Prof. Michał Lubina: Wygrana Kao Klai to pierwszy i najprostszy krok do przejęcia władzy w Tajlandii

– Opozycja wygrała, ale jest to pierwszy krok na drodze do przejęcia władzy, która jednak jest bardzo długa i niepewna. Należy podkreślić, że sukces wyborczy w Tajlandii to najprostszy krok, ponieważ teraz trzeba będzie przekonać wojsko do objęcia władzy, a następnie sformułować rząd. – Z prof. Michałem Lubiną z Uniwersytetu Jagiellońskiego na temat wyborów parlamentarnych w Tajlandii oraz sytuacji polityczno-społecznej w Bangkoku rozmawia Michał Ruszczyk.

Michał Ruszczyk: W Tajlandii niedawno odbyły się wybory parlamentarne, które wygrała opozycja. Jak Pan to skomentuje?

Prof. Michał Lubina: Owszem, opozycja wygrała, ale jest to pierwszy krok na drodze do przejęcia władzy, która jednak jest bardzo długa i niepewna. Należy podkreślić, że sukces wyborczy w Tajlandii to najprostszy krok, ponieważ teraz trzeba będzie przekonać wojsko do objęcia władzy, a następnie sformułować rząd, który ma powstać w lipcu. Warto zaznaczyć, że establishment tajlandzkiej armii jest bardzo silny, ale jednocześnie konserwatywny i niechętny takim zmianom, jakie głosiła opozycja w kampanii.

Co oznacza zwycięstwo Kao Klai dla Tajlandii?

Tajlandia przez lata była podzielona między Żółtymi a Czerwonymi. Pierwsi to establishment dworsko-wojskowy, a drudzy to siła, która kontestuje ten układ. Na początku XXI wieku to Czerwoni mieli przewagę w społeczeństwie. Do 2014 roku miały miejsce częste wybory, zamachy stanu z udziałem wojska lub ingerencje sądów, co prowadziło do częstych zmian obozu rządzącego. W 2014 roku władzę definitywnie przejęli Żółci, dokonując kolejnego zamachu stanu.

Jak wojsko może zareagować, gdy premierem jest były wysoko postawiony wojskowy, biorąc pod uwagę, że konserwatyści w Tajlandii zdobyli władzę w wyniku zamachu stanu w 2014 roku?

Zamach stanu nie jest nadzwyczajną sytuacją w Tajlandii, gdyż do tej pory armia przeprowadziła trzynaście udanych zamachów stanu i dziewięć, które zakończyły się porażką. To pokazuje, że pucze są czymś normalnym w życiu polityczno-społecznym od 1932 roku, kiedy to doszło do pierwszego takiego wydarzenia, a monarchia absolutystyczna została obalona na rzecz teoretycznej monarchii konstytucyjnej. „Teoretycznej” dlatego, że w praktyce władzę w Tajlandii sprawuje wojsko przy królu za pośrednictwem Tajnej Rady, w której zasiadają m.in. najwyżsi przedstawiciele armii. Ten system działał bardzo długo, głównie dlatego, że Tajlandia była w strefie wpływów Stanów Zjednoczonych, co pozwalało na rozwój gospodarczy kraju.

Natomiast w 1997 roku system ten załamał się z powodu azjatyckiego kryzysu gospodarczego, co skutkowało podważaniem dalszego funkcjonowania tego układu przez Czerwonych. Warto podkreślić, że walka polityczna między Żółtymi a Czerwonymi nie była wyrównana ze względu na szerokie możliwości, jakimi dysponuje aparat władzy, który oczywiście cieszył się ogromnym społecznym poparciem. To nie podobało się wojsku, gdyż ewentualne rządy opozycji zagrażały pozycji armii, co skutkowało zamachami stanu po dojściu opozycji do władzy. To pokazuje, że mimo że sympatie społeczne są po stronie opozycji, establishment polityczny ma narzędzia, aby utrzymać swoją władzę.

Pita Limjaroenrat, przyszły kandydat opozycji na stanowisko premiera, zapowiedział gotowość do utworzenia rządu i deklaruje sprzeciw wobec ugrupowań wspieranych przez armię i dyktaturę. Czy opozycji uda się stworzyć rząd, biorąc pod uwagę faworyzowanie przez system wyborczy kandydatów wspieranych przez wojsko?

O wszystkim zdecyduje ilość głosów. Jeśli w izbie niższej jest 500 miejsc, a w izbie wyższej 250, to w sumie daje 750 mandatów. Natomiast, aby mieć przewagę, potrzeba 376 głosów w obu izbach, ponieważ premiera wybiera zarówno tajski „Sejm”, jak i Senat. Oznacza to, że opozycja musi pójść na kompromisy, aby mieć możliwość przegłosowania armii, która jest faworyzowana przez system wyborczy.

Odpowiadając na Pana pytanie, należy powiedzieć, że ostatnie wybory są przełomowe z dwóch powodów. Po pierwsze, wygrała je opozycja, która jest jeszcze bardziej antyestablishmentowa i znacznie mniej skłonna do jakichkolwiek kompromisów, w przeciwieństwie do Czerwonych.

Po drugie, armia wychodzi z wyborów z fatalnym wynikiem, zdobywając tylko 36 miejsc w Senacie zamiast oczekiwanych 126 mandatów, co umożliwiłoby jej realne oddziaływanie na politykę. To pokazuje, jakie Tajowie mają zdanie na temat armii. Jednak Kao Klai, mimo sukcesu, wciąż nie ma 376 głosów, które potrzebuje do utworzenia rządu. Na ten moment musi robić koalicję z Thaksinowcami, co jest niewygodne, ale daje tylko 309 mandatów. Podstawowe pytanie brzmi, którą ze stron uda się przekonać inne ugrupowania do współpracy, czego dowiemy się dopiero za dwa miesiące.

Analitycy zaznaczają, że niespodziewane jest zwycięstwo liberałów z Kao Klai. Jak Pan sądzi, jakim sposobem udało im się zdobyć poparcie Tajów?

Opozycji udało się przekonać Tajów, że mają dosyć wojska i premiera Prayutha Chan-o-chy, który w 2014 roku przejął władzę dokonując zamachu stanu. Nie trzeba było specjalnie przekonywać społeczeństwa, gdyż ma ono dosyć niepopularnego premiera, zdominowanego przez wojsko państwa, w którym armia ma olbrzymi wpływ na codzienne życie obywateli, a za krytykę rządzących można trafić do więzienia. Młodzi Tajowie pragną innej polityki i radykalnych zmian w kraju, przede wszystkim ograniczenia władzy królewsko-wojskowej.

Jednak emocje społeczne to jedna kwestia, a realia polityczne to druga sprawa. Wygrana w wyborach to dopiero pierwszy krok do utworzenia rządu, a był to krok najprostszy. Teraz opozycji będzie znacznie trudniej przekonać generałów, że po utworzeniu rządu nie ograniczy się roli wojska.

Jakie są główne punkty programu opozycji?

Głównym postulatem jest reforma systemu, w tym reforma konstytucji, prawa i demokratyzacja kraju. To są główne postulaty programowe opozycji. Jednak należy zauważyć, że w tym kręgu kulturowym programy czy idee ustępują miejsca personaliom, które tworzą prawo, idee czy instytucje.

Tajowie nie tyle chcą likwidacji roli wojska w życiu publicznym, ale chcą jej ograniczenia, które będzie ujęte w zapisach prawa. To był główny powód, dla którego zdecydowali się poprzeć opozycję w wyborach.

Jakie wyzwania stoją przed Pitą Limjaroenratem i jego przyszłym rządem?

Największym wyzwaniem jest porozumienie się z wojskiem, aby rząd mógł powstać. Aby do tego doszło, opozycja musi uzyskać 376 mandatów, a Senat musi wyrazić zgodę na kandydaturę premiera. Należy powiedzieć, że izba wyższa ma prawo weta. To pokazuje, że Pita, który wygrał dzięki krytyce establishmentu, musi się z nim porozumieć i ma na to dwa miesiące. Rządy te z pewnością nie będą łatwe, gdyż z jednej strony ma poparcie społeczne, ale z drugiej strony, w przypadku wprowadzenia zbyt radykalnych reform, może zostać obalony przez wojsko.

Jak Pan sądzi, czy porozumienie między Czerwonymi a Żółtymi jest możliwe?

Sądzę, że tak, zwłaszcza w sytuacji, gdy zwycięstwo opozycji było na tyle duże, że Żółtym byłoby trudno przegłosować swoich oponentów za pomocą różnych legislatywnych sztuczek. Nie oznacza to jednak, że armia nie skorzystałaby z takiej możliwości.

Natomiast jeśli do jakiegoś kompromisu dojdzie, pytanie brzmi, jak skutecznie i długo Pita będzie rządził? Ponieważ rząd będzie koalicyjny, łączący niechęć do wojska, ale wewnątrz tej koalicji Pita nie ma stabilnej pozycji. Bez wątpienia będzie to olbrzymie wyzwanie w sytuacji, gdy konieczne będą przeprowadzenie reform.

Co Kao Klai musiałoby zaproponować wojsku, żeby armia poparła ewentualne rządy Pity?

Na pewno musiałoby zrezygnować z radykalnych reform, ponieważ w przeciwnym razie mogą nie utworzyć rządu. Do tego dochodzi również kwestia stanowisk. Oczywiście armia w przeszłości zgadzała się na rządy Thaksinowców, które ostatecznie kończyły się zamachem stanu. Sądzę, że teraz może dojść do podobnego scenariusza.

Jaka jest sytuacja polityczno-społeczna w Bangkoku po wyborach?

Do niedawna panowała jeszcze euforia, gdyż społeczeństwo cieszyło się z faktu, że armia otrzymała dużo gorszy wynik niż przewidywano. Bez wątpienia wybory dały Tajom poczucie nadziei i sprawczości w sytuacji trwających rządów wojskowej junty. Należy powiedzieć, że Tajowie pragną być postrzegani jako państwo demokratyczne, a nie kraj, gdzie sytuacja polityczna jest podobna do Birmy. Czas pokaże, czy uda się te emocje rozładować, bo jeśli nie, znów może dojść do gwałtownych protestów i zamieszek.

Jeśli opozycji nie uda się porozumieć z wojskiem, to co to będzie oznaczało dla Tajlandii?

Istnieje kilka scenariuszy. Po pierwsze, opozycja może przedstawić innego kandydata na premiera. Po drugie, armia może przekupić mniejsze ugrupowania i przy ich pomocy utworzyć rząd. W takiej sytuacji mogą pojawić się kolejne manifestacje, które zostaną stłumione. To pokazuje, że jeśli dojdzie do pewnego kompromisu, problemy zostaną ograniczone, ale czas pokaże, czy się to uda.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Avatar photo
Michał Ruszczyk

Pierwsze kroki w dziennikarstwie stawiałem w miesięczniku "Nasze Czasopismo". Następnie współpracowałem z portalami informacyjnymi - Crowd Media, wiadomo.co, koduj24. Redaktor telewizji internetowej Video Kod. Założyciel i członek zarządu stowarzyszenia Kluby Liberalne. Sympatyk stowarzyszenia Koalicja Ateistyczna. Były członek N. Autor audycji OKO NA ŚWIAT w Radiospacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *