Wędliniarze od zatrutej galarety usłyszeli zarzuty. Klientów nie brakowało. „Ustawiały się kolejki”
Małżeństwo z Nowej Dęby, które handlowało domową galaretą, usłyszało zarzuty. Po zjedzeniu ich wyrobu zmarł mężczyzna, dwie osoby są w szpitalu.
O zatrutej galarecie z Nowej Dęby cała Polska usłyszała w minioną sobotę. Na lokalnym targowisku, jak zwykle, pojawiło się małżeństwo, które prosto z samochodu oferowało swoje domowe wyroby. Problem w tym, że sprzedawane mięso nie miało żadnych badań, a co za tym idzie na jego sprzedaż nie było pozwolenia. Niestety, nie brakowało też chętnych na ich ofertę.
— Przyjeżdżało też auto z kurczakami, ale wędliny mieli tylko oni — opowiadali mieszańcy w rozmowie z „Faktem”. I dodawali, że do „wędliniarzy” zawsze ustawiały się długie kolejki. — Parkowali na skraju bazaru. To już poza naszym terenem, dlatego nawet nie płacili placowego — relacjonował mężczyzna, który zbiera opłatę targową.
Niestety, efekty ich mięsnego biznesu są opłakane. W sobotę zmarł mężczyzna, który zjadł zatrutą galaretę. Jego żona (na szczęście nie zdążyła zjeść galarety) zadzwoniła po karetkę, ale reanimacja w drodze do szpitala zakończyła się niepowodzeniem. Wiadomo, że łącznie sprzedano sześć galaretek. Dwie kolejne osoby po otrzymaniu alertu SMS zgłosiły się na policję, a dwie emerytki, które również kupiły wyroby „wędliniarzy” w poważnym stanie trafiły do szpitala. Wciąż nie wiadomo, co z szóstą galaretą i jej nabywcą.
Małżeństwo, które handlowało swoimi wyrobami, zostało zatrzymane w niedzielę rano. Oboje trudnią się hodowlą trzody chlewnej. Sami wytwarzają wędliny i je sprzedawali na targowiskach. Policja znalazła w ich domu 20 kg gotowych wyrobów mięsnych, które teraz zostaną przebadane w laboratorium.
Wiadomo też, że małżeństwo „wędliniarzy” usłyszało zarzuty prokuratorskie. Jak przekazał prokurator Andrzej Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu, parze został postawiony zarzut z artykułu 160 paragraf 1 Kodeksu karnego, że „działając wspólnie i w porozumieniu narazili na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu trzy ustalone osoby poprzez sprzedaż im galarety mięsnej uprzednio wyrobionej we własnym gospodarstwie domowym, z mięsa zwierząt niewiadomego pochodzenia, które nie były ewidencjonowane, bez spełnienia wymagań do prowadzenia produkcji wyrobów mięsnych” – informuje TVN24. Grożą im za to 3 lata więzienia.
Jak dodał prokurator Dubiel, podejrzani przyznali się do zarzucanego im czynu i odmówili składania wyjaśnień. Nie zgodzili się także na odpowiadanie na pytania prokuratora. Prokuratura zastosowała wobec nich wolnościowe środki zapobiegawcze – dozór policji oraz zakaz produkcji wyrobów mięsnych i ich sprzedaży.
Źródło: TVN24/Fakt