Alkoafera! Andrzej Duda dostał w prezencie dziesięć flaszek. Lepiej ich nie ruszać

Screenshot: YouTube/Onet
Andrzej Duda jest na liście polityków, którzy dostali podejrzaną śliwowicę od byłego prezydenta Czech. Alkohol nie miał akcyzy i wygląda na to, że był… zlewkami po niedopitych resztkach.
To ich ugościł!
Alkohol i polityka to nierozłączna para od wielu lat. Ileż to był afer i aferek podlanych mocnym trunkiem – nawet na najwyższych szczeblach władzy. I nic się w tej sprawie nie zmienia. W ostatnich tygodniach znowu głośno było o alkoholu w polskim parlamencie (u was w pracy też się można napić wina albo piwa do obiadu?) i skutkach jego nadużywania – najpierw „bohaterem” mediów został Ryszard Wilk z Konfederacji, później ze swojego uzależnienia tłumaczył się Andrzej Szejna, który wydał nawet w tej sprawie specjalne oświadczenie. Teraz w alkoaferę został wplątany Andrzej Duda.
Wszystko za sprawą wizyt dyplomatycznych. Wiadomo, jak się jedzie w goście to wypada coś ze sobą wziąć, a jak się przyjmuje gościa to warto, żeby na odchodne coś mu wręczyć. I tak się składa, że były prezydent Czech Milosz Zeman też chciał być dobrym gospodarzem, więc obdarowywał zagranicznych gości swoją ulubioną śliwowicą. I tak Andrzej Duda dostał łącznie dziesięć butelek, prezydentka Węgier Katalin Novak osiem, a prezydent Izraela Jicchak Herzog aż 20.
Niczego nie wylewać, przyda się
I w tym miejscu pojawia się problem. Jak się okazuje,ozdobne butelki wręczane przez Zemana (z jego osobistym autografem!) w latach 2013-2023 nie miały akcyzy. Co gorsza, śledczy zajmujący się sprawą ustalili, że było to zlewki z resztek niedopitych alkoholi. Wyobrażacie sobie ten absurd?
– Panie prezydencie, będzie pan jeszcze pił tę śliwowicę?
– Już nie, tylko tego nie wylewajcie do zlewu. Tam stoi pusta butelka, przelejcie, to się komuś da w prezencie.
– A co z kieliszkami?
– Też nie wylewajcie. Szkoda marnować, ktoś się jeszcze z tego ucieszy!
No wstyd jak cholera, ale to nie koniec. Jak informują czeskie media, kancelaria prezydenta Czech kupowała na faktury wspomniane ozdobne, puste butelki po 500 zł za sztukę. Śmierdzi to wałkiem z kilometra. No i jeszcze jedno – faktury wystawiała firma będąca… serwisem samochodowym, która – co oczywiste – nie posiadała koncesji na sprzedaż alkoholu.
Źródło: Interia.pl