Wiadomo, dlaczego Morawiecki tak prze do podjęcia próby stworzenia rządu. Chodzi o 500 mln zł

Już wiadomo, czemu Mateusz Morawiecki tak prze do podjęcia próby stworzenia rządu.
W ostatniej chwili chce zagarnąć posady warte 500 mln zł.

W tym tygodniu Andrzej Duda prowadził konsultacje ze wszystkimi sejmowymi ugrupowaniami. Prezydent chciał pokazać, że jest ważny, więc wymyślił sobie rozmowy o sejmowej większości. Cała Polska od dwóch tygodni wie, że tylko Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica mają 248 mandatów w Sejmie i mogą powołać marszałka i premiera. Do Pałacu Prezydenckiego przyjechał także Mateusz Morawiecki i opowiadał dyrdymały o rozmowach z częścią opozycji na temat zbudowania większości.

Pazerność i stanowiska

Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, Mateusz Morawiecki upiera się przy tworzeniu rządu, żeby zagrać na czas. Czas jest mu potrzebny do położenia łapy na Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), a konkretnie chodzi o wybór jej szefa. Gazeta potwierdziła tę informację w kilku niezależnych źródłach.

5-letnia kadencja obecnego przewodniczącego – Jacka Jastrzębskiego – kończy się 23 listopada. I to właśnie premier decyduje, kto go zastąpi. Co więcej, to premier na wniosek szefa Komisji wybiera też wiceprzewodniczących KNF. –Dla Morawieckiego to szczególnie ważna instytucja, sam wywodzi się z systemu bankowego i wie, jak ważny jest swój człowiek w KNF – słychać w rządzie.

KNF to budżet ponad 500 mln zł, w komisji pracuje prawie 1400 osób, a średnia pensja wynosi 11 tys. zł. Jasne, że nie wszyscy tam trafią, ale menedżerowie bliscy Morawieckiemu już mają szansę. To arka Noego dla ludzi premiera. Są w stanie przetrwać rządy opozycji, które będą niczym potop – mówi ważny polityk PiS.

Kompetencje przewodniczącego KNF

Szef KNF ma dużą władzę i może np. blokować nominacje na prezesów spółek finansowych takich jak: PKO BP, Pekao SA, czy PZU. Mówiąc obrazowo, KNF może utrudniać przyszłemu rządowi mianowanie nowej kadry menedżerskiej.

Przewodniczący KNF może także decydować o finansach banków. Razem z innymi członkami komisji wskazuje, czy mogą wypłacić dywidendę akcjonariuszom, czyli też do budżetu państwa. Tylko w 2023 r. do budżetu ma wpłynąć 2,2 mld zł z dywidend od giełdowych spółek.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Bartosz Wiciński

Polityką zainteresowałem się w momencie wybuchu afery Rywina. 12 lat temu założyłem bloga politycznego na prawicowej platformie Salon24.pl. Popełniłem tam ponad 400 wpisów i toczyłem pierwsze potyczki słowne z całą rzeszą wyborców PiS. Jak to w życiu blogera bywa, raz wychodziły lepsze teksty, a raz gorsze. Salon24.pl to była dobra szkoła. W CrowdMedia.pl zaczynałem od pisania własnych artykułów o polityce. Teraz zajmuje się głównie opisywaniem newsów, czego musiałem się sam nauczyć. Z wykształcenia jestem księgowym, ale nigdy do żadnej kratki nie wpisałem ani jednej cyferki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *