Sanepid rusza na kontrole po Zakopanem. Co dalej z oscypkami z Krupówek? „Nie ukrywam, że nie jest dobrze”
Kontrole w Zakopanem! Sanepid wybrał się na Krupówki i sprawdza, czy oscypki sprzedawane na ulicznych stoiskach są poprawnie przechowywane. Posypały się mandaty.
O zakopiańskich oscypkach pisał Onet. Chodzi o sposób, w jaki przechowywane są sery na ulicznych stoiskach. Turyści skarżyli się, że produkty leżą na drewnianych blatach niezależnie od pogody. A oscypki, jak wskazują przepisy sanitarne, powinny być trzymane w lodówkach. Turyści zaczęli wysyłać skargi do sanepidu. Ten najpierw wydał komunikat, w którym radzi turystom kupowanie oscypków ze stoisk wyposażonych w lodówkę, ale ostatecznie inspektorzy sanitarni ruszyli w teren. I posypały się mandaty.
– Nie ukrywam, że nie jest dobrze. Na stoiskach nie ma lodówek. Sery trzymane są bezpośrednio na ladzie. To złamanie prawa. Obowiązek posiadania lodówek jest, ponieważ ustawa o żywności i żywieniu wskazuje, że podmioty, które prowadzą sprzedaż produktów mlecznych, muszą zapewnić urządzenia chłodnicze do ich przechowywania. Dlatego na kilku sprzedawców nałożyliśmy kary – mówi w rozmowie z Onetem Beata Trojańska, szefowa PSSE w Zakopanem. Teraz sprzedawcy mają czas na poprawę swoich stoisk, a kontrole wrócą w przyszłym tygodniu.
Sprzedawcy skarżą się jednak, że nie mogą przechowywać serów w lodówkach, bo miasto nie zapewnia im prądu. Jak wskazują, za to, w jakich warunkach trzymane są oscypki, odpowiadają urzędnicy.
– Oni nam lady chłodnicze faktycznie dali, ale co z tego, skoro nie zapewniają nam odpowiednio silnego prądu, byśmy te lodówki mogli podłączyć. Gdy to robimy, to sieć uliczna, do której mamy dostęp, jest przeciążona i przepalają się bezpieczniki – mówi jeden ze sprzedawców. Oscypkarze wskazują, że kwestie zgłaszane są do ZCK.
– Urzędnicy ZCK potrafią od nas tylko brać pieniądze i nie zapewnić w zamian kompletnie nic. Gdy się skarżymy, to słyszymy, „że jak nam się nie podoba, to droga wolna”. Z tego wynika, że urzędnicy mają w nosie zdrowie ludzi – skarżą się sprzedawcy. Urzędnicy odbijają piłeczkę i twierdzą, że „to dzierżawca ponosi pełną odpowiedzialność za wszystkie zdarzenia związane z prowadzeniem sprzedaży ze stoiska”.
Źródło: Onet