Robert Lewandowski „zdał” u niej dwa egzaminy. Problem w tym, że nie widziała go na oczy. „Obrzydliwa sprawa”
Wybuchła afera dyplomowa, w którą zamieszany jest Robert Lewandowski. Miał kupić swoje dyplomy. W sprawie wypowiedział się jego były menadżer.
Kupione dyplomy sportowców
Robert Lewandowski stał się częścią afery, która wybuchła w 2021 roku i dotyczyła handlu dyplomami na uczelniach wyższych. Za sprzedażą dyplomów dla sportowców miał stać Zbigniew D. Kontakt z mężczyzną miała mieć sama Anna Lewandowska, która w trosce o przyszłość męża miała namawiać Lewego do kupna licencjatu w Wyższej Szkole Edukacji Zdrowotnej i Nauk Społecznych oraz na Uczelni Nauk Społecznych, gdzie rektorem była żona Zbigniewa D.
To wszystko po to by Lewandowski mógł później bezproblemowo dostać się do szkoły trenerskiej.
– Motorem napędowym, żeby Robert szybko i bezboleśnie zdobył dyplomy w Łodzi, miała być jego żona Ania. Chciała, żeby mąż, po tym, jak w 2007 r. zaczął studia w Warszawie i których przez lata nie mógł skończyć, jednak miał wyższe wykształcenie i mógł w przyszłości pójść np. na szkołę trenerską. Okazją do zdobycia dyplomów stała się znajomość z łódzkim naukowcem Zbigniewem D. i jednocześnie działaczem piłkarskim, który w środowisku sportowców był znany z tego, że może załatwić m.in. świadectwa z uczelni, której był kanclerzem. (…) W legalny sposób dokończył studia, które dawno temu rozpoczął w Warszawie, a dyplomy z Łodzi miały pozostać wielką tajemnicą wąskiego grona osób – zdradza źródło Onetu z organów ścigania.
Z doniesień Onetu wynika, że Anna Lewandowska miała umawiać się na potajemny odbiór teczki ze Zbigniewem B. Dziennikarze po dotarciu do tej informacji, próbowali kontaktować się z żoną Lewego, jednak ta odbijała ich do menadżerki, która odpowiadała na pytania w sprawie edukacji piłkarza bardzo wymijająco. Uczelnia w Łodzi, twierdzi, że gwiazda piłki nożnej miała obronić swoją magisterkę na wideokonferencji w 2018 roku.
Wypowiedź jednej z pracownic uczelni
Oliwy do ognia dodał wpis dr Barbary Mrozińskiej na X, w którym informuje, że Lewy miał zaliczać u niej dwukrotnie pewne przedmioty. Z relacji kobiety wynika, że piłkarz nie pojawił się na żadnym egzaminie.
– Robert Lewandowski kupił dyplom w prywatnej uczelni w Łodzi. Piszę to z całą odpowiedzialnością, bo „zdał” u mnie dwa egzaminy. O wszystkim dowiedziałam się w czasie przesłuchania jako świadek w tej obrzydliwej sprawie – czytamy na jej profilu na X.
W rozmowie z dziennikarzami Mrozińska miała przyznać, że nigdy nie widziała Lewandowskiego na uczelni. Podczas przesłuchania dowiedziała się, że piłkarz podczas studiów miał zaliczać przedmioty na trójki, ona sama niestety nigdy nie odnotowała Lewego na listach obecności.
Głos w aferze zabrał były menadżer Lewandowskiego. Cezary Kucharski twierdzi, że Lewy w tamtym czasie nie miał czasu dla bliskich, więc o przestrzeni na studia mógł zapomnieć.
– Dla mnie to niewiarygodne, że w czasach, gdy byłem jego menedżerem, miałby robić jakieś dyplomy w Łodzi. Podczas wizyt w Polsce nie miał czasu dla rodziny oraz sponsorów, więc jak miałby znaleźć czas na jakieś tajne nauczanie w Łodzi? To brzmi niedorzecznie. Gdy jeszcze współpracowaliśmy, znałem jego każdy krok w Polsce, ustawialiśmy mu kalendarz, gdy był w kraju. Wiedziałem wyłącznie o tym, że uzupełnia wykształcenie w Warszawie. Ten jego oficjalny licencjat, który pisał o sobie samym – „RL9. Droga do sławy”, drukowała i oprawiała pracownica naszego biura. Robert, bez naszej wiedzy, niczego w Polsce nie robił, na pewno więc nie jeździł do Łodzi na wykłady i egzaminy – opowiadał.
Robert Lewandowski został powołany na świadka w sprawie dotyczącej działań Zbigniewa D.
Źródło: Onet