„Ma pan trzy dni”. Oburzony Gliński domaga się przeprosin od Sienkiewicza. Umknęło mu jednak coś istotnego
Piotr Gliński domaga się od Bartłomieja Sienkiewicza przeprosin za słowa, które padły podczas konferencji ministra kultury. Problem w tym, że Sienkiewicz ich nie powiedział.
Sienkiewicz na konferencji, Gliński oburzony
W czwartek 15 lutego odbyła się konferencja prasowa zorganizowana przez ministerstwo kultury i dziedzictwa narodowego. Szef resortu, Bartłomiej Sienkiewicz, poinformował, że poprzednie kierownictwo ministerstwa w dwa miesiące między 15 października, a 13 grudnia ubiegłego roku wydało aż 175 mln zł.
– Narosło wiele wątpliwości w okresie „bezkrólewia” między wyborami 15 października a 13 grudnia 2023 r., które wymagają wyjaśnienia i zbadania – mówił minister Sienkiewicz. Jak stwierdził, zapadające w tamtym okresie decyzje miały charakter „kompulsywnego wydawania publicznych pieniędzy dla flagowych instytucji Prawa i Sprawiedliwości”.
– Była to próba upchnięcia publicznych pieniędzy tam, gdzie jeszcze można było je upchnąć. Uważamy, że było to robione wyłącznie w celach politycznych – ocenił Sienkiewicz.
Konferencja oburzyła byłego ministra kultury Piotra Glińskiego. Oburzyła tak bardzo, że domaga się od Sienkiewicza przeprosin.
Gliński dał nawet ministrowi ultimatum.
– I jeszcze z dzisiejszej konferencji podpułkownika Sienkiewicza: „tym kanałem miały płynąć pieniądze do swoich”. To o Narodowym Instytucie Konserwacji Zabytków. Trzeba mieć pojęcie o czym się mówi. Ma Pan trzy dni na przeprosiny. I odpowiednią wpłatę na Caritas – napisał Gliński na platformie X.
I jeszcze z dzisiejszej konferencji podpułkownika Sienkiewicza: "tym kanałem miały płynąć pieniądze do swoich". To o Narodowym Instytucie Konserwacji Zabytków. Trzeba mieć pojęcie o czym się mówi. Ma Pan trzy dni na przeprosiny. I odpowiednią wpłatę na Caritas.
— Piotr Gliński (@PiotrGlinski) February 15, 2024
Kto to powiedział?
Co jednak ciekawe, Gliński domaga się od Sienkiewicza przeprosin za słowa, których ten… nie wypowiedział. Były minister przytoczył wypowiedź wiceminister Bożeny Żelazowskiej.
– Na początku ten Instytut liczył tylko 5 etatów i miał do dyspozycji 6 mln zł, na rok następny kwota, którą dysponował Instytut, to już 36 mln zł i 37 etatów – mówiła Żelazowska. – Nawet w dziedzinie konserwacji zabytków, która jest bardzo newralgiczna, jeżeli chodzi o działania MKiDN, gdzie chcemy się nad nią bardzo mocno pochylić, w cichości pracować, bo tu chodzi o nasze dobro narodowe, tak pewnie tym kanałem również miały płynąć środki do swoich – dodała wiceminister. Poinformowała też, że w obu instytucjach trwa kontrola, a ostatecznie dojdzie do połączenia i kwestie zabytków będą w jednym ręku, czyli Narodowym Instytucie Dziedzictwa, pod nadzorem Generalnego Konserwatora Zabytków.
Źródło: WP