Pełnomocnik posłanki Filiks przedstawia wstrząsającą teorię. To DLATEGO prorządowe media rozpętały nagonkę?
Mecenas Mikołaj Marecki, pełnomocnik Magdaleny Filiks, podał prawdopodobną przyczynę odpalenia afery hejterskiej.
ReklamaReklama
15-letni Mikołaj, syn Magdaleny Filiks, popełnił samobójstwo po fali hejtu, która przelała się przez rządowe media i internet. Na razie nie wiadomo, kto i w jaki sposób pozyskał dane ze śledztwa i przekazał je pracownikowi Radia Szczecin, Tomaszowi Dulkanowskiemu. Mecenas Mikołaj Marecki w rozmowie z TVN24 przypuszcza, skąd mógł nastąpić wyciek.
Będą pozwy
Pełnomocnik Magdaleny Filiks był gościem programu „Fakty po faktach” w TVN24 i został zapytany o kroki, jakie ma zamiar teraz podjąć. W pierwszej kolejności stwierdził, że oczekuje na wszczęcie przez prokuraturę śledztwa z urzędu. Według jego informacji, śledczy nadal ociągają się z podjęciem takiej decyzji.
Mikołaj Marecki powiedział, że aktualnie jest zbierany materiał dowodowy, który pozwoli na postawienie zarzutów osobom doprowadziły do identyfikacji syna posłanki. Zapowiedział również pozwy wobec tych osób.
Wskazywał przy tym, że „trzeba też zrozumieć, że to jest trudny moment, wymaga czasu żałoby i przyjdzie czas na działania”. – To nie jest taka prosta sytuacja, że stała się zła rzecz i trzeba reagować, bo najpierw trzeba się zmierzyć z tą olbrzymią tragedią, która dotknęła tę rodzinę – powiedział.
W tle afera ludzi Ziobry?
Do tej pory chyba nikt tak otwarcie nie powiedział, czemu nagle odpalono rzekomą aferę pedofilską. Mecenas Mikołaj Marecki wiąże tę sprawę z działaniami Magdaleny Filiks. Posłanka zaczęła wyciągać na światło dzienne brudy z Lasów Państwowych, które są pod butem Solidarnej Polski.
– Przez rok od zakończenia tego postępowania, a ponad dwa lata od zawiadomienia, jednak ta sprawa nie ujrzała światła dziennego. Teraz, kiedy posłanka Magdalena Filiks ujawnia kwestie wrażliwe dla środowiska Solidarnej Polski, na czele którego stoi minister Ziobro, dotyczące finansów tej partii, dotyczące Lasów Państwowych i zatrudnionych tam ludzi, nagle po – teraz nie potrafię powiedzieć dokładnie, po jakim czasie, ale około dwóch tygodniach – w przestrzeni publicznej jest ujawniana ta sprawa – sugeruje wymownie.
Mecenas przypuszcza, że akta sprawy wyciekły z prokuratury. Wczoraj Maciej Strączyński, prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie, kategorycznie zaprzeczył, że dane wrażliwe wypłynęły z tego sądu. Adwokat Mikołaj Małecki powiedział, że nie ma powodu dla którego miałby nie wierzyć Maciejowi Strączyńskiemu.
Źródło: TVN24.pl