Skandal na lotnisku w Gdańsku. Pasażer z niepełnosprawnością nie odleciał, Ryanair umywa ręce. „Zacząłem błagać”

Pan Tomasz jest osobą z niepełnosprawnością. Obsługa na lotnisku tak „pomogła” mężczyźnie, że nie odleciał z Gdańska do Bristolu.

Czuł się dobrze, podziękował za pomoc

Raz na jakiś czas przez media przelatuje informacja dotycząca podniebnych podróży i różnych zajść, do jakich dochodzi na lotnisku. Zdarza się, że czytając wiadomości trafiamy na news dotyczący usterki samolotu, przez którą maszyna została zawrócona, niespodziewanych turbulencji, które wywołują panikę podróżujących lub zaginionego bagażu o dużej wartości. Ale czasami zaskakująca informacja dotyczy pasażerów, którzy sprawiają załodze i innym podróżującym problemy.

Tym razem historia jest jeszcze inna i mocno bulwersująca. Ale po kolei.

Pan Tomasz od 20 lat mieszka w Wielkiej Brytanii, jednak na pod koniec czerwca gościł w Polsce. Gdy nadszedł dzień powrotu do Bristolu (1 lipca, wylot z lotniska w Gdańsku), mężczyzna zjawił się na lotnisku półtorej godziny przed wylotem. A ponieważ jest osobą z niepełnosprawnością, zaznaczył wcześniej podczas odprawy, że potrzebuje pomocy asystenta przy dotarciu z terminalu do właściwej bramki.

Ostatecznie na miejscu czuł się na tyle dobrze, że przekazał obsłudze, że nie potrzebuje pomocy. Po odprawie pan Tomasz ruszył w kierunku samolotu, jednak został zawrócony. – Pani sprawdzająca moją kartę pokładową zawołała mnie i cofnęła z rękawa, gdy wyświetlił jej się komunikat o zgłoszonej prośbie pomocy w dotarciu do gate’u wylotowego. Wytłumaczyłem, że nie potrzebuję pomocy przy wejściu do samolotu, ale pani z obsługi zaproponowała mi taką pomoc, na co przystałem napisał w liście, który pojawił się w portal trojmiasto.pl.

Czekał na asystenta, aż samolot odleciał

Co wydarzyło się dalej? Pan Tomasz usiadł kilka metrów od bramki, mając cały czas kontakt wzrokowy z osobą z obsługi lotu. Wg. relacji mężczyzny, nie zjawił się nikt, kto miałby mu pomóc, odprawa się zakończyła, a on został na lotnisku.

– Zacząłem błagać, aby mnie jeszcze wpuścić na pokład samolotu, który widziałem przez szyby. Jednakże stanowczo zostałem doprowadzony do POK, gdzie prawie z uśmiechem na twarzy szefowa tego punktu poinformowała, że dzisiaj to już nie polecę, trzeba było się pilnować itp. Zaproponowano mi wylot następnego dnia z Poznania albo wylot następny, lotem z Gdańska, 4 lipca. Poprosiłem jeszcze o konfrontację z panią, która zawróciła mnie z rękawa już po procedurze boardingu. Pani ta potwierdziła moją relację i stwierdziła, że to ja nie dopilnowałem wejścia na pokład – napisał w liście.

Mężczyzna stwierdził, że za dodatkowy lot musiał dopłacić 100 funtów. Zagwarantowano mu jedynie darmowy przejazd taksówką do hotelu.
Co na to wszystko linia Ryanair, z której korzystał pan Tomasz? Przewoźnik obwinia za całe zajście pasażera.

– Ten pasażer nie stawił się przy bramce do wejścia na pokład i spóźnił się na lot z Gdańska do Bristolu (1 lipca). Każdy pasażer ma obowiązek stawić się przy bramce wejściowej przed jej zamknięciem (zgodnie z opisem na karcie pokładowej). Gdyby pasażer ten zgłosił się do wejścia na pokład przed jego zamknięciem, wsiadłby na pokład samolotu lecącego z Gdańska do Bristolu napisało biuro prasowe linii.

Źródło: Trojmiasto.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *