Mariusz Błaszczak w poważnych tarapatach. Szef MON od początku wiedział o rosyjskiej rakiecie?!
Są nowe informacje na temat rosyjskiej rakiety. Mariusz Błaszczak staje przed perspektywą usłyszenia zarzutów karnych.
Szef resortu obrony narodowej jest w opałach, bowiem nikt nie wierzy w jego wersję wydarzeń na temat rosyjskiej rakiety, która spadła pod Bydgoszczą. Mariusz Błaszczak uparcie twierdzi, że generalicja go o tym fakcie nie poinformowała. Dzisiejsze wydanie „Rzeczpospolitej” rzuca nowe światło na wydarzenia z 16 grudnia ubiegłego roku.
Błaszczak kłamał
Kontrolerzy NIK w ostatnich dniach zabezpieczyli dokumenty pokazujące chronologię wydarzeń z połowy grudnia 2022 r. Przypomnijmy, że Mariusz Błaszczak uważa, że zawiodła komunikacja na niższym szczeblu i informacja o rakiecie do niego nie dotarła, a premier Mateusz Morawiecki powiedział, że o incydencie dowiedział się w kwietniu. Obaj kłamią.
Z ustaleń „Rzeczpospolitej” wynika, że dowódca operacyjny poinformował obydwu polityków o nietypowym zdarzeniu w polskiej przestrzeni powietrznej.
Z dokumentów zabezpieczonych przez NIK wynika, że premier Morawiecki i minister Błaszczak od razu wiedzieli o rosyjskiej rakiecie, która wleciała na terytorium Polski.
Morawiecki nawet rozmawiał o tym szybko z Dowódcą Operacyjnym. Nie dość, że kuglowali to jeszcze Błaszczak…— Tomasz Siemoniak (@TomaszSiemoniak) June 1, 2023
Tomasz Piotrowski, dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych, zadzwonił do Mateusza Morawieckiego, ale premier jednak nie odbierał. W tym czasie powiadomił o incydencie, zaznaczając, że nie ma pewności, co to jest za obiekt, także służbę dyżurną ministra obrony oraz szefa Sztabu Generalnego WP. Dowiedział się o tym premier, który po kilkunastu minutach oddzwonił do generała.
Dowódca operacyjny powiadomił też o możliwości upadku obiektu policję. Jednak nie do końca pewne było, gdzie on spadł. Policja go nie odnalazła.
Kaczyński obraził dziennikarza
W ubiegłą sobotę Jarosław Kaczyński zajechał ze swoim orszakiem na polsko-białoruską granicę, żeby pochwalić się postawionym na niej płotem. Towarzyszył mu szef resortu obrony Mariusz Błaszczak. Wspólna wizyta obu panów miała zapewne pokazać, że prezes PiS ma pełne zaufanie do ministra obrony.
Dziennikarz TVN24 chciał zapytać o o aferę z rosyjską rakietą i dymisję Mariusza Błaszczaka, ale wyłączono mu mikrofon. Reporter zadał jednak pytanie i o dziwo Kaczyński postanowił mu na nie odpowiedzieć i go obraził.
–W tym momencie, niestety, jestem do tego zmuszony, to nie jest żadna osobista wobec pana uwaga, traktować jako przedstawiciela Kremla. Bo tylko Kreml chce, żeby pan Mariusz Błaszczak przestał być ministrem obrony narodowej – powiedział.
Źródło: Rzeczpospolita