To dlatego mąż Beaty Klimek został zatrzymany. Przerażające! „Kazał dzieciom cały dzień…”

PeterG/ Adobe Stock /fot. Gdziekolwiek jesteś/Facebook
Mąż poszukiwanej od pół roku Beaty Klimek usłyszał zarzut w sprawie znęcania się na dziećmi. To, co robił swoim dzieciom jest po prostu straszne.
Zatrzymany, ale nie chodzi o zaginięcie Beaty
47-letnia Beata Klimek, mieszkanka Poradza, zaginęła 7 października. Kobieta z samego rana odprowadziła dzieci na przystanek, a potem ślad po niej zaginął. Mąż Beaty Klimek, z którym była w trakcie rozwodu, twierdził od początku, że kobieta uciekła do kochanka z Niemiec.
W sprawie jest wiele tajemnic. Samochód, którym Klimek jeździła do pracy, został pod domem. Zniknęła za to torebka i telefon kobiety. Intrygującym zbiegiem okoliczności jest fakt, że akurat tego dnia w domu przestała działać kamera. „Fakt” dowiedział się, co w dniu zaginięcia Braty Klimek robił jej mąż. Mężczyzna był na swojej posesji, twierdzi, że widział, jak żona odprowadza dzieci na przystanek. Nie widział jednak jej powrotu – jak tłumaczył, sprzątał na tyłach domu.
Policja odwiedziła posesję męża zaginionej: służby przeczesywały znajdującą się tam sadzawkę. Pojawiła się też informacja, że laweta zabrała jeden z pojazdów należący do rodziny pana Jana. Nikt jednak nie został zatrzymany. Rodzina Beaty Klimek nie ma zamiaru się poddawać. Siostrzenica kobiety jeszcze w grudniu rozpoczęła nawet zbiórkę funduszy na skorzystanie z pomocy prywatnego detektywa na jednej ze stron internetowych.
Tygodnie mijają, a po kobiecie ani śladu. Wciąż jednak dużo się dzieje wokół jej męża. Niedawno Jan K. był przebadany wykrywaczem kłamstw, na jego posesji pojawiła się też koparka. We wtorek gruchnęła wiadomość, że mężczyzna został zatrzymany przez policję. I to prawda, jednak nie ma to związku z zaginięciem jego żony.
— We wtorek mąż Beaty Klimek został wyprowadzony ze swojego domu w kajdankach — przekazała „Faktowi” osoba z bliskiego otoczenia kobiety. Okazało się, że Jan K. usłyszał zarzut w sprawie znęcania się nad dziećmi.
Siostrzenica o wszystkim opowiedziała
– Sprawa dotyczy znęcania się nad dziećmi, czyli artykułu 207 Kodeksu karnego – powiedział TVN24 prokurator Łukasz Błogowski. – Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych czynów i złożył wyjaśnienia. Negował swoją winę i sprawstwo – dodał. Prokuratura musi teraz zweryfikować otrzymane informacje.
Po jego zatrzymaniu „Uwaga TVN” rozmawiała z jego siostrzenicą Olą. To, co wyznała jest po prostu przerażające. — Powiedziała mi, że dochodziło tam do przemocy, m.in. za złe zachowanie kazał dzieciom przez cały dzień trzymać ręce w powietrzu. Jeden z chłopców trafił przez to na SOR. Najstarszemu kazał jeść czekoladę, aż wywoła to odruch wymiotny, a za zgubienie skarpetki były kary cielesne — przekazał dziennikarz TVN zajmujący się sprawą.
Źródło: Fakt.pl, TVN24