozpocząć negocjacje w celu utworzenia wspólnego rządu? Tym bardziej, że Donald Tusk dotrzymał obietnicy w sprawie suwaka i parytetu. Wszystko zależy od tego, jak sztaby poprowadzą kampanie.

Na listach Koalicji Obywatelskiej znalazło się dużo nowych osób. Jak Pan sądzi, czy Donald Tusk faktycznie odrobił lekcję z hasła Polski2050 „Nowa jakość w polityce”?

Trudno powiedzieć. Jednak, należy powiedzieć, że Donald Tusk jest jednym z tych polityków, który potrafi dostosować swoje działania do obecnej sytuacji. To widać na przestrzeni lat, gdy pełnił również stanowisko premiera. Owszem jego przeciwnicy zarzucają mu ciągłe zmiany poglądów, ale w mojej ocenie nie jest to prawda, gdyż polityk, który chce zrealizować swój cel musi być pragmatyczny. Potwierdzeniem umiejętności politycznych premiera Tuska jest stanowisko w Unii Europejskiej, które pełnił, a co z kolei jest olbrzymim sukcesem nie tylko jego, ale również Polski, gdyż Polak został doceniony na arenie międzynarodowej.

Natomiast, jako przykład dostosowania się do obecnych okoliczności można podać fakt, iż Tusk zadeklarował, że aborcja do 12 tygodnia ciąży według niego powinna być możliwa, co pokazuje, że jest nastawiony otwarcie na pewne procesy, które następują w społeczeństwie. Tym bardziej, że młodzi ludzie zamierzają iść naprzód, a nie ograniczać tylko swojego życia do sporu politycznego. W mojej ocenie Tusk zdał sobie sprawę, iż musi przeprowadzić zmianę pokoleniową w ugrupowaniu i przygotować je na nadchodzące wyzwania.

Jeśli weźmie się pod uwagę pewne powiązania Michała Kołodziejczaka z Robertem Bąkiewiczem, to czy nie ma Pan wrażenia, że może być to obciążenie dla Koalicji Obywatelskiej?

To jest bardzo dobre pytanie, ponieważ tak jak można wytłumaczyć Kołodziejczaka z ataków na Tuska jeszcze zanim zdecydował się przystąpić do Koalicji Obywatelskiej to jednak Bąkiewicz jest obciążeniem. Jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że Zjednoczona Prawica już osiągnęła szczyt, jeśli chodzi przekaz negatywny. Mam nadzieję, że nie przełoży się to na działania. Niemniej nie ma wątpliwości, że będzie próba atakowania Kołodziejczaka. Jednak wątpię, żeby te działania zniechęciły do niego jego potencjalny elektorat. Tym bardziej, że Bąkiewicz jest sponsorowany przez Zjednoczoną Prawicę i będzie startował z jej list.

Niestety tego rodzaju działania są charakterystyczne dla polskiej polityki, która jest niespójna i rozdrobniona. Oprócz tego jest bardzo wiele ugrupowań i trudno znaleźć wspólny mianownik. Jednak nie sądzę, żeby pewne powiązania Kołodziejczaka udało się wykorzystać na tyle, żeby zniechęcić do niego jego wyborców i elektorat Koalicji Obywatelskiej.

W jaki sposób Zjednoczona Prawica może wykorzystać pewne powiązania Michała Kołodziejczaka z Robertem Bąkiewiczem i ich wspólne zdjęcie, gdzie przekazują sobie czek w wysokości 1000 złotych?

Jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że PR-owcy PiS-u na wieść o tym wydarzeniu nie stworzyli żadnego przekazu, mimo iż nie są amatorami to pokazuje, że zostali zaskoczeni. Owszem były reakcje pojedynczych polityków koalicji rządzącej, ale one są również słabe. Nie zmienia to jednak faktu, że Zjednoczona Prawica może wykorzystać te powiązania, ale opozycja również ma olbrzymie pole do popisu, gdyż Zjednoczona Prawica w jeszcze większym stopniu finansowała działalność Bąkiewicza. Jednak wątpię, żeby udało się na tym zbić konkretny kapitał polityczny, zwłaszcza że Michał Kołodziejczak jest ofiarą Pegasusa. To zaś w przypadku ataków Zjednoczonej Prawicy opozycja powinna podkreślać, gdyż może to sprawić, że Kaczyński straci argumenty, co nie oznacza, że nie będzie próbował ich użyć.

Jeśli weźmie się pod uwagę aparat państwa, którym dysponuje Zjednoczona Prawica, czy nie obawia się Pan, że osoby takie jak Michał Kołodziejczak czy Apoloniusz Tajner mogą zostać szybko złamani poprzez różne propozycje?

To jest poważne zagrożenie. Tym bardzie, że w przestrzeni publicznej pojawiają się spekulacje, że Michał Kołodziejczak po wyborach miałby zostać ministrem rolnictwa. Owszem deklaruje, że nie da się złamać, ale wcześniej podobnym antysystemowcem był Paweł Kukiz, który startuje z list PiS-u. To zaś pokazuje, że nie ma ludzi „nie do kupienia”, gdyż wszystko zależy od ceny i taka jest niestety brutalna rzeczywistość, nie tylko w Polsce, ale również w innych państwach. Jednak Polska pod wieloma względami jest patologicznym przykładem, gdyż zostało złamanych wiele pisanych i niepisanych zasad, takich jak między innymi respektowanie wyroków sądów. A zatem odpowiadając na Pana pytanie wszystko zależy od tego, kto się dostanie do przyszłego parlamentu. Tym bardziej, że Jarosław Kaczyński wie jakie ma możliwości, a żeby utrzymać władzę jest gotowy posunąć się do wszystkiego. Opozycja zaś ma ograniczone narzędzia i wydaje się, że ze stawki wyborów zdaje sobie tylko sprawę Donald Tusk, a pozostali liderzy opozycji zaczynają pewne rzeczy sobie powoli uświadamiać. Czas pokaże, w jaki sposób i czy w ogóle władza zostanie przekazana.

Powiedział Pan, że Donald Tusk zdaje sobie sprawę z wagi nachodzących wyborów. Jak Pan sądzi, czy pozostali liderzy opozycji dojrzeją, żeby również mieć tę świadomość, którą ma Donald Tusk czy Jarosław Kaczyński?

W strefie deklaratywnej wydaje się, że tak. Jednak działania temu przeczą. Jako przykład można podać Lewicę, która co trzeba przyznać zachowuje lojalność wobec partnerów po stronie opozycji. Oprócz tego posiada olbrzymi potencjał wśród kobiet. Jednak nie udało się jej odnaleźć ścieżki, która umożliwiłaby osiągnąć podobny wynik jaki Lewica miała w poprzednich wyborach. Wynika to również z faktu, iż na czele Lewicy nie ma kobiet, które odgrywają istotną rolę, ale tylko w narracji, co powoduje, że ugrupowania te nie są wiarygodne dla potencjalnych wyborców. Tym bardziej, że elektorat również ma problem z określeniem, czym jest Lewica. Mianowicie, czy jest to partia Zandberga, Wiosna czy też SLD? To powoduje, że wyborcy Lewicy mają bardzo duży problem, gdyż narracja Lewicy nie jest spójna, a w konsekwencji nie dociera do wyborców.

Natomiast, jeśli chodzi o PSL i Trzecią Drogę to nadchodzące wybory mogą pokazać, że PSL jest niedocenianie i jest w stanie przekroczyć próg wyborczy w ramach Trzeciej Drogi, ale sondaże na to nie wskazują. Tym bardziej, że w mojej ocenie brakuje temu ugrupowanie celu operacyjnego i jednoznacznego przekazu, co jest bardzo ważne w polityce. Na ten moment takim celem powinna być – chęć odsunięcia PiS-u od władzy, gdyż bez tego nie uda się zrealizować niczego, co zakładają sobie politycy. Niestety w wypowiedziach Kosiniaka-Kamysza i Hołowni brakuje zaznaczenia, że zależy im na wygraniu wyborów i podkreślenia, jaki cel chcą osiągnąć w najbliższych wyborach.

Tylko nawet, jeżeli celem operacyjnym Trzeciej Drogi jest przekroczenie progu wyborczego to jeśli weźmie się pod uwagę sondaże to nawet ten cel może nie zostać zrealizowany. 

Dlatego w polityce należy sobie stawiać większe i bardziej odległe cele, gdyż tylko w ten sposób można osiągać mniejsze. Jest to dobra analogia to sportu, jak chociażby piłka nożna. Mianowicie, jeśli drużyna wychodzi na boisko zdeterminowana, żeby wygrać, wówczas może nawet zremisować. To zaś pokazuje jak istotnym czynnikiem jest stawianie sobie ambitnych celów, zarówno w polityce jak i sporcie, gdyż umożliwia to osiąganie sukcesu, gdyż wyborcy muszą mieć świadomość dlaczego powinni zagłosować na to, a nie inne ugrupowanie i dlaczego jest to ważne. Tym bardziej, że nadchodzące wybory mogą ukształtować polską scenę polityczną na lata. Nie jest to kwestia, czy jako kraj podąży w kierunku Budapesztu, ale również wartości w sytuacji, gdy jako państwo i społeczeństwo jesteśmy na rozdrożu. Dotyczy to również świata, gdzie do głosu w coraz większym stopniu dochodzą do głosu ugrupowania o podobnym profilu, co Zjednoczona Prawica, a nie ma na tyle skutecznych liderów, którzy mogliby się temu przeciwstawić.

Jak Pan ocenia pytania referendalne, na które ma odpowiedzieć społeczeństwo 15 października? Jak Pan sądzi, czy referendum może się okazać game changerem, dzięki któremu uda się partii rządzącej zwiększyć swój wynik?

To bardzo trudne pytanie ze względu na treść pytań. Mianowicie są one naiwne i proste, ale jak rozumiem miały być takie. Oprócz tego są skierowane do wyborów PiS-u, którzy nie będą ich analizować. Jednak osobiście zaskakuje mnie fakt, iż wszystkie cztery zostały ustawione na odpowiedź negatywną, gdyż łatwiej jest zbudować przekaz negatywny niż pozytywną kampanię. Jednocześnie w ten sposób wyolbrzymi się zasługi obecnie rządzących, nawet jeśli są one dla wyborców opozycji niezauważalne. Niedawno zostały one trochę zmodyfikowane w parlamencie, a więc być może będą bardziej skomplikowane. Jednak w mojej ocenie można by było zadać jeszcze kilka istotnych pytań, których brakuje. Jak na przykład o likwidację 500+ czy inne kwestie, ale najwyraźniej z badań sztabowców PiS-u wyszło, że nie są to sprawy priorytetowe.

Należy też powiedzieć, że referendum ma inną istotną rolę, gdyż jest to najprostsze narzędzie finansowania kampanii wyborczej poza limitami. To z kolei działa na korzyść Zjednoczonej Prawicy, która pod pretekstem kampanii referendalnej będzie wykorzystywać publiczne środki w celu promowania swoich kandydatów. Jest to skandaliczne działanie i mam na myśli, nie tylko pytania, które są częścią narracji partii rządzącej. Jednak, należy powiedzieć, że jest to znak rozpoznawczy obecnych rządów – kłamstwo i wykorzystywanie aparatu państwa na olbrzymią skalę w celu utrzymania władzy.

Jak Pan sądzi, czy koalicji rządzącej za pomocą tego referendum uda się zohydzić demokrację bezpośrednią i jej narzędzia?

Sądzę, że niestety tak, ponieważ w tym referendum nie chodzi o to, żeby wysłuchać społeczeństwa w jakieś sprawie, tylko wygrać wybory poprzez wykorzystanie środków publicznych na nieograniczoną skalę. Po narracji Zjednoczonej Prawicy widać, że obóz władzy liczy głownie na swoich zwolenników, zarówno w kwestii referendum jak i wyborów. Podobnie robi opozycja. To zaś stwarza ryzyko, że społeczeństwo może pozostać na poziomie bardzo ostrej polaryzacji, którą trudno będzie zwalczyć po wyborach. Najbliższe tygodnie pokażą komu uda się przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Tym bardziej, że kampania wyborcza dopiero teraz przyśpieszy.

Agrounia ma charakterystyczny sposób protestowania. Czy dołączenie tego ugrupowania do Koalicji Obywatelskiej sugeruje, że Donald Tusk chce być przygotowywany na najgorsze scenariusze?

Trudno powiedzieć, co nie oznacza że Donald Tusk nie bierze pod uwagę pewnych scenariuszy.

W mojej ocenie pierwszy zakłada wygraną wyborów, ale ich wynik może nie zostać uznany przez Zjednoczoną Prawicę. W takiej sytuacji Koalicja Obywatelska będzie musiała podjąć działania i utrzymać się w opozycji jako silne ugrupowanie. To z kolei wymaga odpowiednich ludzi, którzy potrafią funkcjonować w takich warunkach, zwłaszcza że dobór ludzi nie jest też sprawą prostą i oczywistą. Ponieważ w każdej partii są ludzie z różnym doświadczeniem i umiejętnościami, a oprócz tego nie można zapominać o interesach poszczególnych frakcji. To jest skomplikowane i wymaga często kompromisów.

Jednak, jeśli weźmie się pod uwagę kształt list Koalicji Obywatelskiej to można dojść do wniosku, że Donald Tusk stara się skonstruować taką drużynę, która będzie w stanie funkcjonować w każdej sytuacji.

Mimo, iż opozycji nie udało się utworzyć jednej listy, ale jeśli weźmie się pod uwagę przedstawicieli Lewicy, środowisk wiejskich, byłej przewodniczącej Polski2050 i nowe osoby, które do tej pory nie były w polityce, a które znalazły się na listach wyborczych Koalicji Obywatelskiej to czy nie ma Pan wrażenia, że Donaldowi Tuskowi udało się stworzyć pewną iluzję wspólnej listy?

Tak. To potwierdza dobór osób na listach, które pochodzą z różnych środowisk. Należy powiedzieć, że obecny kształt list Koalicji Obywatelskiej przypomina strategię Tuska sprzed 8 lat, gdy w Platformie Obywatelskiej również funkcjonowali ludzie z różnych środowisk. Jednak w mojej ocenie koncepcja ta została rozszerzona w taki sposób, żeby zapewnić jednomyślność i minimalizować konflikty, co umożliwi skuteczne działanie.

Jak w Pana ocenie Koalicja Obywatelska powinna przedstawić te listy, żeby je dobrze „sprzedać” opinii publicznej w ładnym pudełku?

To zaczęło już być przedstawiane w dniu Rady Krajowej, zwłaszcza że z dnia na dzień konieczność działania będzie coraz większa, co może spowodować, że nie wszyscy kandydaci wytrzymają presję kampanii. To zaś pokazuje, że nie ma już czasu na dywagacje, gdyż trzeba działać. Tym bardziej, że Zjednoczona Prawica dysponuje całym aparatem państwa, a opozycja ma tylko swoich wyborców, którzy ją wspierają, tak jak mogą. Być może jest to pewna analogia do „Gwiezdnych Wojen”, ale sytuacja tak wygląda.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Avatar photo
Michał Ruszczyk

Pierwsze kroki w dziennikarstwie stawiałem w miesięczniku "Nasze Czasopismo". Następnie współpracowałem z portalami informacyjnymi - Crowd Media, wiadomo.co, koduj24. Redaktor telewizji internetowej Video Kod. Założyciel i członek zarządu stowarzyszenia Kluby Liberalne. Sympatyk stowarzyszenia Koalicja Ateistyczna. Były członek N. Autor audycji OKO NA ŚWIAT w Radiospacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *