Emilewicz zrobiła TO na oczach własnego dziecka, teraz żenująco się tłumaczy. „Byłam przekonana, że…”
Jadwiga Emilewicz złamała prawo na oczach swojego syna kierując samochodem. Czy była wicepremier podda się karze?
Jadwiga Emilewicz jest znana głównie z tego, że ma problemy ze słuchem, ale nie to jest jej aktualnym problemem. „Fakt” przyłapał byłą wicepremier na łamaniu obowiązujących przepisów prawa drogowego. Jak przypomina dziennik, to nie pierwszy drogowy „wyskok” Emilewicz.
Na oczach syna
Jadwiga Emilewicz uczestniczyła w niedzielę w programie „Kawa na ławę” w TVN24. Po programie udzieliła krótkiego wywiadu dziennikarce stacji i wsiadła do samochodu. Nie odjechała co prawda z piskiem opon, ale jak pisze „Fakt” poruszała się po Warszawie z dużą prędkością.
Na ulicy Batalionu AK Bałtyk Jadwiga Emilewicz zignorowała nakaz jazdy prosto i zawróciła. To wykroczenie jest zagrożone mandatem od 200 do 400 zł. Jak ustalił „Fakt”, pani poseł wiozła swojego syna – informuje gazeta.
Według inspektora Marka Konkolewskiego, takie zachowanie jest niedopuszczalne. – Dziecko to szczególny pasażer, który zawierzył matce życie i zdrowie.
Pani Emilewicz powinna dmuchać na zimne, a nie ostentacyjnie łamać przepisy – mówi stanowczo. – Złamała prawo na oczach syna, dla którego niewątpliwie jest autorytetem. Na pewno jest to wykroczenie, które się rzuca w oczy – podkreśla.
Poddam się karze
Posłanka była wyraźnie zdziwiona, gdy dziennikarze „Faktu” do niej zadzwonili. – Po wyjeździe z TVN odbierałam po drodze syna i zawoziłam go na dodatkowe zajęcia właśnie przy ul. Batalionu AK Bałtyk. Był już trochę spóźniony na zajęcia – powiedziała.
Wiem, w którym miejscu na ul. Batalionu AK Bałtyk zawracałam, bodaj przy ulicy Marii Cetysówny. Byłam przekonana, że tam można zawracać, że nie ma tam zakazu skrętu w lewo. Zawracałam zatem w najlepszej wierze, że nie łamię przepisów – dodaje. W rozmowie z gazetą zapewnia, że jeśli złamała przepisy to podda się karze.
„Fakt” przypomina, że w 2020 roku rządowa limuzyna z Jadwigą Emilewicz na pokładzie pędziła do KPRM, nie zważając na ograniczenie prędkości. W grudniu tego samego roku, Emilewicz zignorowała czerwone światło i nie poniosła żadnych konsekwencji.
Źródło: Fakt.pl