Rodzice, pobudka! Nad Bałtykiem to już prawdziwa plaga, ratownicy łapią się za głowy. „Był nawet sygnał o dziecku…”
Nieodpowiedzialni rodzice są zmorą ratowników nad Bałtykiem. Zagubione kilkulatki to codzienność na plażach.
Przerażające statystyki utonięć
Sierpień w pełni i wszystko wskazuje na to, że pogoda dalej będzie rozpieszczać urlopowiczów nad Bałtykiem. W kurortach tłumy – szczególnie przy weekendzie. I trudno się dziwić, bo sezon w pełni, a spragnionych słońca nie brakuje. Niestety, piękna ma przełożenie na statystyki utonięć. A te są przerażające i nic nie dają prośby i apele ratowników. Ci codziennie muszą wykłócać się się z nieodpowiedzialnymi urlopowiczami, ale wygląda to na walkę z wiatrakami.
Latem w Polsce niemal każdego dnia co najmniej jedna osoba traci życie pod wodą! Tylko w czerwcu utonęły 52 osoby, w lipcu kolejnych 83. A przecież jeszcze przed trzy tygodnie sierpnia i być może – a wszystko na to wskazuje – słoneczny wrzesień.
Ratownicy ostrzegają m.in. przed spienionymi falami, które stanowią śmiertelne zagrożenie. – To jest największe zagrożenie dla turystów. Ta fala niesie ze sobą śmierć. Ludzie nie rozumieją tego, że te masy wody zmierzające w kierunku brzegu, później muszą od niego również odpłynąć i często zdarza się tak, że odpływają razem z ludźmi – mówił na początku sezonu ratownik doświadczony ratownik WOPR Piotr Foltyn w rozmowie z „Faktem”.
Gdzie byli rodzice?
Jednak nie tylko nieodpowiedzialność w wodzie jest problemem w nadmorskich kurortach. To również zagubione dzieci, które co rusz przyprowadzają do ratowników zaniepokojeni plażowicze. Bywa, że rodzice sami zgłaszają się do WOPR-owców po pomoc.
– Przecież to jest dramat! Na szczęście mamy monitoring i łączność radiową, zatem jesteśmy w stanie takie osoby odnaleźć, ale to zawsze trwa i mamy tych sytuacji dużo więcej niż w latach poprzednich – mówi w rozmowie z serwisem Wp.pl Stanisław Malepszak, prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Kołobrzegu.
– Był nawet sygnał o dziecku, które było samo na wodzie o godz. 19:30, a po rodzicach nie było śladu. Mamy w takich sytuacjach dużo pracy. Koordynator odpala quada, uruchamiamy jednego lub dwóch ratowników i oni lecą w teren, czasem po godzinach pracy – opowiada Malepszak.
O tym, że nad wodą nawet na moment nie można spuszczać z oczu dziecka, przekonała się pewna babcia. Kobieta poszła do toalety i zostawiła wnuczka. Chłopiec zaczął tonąć i niewiele brakowała, by nie udało się go uratować. Więcej na ten temat pisaliśmy W TYM MIEJSCU.
Źródło: Wp.pl