Wystarczyły dwa słowa Dziemianowicz-Bąk, by Szydło wyszła z siebie. Była premier ruszyła bronić polszczyzny

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk już irytuje Beatę Szydło. Wszystko przez używanie feminatywów, które – wg byłej premier – niszczą polszczyznę.

Ministerka, ministra, polityczka i gościni

13 grudnia miało miejsce zaprzysiężenie rządu Donalda Tuska u prezydenta Andrzeja Dudy. Następnie nowi ministrowie udali się do swoich resortów, by zabrać się do pracy. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, nowa ministerka ministra rodziny, pracy i polityki społecznej, opowiadała w środę w TVN24 w „Kropce na i” o swoich pierwszych decyzjach i planach.

– Nie ma wątpliwości co do tego, że nic, co dane, nie zostanie odebrane. Świadczenia dla polskich rodzin zostaną utrzymane – mówiła u Moniki Olejnik. – Kobiety nie chcą dzieci, boją się zachodzić w ciążę z kilku powodów. Są to powody takie, jak m.in. niemal całkowity zakaz przerywania ciąży w Polsce. Kobiety boją się, że jeśli coś się wydarzy, coś się stanie, to lekarze nie udzielą pomocy – komentowała zmiany, jakie w prawie w ostatnich latach wprowadził PiS.

Ministerka Dziemianowicz-Bąk zaznaczyła, że, zdaniem Lewicy, „to kobieta ma w swoim własnym sumieniu rozstrzygać, czy chce być w ciąży, czy nie”. – A jeśli kobieta przychodzi do lekarza to nie przychodzi po to, żeby słuchać kazania czy umoralniania, czy pouczeń. Nie musi jej w ogóle interesować sumienie danego lekarza – dodała.

Szydło atakuje Lewicę

Z jej słowami na pewno nie zgadza się Beata Szydło. Była premier, która ostatnimi czasy chętnie komentuje rzeczywistość polityczną na platformie X, od samego początku jest zirytowana językiem ministerki. Wszystko przez feminatywny. Dziemianowicz-Bąk używa wobec nazewnictwa swojego stanowiska i pełnionej funkcji żeńskich form gramatycznych nazw i zawodów jak „polityczka” czy „ministra”.

W komunikacie ministerstwa na platformie X dotyczącym występu Dziemianowicz-Bąk u Moniki Olejnik użyto napisano, że „Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk będzie gościnią programu Kropka nad I w TVN24”. Beata Szydło zareagowała natychmiast.

– W jakim języku jest ten wpis? Lewica zaczyna używać urzędów państwowych, żeby promować swoją zideologizowaną nowomowę – napisała wzburzona europarlamentarzystka Prawa i Sprawiedliwości. – Swoją drogą, PiS obejmując władzę, natychmiast zajął się w tym ministerstwie przygotowaniem programu Rodzina 500+ oraz innymi reformami społecznymi. Obecna władza woli się skupić na niszczeniu poprawnej polszczyzny – dodała była premier.

 

Językoznawcy tłumaczą

Warto w tym momencie oddać głos prof. Jerzemu Bralczykowi, bo umówmy się – Szydło może być co najwyżej specjalistką od doboru broszki do garsonki, a nie zasad języka polskiego. Językoznawca w rozmowie z serwisem Gazeta.pl zwrócił on uwagę na genezę form „ministra i ministerka”. Jak się okazuje, ministra wywodzi się od słowa minister, które pochodzi z języka łacińskiego i oznacza sługę, pomocnika.

– Tradycja polska, czyli pewien wzorzec słowotwórczy, daje nam pierwszeństwo w przypadku ministerki – ocenił językoznawca. Jako przykład słów utworzonych w podobny sposób podał m.in. dyrektora i dyrektorkę. Ale nie jest tak, że ministra jest formą niepoprawną.

Już przed laty Rada Języka Polskiego przyznała, że takie formy jak „ministerka”, „premierka” czy też „ministra”, „premiera” są skonstruowane najzupełniej poprawnie. Jak przypomnieli językoznawcy w komunikacie z 2012 r., końcówka — a jest wykorzystywana w przypadku nazw o charakterze przymiotnikowym, np. przewodniczący – przewodnicząca, służący – służąca, habilitowany – habilitowana.

Źródło: o2.pl/gazeta.pl

4 Odpowiedzi na Wystarczyły dwa słowa Dziemianowicz-Bąk, by Szydło wyszła z siebie. Była premier ruszyła bronić polszczyzny

  1. Jadwiga pisze:

    O ile jestem wielkim przeciwnikiem p.Szydło tak tutaj się z nią zgadzam . Może to i poprawnie językowo ale dla mnie brzmi komicznie i obniża powagę urzędu.

  2. Rico pisze:

    Jestem staroświecki i te wszystkie okaleczenia języka polskiego, wbew temu co pieprzą różnej maści językoznawcy po porstu mnie wkurwiają, np. ginekolo,, żka”,a jak nazwać kobietę pilotkę-pilotolożka, a pni z podczerwonej latarni-kurwolożka? Czy młodzi imbecylowaci dziennikarze poprzestaną na tym? Gdzie oni uczyli się gramatyki? Chyba u Rydzyka, albo na KUL-wie. Kupują,, tą” rzecz a nie,, tę”, wojna toczy się,, w” Ukrainie, a nie na, kobiety nie odmieniają swojego nazwiska pozostając przy męskiej formie, pewnie myślą o światowej karierze, będzie cudzoziemcom łatwiej zapamiętać,, y”zamiast,, a”, ,, ski”zamiast,, ska”A w ogóle to nie ma w tym kraju rozgarniętych ludzi którzy zachamowaliby nachalność używania angielszczyzny we wszelkich formach. Na razie w tym kraju żyje kilkadziesiąt milionów zwłaszcza starszych osób które nie mają obowiązku znać języka angielskiego. Szczególnym trucicielem języka są polskojęzyczne stacje telewizyjne, gdzie większość importowanych,, szołów” ta angielskie nazwy.

  3. Włosek pisze:

    Uważam, że p Szydło ma rację. To co z j. polskim wyprawiają naukowcy tacy jak Bralczyk woła o pomastę do nieba.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *