TEGO nie dało się nie zauważyć. TVP tłumaczy dziwną sytuację. „Korespondent musiał skorzystać…”
Kolejna dziwna sytuacja w TVP. Internauci od razu zwrócili uwagę na sztuczne tło, które widniało za plecami korespondenta stacji. – Na żywo z placu Green Screen – kpią w komentarzach.
Korespondent TVP i dziwne tło
Rafał Stańczyk już od kilku lat prezentuje się widzom TVP w roli korespondenta z Waszyngtonu. Wcześniej relacjonował też dla TVP wydarzenia z Libii, Afganistanu, Ukrainy, Somalii czy Syrii.
Stańczyk pojawił się w wieczornym wydaniu „Wiadomości” z 6 września. Korespondent połączył się z Warszawą i opowiadał Danucie Holeckiej i widzom programu o zakupie przez polską armię 96 śmigłowców Apache. Dziennikarz występował na tle jednej z ulic Waszyngtonu. Internauci szybko jednak wyłapali, że coś jest nie tak.
Od razu rzuca się w oczy sztuczność tła. Ewidentnie widać, że korespondent stacji nie stoi na ulicy, a w studiu na zielonym tle, na którym nałożono widok ulicy. Oczywiście stało się to powodem do kpin.
– Pan korespondent TVP na żywo z Waszyngtonu z placu Green Screen – ironizuje jeden z internautów.
Pan korespondent #wiadomości #tvpis na żywo z Waszyngtonu z placu Green Screen. 😉😁 pic.twitter.com/LPIlj6pj0N
— FlasH (@FlasH_vikop) September 6, 2023
Sytuacja wygląda kuriozalnie, tym bardziej, że przecież Rafał Stańczyk jest korespondentem TVP w Waszyngtonie i przebywa tam na stałe. Portal WP Tekeshow postanowił zapytać o sprawę u samego źródła, czyli w telewizji zwanej publiczną.
– Relacja Rafała Stańczyka w „Wiadomościach” 6 września została przeprowadzona ze studia TVP w Waszyngtonie, z którego korespondent musiał skorzystać z powodu choroby operatora, o której dowiedział się przed wejściem na antenę – przekazała w odpowiedzi stacja.
Uciekł przed lampą
A może green screen jest po prostu bezpieczniejszy? Stańczykowi zdarzyła się już jedna niebezpieczna sytuacja podczas pracy. Rok temu korespondent łączył się ze studiem na Woronicza z Waszyngtonu, gdzie opowiadał widzom o podróży prezydenta USA Joe Bidena do Europy. W pewnym momencie na reportera runęła… lampa. Ten popisał się refleksem, zrobił błyskawiczny unik i, jakby nigdy nic, kontynuował relację.
– Doświadczenie z moich wojennych wyjazdów przydaje się nawet pod Białym Domem – żartował potem korespondent TVP.