Ksiądz wkurzył parafian. Ci zorganizowali iście diabelską akcję odwetową
W Olszówce w powiecie limanowskim (woj. małopolskie) doszło do buntu przeciwko proboszczowi. Ks. Jan Kuna ma zatajać przed wiernymi finanse parafii i być niegrzecznym dla dzieci. Mieszkańcy w ramach protestu zorganizowali iście diabelską akcję odwetową.
Parafianie vs. ksiądz
Historia ta zaczyna się jak u Hitchcocka. W styczniu br. doszło bowiem do ataku phishingowego na księdza. W efekcie parafia w Olszówce straciła aż ponad 400 tys. zł. Było to jednak winą duchownego, który kliknął w link, jaki przesłali mu hakerzy, którzy potem wyczyścili konto, do którego miał on dostęp. Parafian wyraźnie to wkurzyło.
— My tego księdza już tu nie chcemy.
Utracił nasz szacunek i zaufanie, bo zachowuje się jak „pan na włościach”, który ciągle żąda od nas tylko kopert z pieniędzmi — powiedział Onetowi jeden z mieszkańców wsi.
Dodał, że mieszkańcy Olszówki chcieli dowiedzieć się od księdza, jaki jest obecny stan finansów parafii. Zorganizowali nawet spotkanie, na które został zaproszony. Problem w tym, że… nie przyszedł. W ramach protestu i chyba z podszeptem diabła za uchem, wierni od tamtego czasu wrzucają na kościelną tacę po groszu. Daje to po mszy nierzadko nawet dwa złote, co jednak trudno – zwłaszcza przy obecnej inflacji – uznać za dużą kwotę.
Na aferze cierpią jednak też… dekarze. Jesienią 2022 r. ksiądz wymienił bowiem poszycie dachu kościoła. By jednak sfinansować tę modernizację, wierni mieli przynosić mu datki w kopertach.
— I prawie każda rodzina przyniosła te pieniądze jeszcze w starym roku — wspomina kolejny z rozmówców Onetu. — Stąd ksiądz na koncie miał aż 400 tys. zł. To te pieniądze mu niby ukradli. Niby, bo my chcemy na to dowodów. Chcemy to konto zobaczyć. A ksiądz pokazać nam nie chce. Inna sprawa, że niemal każdy z nas się zastanawia, dlaczego ksiądz, gdy już miał te pieniądze, to nie zapłacił za blachę i robotników od razu, tylko trzymał taką sumę na koncie. To wygląda dziwnie – dodał.
Dzieci to CKM-y
Ksiądz nie jest zresztą ogólnie biegły w ocieplaniu swojego wizerunku. Lubi bowiem też obrażać dzieci. Nazywa je „CKM-ami”, co w jego języku ma oznaczać „ciężko kapujące mózgi”. Dziewczynkom zarzuca zaś, że „wyglądają jak deski”.
Co na to duchowny? Rozmawiał z portalem limanowa.in. Twierdzi, że większość zarzutów to kłamstwa. W przypadku sformułowania „CKM-y” przyznał, że użył tego sformułowania w obecności uczniów, ale nie mówił tak o nich samych.
Wszystko jasne? Nie do końca, bowiem ksiądz nadal chce od swoich wiernych kolejnych wpłat na spłatę długu zaciągniętego u dekarzy. Parafianie zaś nadal przynoszą mu nie koperty z banknotami, ale jednogroszówki…
Jaki będzie finał sprawy? Pozostaje mieć nadzieję, że ksiądz zostanie przeniesiony do innej parafii. A dekarze spłaceni (tak, ich jest nam szkoda najbardziej).
Źródło: Onet, limanowa.in