Dr Joanna Gocłowska-Bolek: Javier Milei jest nadzieją Argentyńczyków na zmianę

W rządach Javiera Milei społeczeństwo widzi szansę na zmianę swojej sytuacji. Tym bardziej, że prezydent elekt w czasie kampanii zapowiadał, że nie zamierza ograniczać się do półśrodków, tylko przeprowadzić rewolucję gospodarczą w bardzo wielu obszarach. – Z latynoamerykanistką i ekonomistką z Uniwersytetu Warszawskiego, dr Joanną Gocłowską-Bolek, na temat wyborów prezydenckich w Argentynie i sytuacji polityczno-społecznej w Buenos Aires i w Ameryce Łacińskiej, rozmawia Michał Ruszczyk.

Michał Ruszczyk: Niedawno w Argentynie odbyła się druga tura wyborów prezydenckich, którą wygrał Javier Milei. Kim on jest?

Dr Joanna Gocłowska-Bolek: Javier Milei jest znanym ekonomistą w Argentynie o bardzo skrajnych poglądach i skandalicznych wypowiedziach.

W czasie kampanii wyborczej określał siebie jako libertarianina, zwolennika wszelkich wolności o prawicowym światopoglądzie. Należy powiedzieć, że przyszły prezydent jest osobą, która nie ma żadnego doświadczenia politycznego.

Czy można porównać Javiera Mileia do Donalda Trumpa?

Tak i tego rodzaju porównania w czasie kampanii się pojawiały. Tym bardziej, że Milei inspiruje się Donaldem Trumpem czy Jairem Bolsonaro. Sądzę, że pewną część społeczeństwa mogło to zachęcić do oddania głosu na niego, zwłaszcza że wielu Argentyńczyków jest rozczarowana dotychczasowymi rządami i coraz bardziej pogarszającą się sytuacją gospodarczą.

Javierowi Mileiowi udało się przekonać tę część społeczeństwa do swoich propozycji, które są radykalne, jak chociażby likwidacja Banku Centralnego czy dolaryzacja gospodarki. To przemówiło do sporej części społeczeństwa, która mimo, iż nie akceptuje jego skandalicznych wypowiedzi, postanowiła na niego oddać głos. Tym bardziej, że przed II turą złagodził swoją narrację i nie posługiwał się, aż tak skrajnym językiem proponując legalizację rynku ludzkimi organami, utworzenia dla dzieci rynku pracy, w sytuacji, gdy rodzice nie mają środków finansowych, żeby się dzieci chodziły do szkoły, wówczas powinny pracować czy zaostrzenie przepisów prawa aborcyjnego.

Milei w czasie kampanii wyborczej zapowiadał likwidację Banku Centralnego, dolaryzację waluty argentyńskiej, legalizację handlu ludzkimi organami, zakaz aborcji, powszechne prawo do posiadania broni palnej oraz cięcia w wydatkach socjalnych. Jak Pani sądzi, dlaczego mimo takich deklaracji, Javierowi Mileiowi udało się wygrać wybory prezydenckie?

Propozycje, które prezentował Milei, zostały uznane przez społeczeństwo argentyńskie jako dobre rozwiązania, gdyż przyszły prezydent zaproponował bardzo proste rozwiązania na złożone problemy, co trafiło na podatny grunt. Jako jeden z takich przykładów można podać inflację, która wynosi obecnie ponad 140%, a jak wynika z wyliczeń Banku Centralnego, do końca tego roku może wzrosnąć do 185%. To zaś mocno wpływa na codzienne życie Argentyńczyków.

Należy powiedzieć, że równie proste rozwiązanie Milei proponuje w sprawie olbrzymich wydatków państwowych, gdyż chce zlikwidować resort edukacji i kultury lub przynajmniej ograniczyć ich finansowanie, tak żeby stworzyć iluzję jakiegoś rozwiązania. Tym bardziej, że do tej pory propozycje, które były przedstawiane przez obecną klasę polityczną w wielu sprawach, nie spełniły oczekiwań społecznych, a tylko pogłębiły niepokoje społeczne. W takiej sytuacji pojawia się Javier Milei, który jest outsiderem politycznym, w czasie kampanii obraża dotychczasową klasę polityczną i proponuje bardzo proste rozwiązania.

Jak Pani sądzi, dlaczego mimo radykalnych deklaracji wyborczych prezydenta-elekta, Sergio Massa nie potrafił ich wykorzystać w kampanii wyborczej?

Głównym kontrkandydatem Javiera Milei w II turze był peronista i minister gospodarki, Sergio Massa, który jest kojarzony z obecną władzą, która ponosi odpowiedzialność za kryzys gospodarczy. Zaś Sergio Massa w oczach wielu Argentyńczyków ponosi największą odpowiedzialność za obecną sytuację, gdyż jako minister gospodarki nie zrobił nic, żeby ją zmienić, co doprowadziło do jeszcze większej inflacji. W takiej sytuacji wielu wyborców zdecydowało się oddać swój głos na Milei, gdyż ewentualna prezydentura Massy oznaczałaby dla Argentyny przedłużający się kryzys gospodarczy i brak konkretnych kroków w celu jego rozwiązania.

Argentyńczycy oczekują zmiany. Jak Pani sądzi, czy Javier Milei spełni pokładane w nim nadzieje społeczne, zwłaszcza że według najnowszych danych inflacja wynosi ponad 140%?

Nie jest gwarancją, ale pewną nadzieją na poprawę sytuacji w kraju, który pogłębia się w coraz większym kryzysie gospodarczym. W rządach Javiera Milei społeczeństwo widzi szansę na zmianę tej sytuacji. Tym bardziej, że prezydent elekt w czasie kampanii zapowiadał, że nie zamierza ograniczać się do półśrodków, tylko przeprowadzić rewolucję gospodarczą w bardzo wielu obszarach.

Z drugiej strony, trudno powiedzieć, czy jest to możliwe, gdyż nie ma on żadnego zaplecza politycznego, które umożliwiłoby mu podjęcie konkretnych kroków. A więc będzie musiał współpracować z ugrupowaniami, które udzieliły mu wsparcia w II turze, a na ten moment trudno przewidzieć, na ile będą one chciały realizować jego program, jak i również czy Javier Milei będzie zdolny do takiej współpracy. W takiej sytuacji może to dla niego oznaczać, że bardzo szybko wyborcy się od niego odwrócą, gdyż jego prezydentura nie przyniesie żadnych oczekiwanych rezultatów.

Prezydent-elekt opowiada się za całkowitą zmianą w polityce gospodarczej i zagranicznej. Co może to oznaczać dla Argentyny?

Javier Milei chce zerwać lub przynajmniej ograniczyć relacje gospodarcze z Brazylią i Chinami. To wybrzmiało wyraźnie w czasie kampanii, gdyż liderów tych państw obrażał, nazywając ich „komunistami”, co w Brasilii i Pekinie zostało odebrane z olbrzymią konsternacją. Czas pokaże, jak ułożą się te relacje, ale sądzę, że ograniczenie relacji gospodarczych z Chinami będzie mało możliwe, gdyż jest to strategiczny partner Argentyny. A zatem wątpię, żeby udało się podjąć jakieś działania w tej sprawie, gdyż bardzo trudno byłoby uzyskać zgodę Parlamentu i biznesu.

Niemniej sama deklaracja pokazuje kierunek, który chce obrać Milei w polityce zagranicznej. A więc nawiązanie bliższej relacji ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie wkrótce mają się także odbyć wybory prezydenckie i dopiero po nich będzie można mówić, jak będzie wyglądała ewentualna zmiana w polityce zagranicznej Argentyny, gdyż trudno przewidzieć rozstrzygnięcia wyborcze w USA.

Jak Pani sądzi, czy Mileiowi uda się utrzymać dobre relacje z Chinami w sytuacji, gdy zależy mu również na dobrych relacjach ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie mają się odbyć wkrótce wybory prezydenckie?  

Trudno powiedzieć. Sądzę jednak, że mimo narracji z kampanii wyborczej, współpraca z Chinami i Brazylią, nadal będzie utrzymywana ze względów pragmatycznych, ale nie będzie pogłębiana. Jako przykład należy powiedzieć, że niedawno Argentyna została zaproszona do grupy BRICS, ale propozycja rozszerzenia pojawiła się przed wyborami. Javier Milei jednoznacznie stwierdził, że nie zamierza dołączyć do BRICS. To z kolei również może doprowadzić do załamania relacji z Chinami, ale także z innymi państwami, które są członkami tej grupy, jak na przykład Rosja lub Indie.

Jeśli Argentyna zerwałaby współpracę z Pekinem, czy mogłaby odnowić swoje stosunki z Tajpej?

Myślę, że ewentualne zerwanie stosunków Buenos Aires z Pekinem jest mało możliwym scenariuszem. Co najwyżej prezydent Milei może ograniczyć relacje gospodarcze, ale nie zerwie stosunków dyplomatycznych, gdyż nie uda mu się uzyskać, aż tak dużego poparcia dla tego rodzaju przedsięwzięcia.

Co prezydentura Javiera Mileia może oznaczać dla regionu, ale również dla Argentyny, w sytuacji gdy prezydent-elekt za swoich politycznych idoli uznaje Donalda Trumpa i Jaira Bolsonaro?

Po wyborach prezydenckich w Argentynie, Bolsonaro i Milei odbyli rozmowę, w czasie której zadeklarowali, że będą ze sobą współpracować. Jest to istotne, gdyż Bolsonao z pewnością będzie się starał odzyskać władzę w Brazylii, a więc trudno przewidzieć, jak mogą się ułożyć relację Mileia z Lulą da Silvą, ale z pewnością może nie być to łatwa współpraca. Niestety w wyniku narastającej frustracji i zniecierpliwienia społecznego, które nie widzi poprawy swojej sytuacji do władzy dochodzą w państwach latynoamerykańskich outsiderzy polityczni, którzy przez społeczeństwo nie są postrzegani jako skorumpowani i zazwyczaj nie są kojarzeni z obecną klasą polityczną, która nie daje żadnej nadziei na zmianę sytuacji polityczno-gospodarczo-społecznej.

Co ten trend może oznaczać dla przyszłości regionu?

Sytuacja się zmienia, a społeczeństwa latynoamerykańskie są coraz bardziej zniecierpliwione brakiem perspektyw na polepszenie sytuacji gospodarczej. Najlepszym tego przykładem jest fakt, że w kolejnych państwach Ameryki Łacińskiej na najwyższe urzędy państwowe są wybierani ludzie, którzy nie są w żaden sposób kojarzeni z dotychczasową klasą polityczną. Tym bardziej, że w regionie coraz bardziej rośnie liczba osób, żyjących w skrajnym ubóstwie, co jest poważnym problemem i wyzwaniem dla przyszłego prezydenta, który jako remedium zapowiada cięcia budżetowe na instytucje odpowiedzialne za funkcjonowanie państwa.

Jak Pani sądzi, czy zwrot ku politycznym outsiderom lub politykom o poglądach konserwatywnych będzie zmianą oczekiwaną przez mieszkańców Ameryki Łacińskiej?

Prezydentura Jaira Bolsonaro pokazała, że nie. Tym bardziej, że były już prezydent Brazylii został wybrany w ramach tego trendu, ale w czasie pełnienia przez siebie urzędu nie sprostał wyzwaniom, które przed nim stały. Natomiast w znaczący sposób pogorszył życie Brazylijczyków i przyczynił się do jeszcze większego rozczarowania, gdyż pozycja Brazylii w sposób znaczący spadła na arenie międzynarodowej.

Jaka jest sytuacja polityczno-społeczna w Buenos Aires?

Społeczeństwo jest podzielone. Mimo iż udział w wyborach w Argentynie jest obowiązkowy, to do urn wyborczych poszło 74% uprawnionych do głosowania obywateli, co oddaje nastroje społeczne. Javiera Mileia w II turze poparło 56%, a jego kontrkandydata 44%, co pokazuje, że społeczeństwo opowiedziało się za zmianą. Jednocześnie są obawy, gdyż Argentyńczycy mają świadomość, że Milei zapowiadał dolaryzację gospodarki. A więc są spore obawy, ale również nadzieje, że sytuacja nie ulegnie jeszcze większemu pogorszeniu.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Avatar photo
Michał Ruszczyk

Pierwsze kroki w dziennikarstwie stawiałem w miesięczniku "Nasze Czasopismo". Następnie współpracowałem z portalami informacyjnymi - Crowd Media, wiadomo.co, koduj24. Redaktor telewizji internetowej Video Kod. Założyciel i członek zarządu stowarzyszenia Kluby Liberalne. Sympatyk stowarzyszenia Koalicja Ateistyczna. Były członek N. Autor audycji OKO NA ŚWIAT w Radiospacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *