Msza na rozpoczęcie roku szkolnego, dyrekcja sprawdza listę obecności. „Rodzice, zapisując dziecko do szkoły…”

Nowy rok szkolny w podlaskiej Pątnicy rozpoczyna się od mszy.
Dyrekcja sprawdza, które dzieci będą obecne w kościele.

Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, nowy rok szkolny w Pątnicy zaczyna się od dużego zgrzytu na linii dyrekcja szkoły – rodzice. Na inauguracyjnej rozpisce dnia można przeczytać, że dzieci przemaszerują z dziedzińca szkoły do kościoła na mszę. Jeśli któreś z dzieci nie ma ochoty uczestniczyć w nabożeństwie, to rodzice muszą o tym poinformować wychowawczynię klasy.

„We mszy św. uczestniczą tylko chętni uczniowie. W przypadku, w którym rodzice nie wyrażają zgody na uczestnictwo swojego dziecka we mszy świętej zobowiązani są wcześniej poinformować wychowawcę klasy, w celu zapewnienia opieki w świetlicy szkolnej” – brzmi punkt, który stał się kością niezgody.

Paweł Żołnierczyk z Fundacji Wolność od Religii zwraca uwagę, że msza jest de facto w środku wydarzeń szkolnych, bo uczniowie najpierw mają się zebrać w placówce, a potem udać się do kościoła. – Rodzice, zapisując dziecko do szkoły, wcale nie zadeklarowali woli, aby szkoła zaprowadzała ich dzieci do świątyń, więc nie muszą niczego zgłaszać, nie muszą ujawniać swojej religii lub światopoglądu – mówi gazecie.

Tłumaczenia szkoły

„Gazeta Wyborcza” zapytała dyrektorkę szkoły Martę Ogonowską-Stolarczyk, dlaczego rodzice muszą informować szkołę o tym, że dzieci nie pójdą na mszę i czemu wyjście do kościoła odbywa się w ramach szkolnego wydarzenia.

4 września to będzie nasz normalny dzień pracy i ponosimy za dzieci odpowiedzialność. Msza odbywa się przed oficjalnym rozpoczęciem roku szkolnego i uczestniczą w niej tylko chętni uczniowie – powiedziała. – Rodzice mogą napisać do wychowawczyni, że dziecka na mszy nie będzie bez podania powodu lub że przyprowadzą je później. I nic więcej tłumaczyć nie muszą. W związku z tym my takiego dziecka, o którym wiemy, że ma nie być na mszy, nie będziemy musieli szukać – dodała.

Gazeta chciała się w tej sprawie skontaktować z wiceministrem edukacji Dariuszem Piontkowskim, ale polityk nie odbierał telefonów.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Bartosz Wiciński

Polityką zainteresowałem się w momencie wybuchu afery Rywina. 12 lat temu założyłem bloga politycznego na prawicowej platformie Salon24.pl. Popełniłem tam ponad 400 wpisów i toczyłem pierwsze potyczki słowne z całą rzeszą wyborców PiS. Jak to w życiu blogera bywa, raz wychodziły lepsze teksty, a raz gorsze. Salon24.pl to była dobra szkoła. W CrowdMedia.pl zaczynałem od pisania własnych artykułów o polityce. Teraz zajmuje się głównie opisywaniem newsów, czego musiałem się sam nauczyć. Z wykształcenia jestem księgowym, ale nigdy do żadnej kratki nie wpisałem ani jednej cyferki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *