W podłodze garażu znaleziono zwłoki. Sąsiedzi wstrząśnięci przerażającym odkryciem. „Tutaj była prawdziwa patologia”
Szokujące odkrycie. W podłodze garażu znaleziono zabetonowane ciało. Głos zabrali znajomi ofiary, 36-letniego Krzysztofa.
Okrutna zbrodnia
Szokującego odkrycia dokonano w jednej z posesji we wsi Płaczewo w niedzielny poranek. W podłodze garażu odnaleziono zabetonowane ciało Krzysztofa C. Informacje o możliwej zbrodni i ukryciu ciała funkcjonariusze wejherowskiej policji otrzymali od osoby postronnej. Do zgonu miało dojść w wyniku pobicia podczas libacji.
Zwłoki mężczyzny zostały zabetonowane w podłodze prywatnego garażu, dlatego do ich wydobycia niezbędna była pomoc strażaków. W sprawie okrutnej zbrodni zatrzymano łącznie 7 osób, z których część usłyszała już zarzuty.
Płaczewo to niewielka wieś w okolicy Wejherowa. 36-letniego Krzysztofa znała większość społeczności lokalnej. Mieszkańcy wioski nie kryją żalu, opowiadając, że mężczyzna nigdy nie miał kolorowego życia. W rozmowie z Faktem zdradzili, że ofiara zbrodni żyła bardzo skromnie. Krzysztof mieszkał sam i nie posiadał ani żony, ani dzieci. Lata temu zmarła mu matka a z siostrą widywał się bardzo rzadko.
„Przypuszczam, że stracił przez nich pieniądze, a potem życie”
Mieszkańcy Płaczewa zdradzili, że w życiu codziennym Krzysztofa pomagała mu „przyszywana ciocia”, która go wychowywała.
– Był pod opieką pomocy społecznej, ale pracował, gdzie się dało, bo przecież z pięniędzy, które otrzymywał z opieki, starczało mu ledwie na wynajem mieszkania. Był bardzo pracowity. Kładł kostkę brukową w jednej z firm budowlanych i chwytał się dorywczych prac u ludzi – powiedziała w rozmowie z Faktem znajoma Krzysztofa.
Ludzie z bliskiego otoczenia Krzysztofa podkreślali, że mężczyzna, którego zabetonowane ciało znaleziono w niedziele, był bardzo dobry, ale też i ufny. Prawdopodobnie te dwie cechy, wyczuła u niego rodzina, u której pracował.
– Z tego co wiem, to oni chcieli wziąć na niego kredyt. Podejrzewam, że chcieli go do tego zmusić. Wziął wypłatę z pracy i następnego dnia już go nie było. Przypuszczam, że stracił przez nich pieniądze, a potem życie. Chcieli go po prostu wykorzystać – zdradziła koleżanka ofiary.
Te same podejrzenia powtarzają w rozmowie z Faktem mieszkańcy Rybna, w którym pomieszkiwał Krzysztof. Rodzina, która zatrudniała mężczyznę, nie cieszy się dobrym zdaniem wśród lokalnej społeczności.
– Tutaj mieszka Daria i jej drugi mąż Arek. Ona z pierwszego małżeństwa ma piątkę dzieci w wieku od 2 do 9 lat. Mieszkała z nimi też jej mama. Arka wszyscy się bali, on jakiś rok, może dwa lata temu wyszedł z więzienia. Do nich cały czas przyjeżdżało jakieś towarzystwo, młodzi mężczyźni. Pili razem alkohol, były burdy. Zamykali się w tym garażu i robili libacje. Arek był agresywny, często rzucał się do bicia – opowiadała jedna z sąsiadek.
Niektórzy mieszańcy Rybna twierdzą, że Arkadiusz K. chciał zmusić Krzysztofa do podpisania umowy kredytowej.
– Od czasu jak wyszedł z więzienia, to tutaj była prawdziwa patologia. Miał dużo wódki, bo zrobił jakieś włamanie do sklepu. I podczas takiego spotkania przy alkoholu próbował nakłonić tego Krzysia do podpisania umowy, a że on nie chciał, to go zabili. I chyba ktoś musiał donieść policji, bo nie wiem, skąd wiedzieli. W niedzielę tutaj zjechało pełno policji i znaleźli go – zdradził jeden z sąsiadów.
Źródło: Fakt