Łukasz Ż. porzucił ją ranną po wypadku i uciekł. Szokujące wyznanie Pauliny K. „Mam ataki paniki”
Łukasz Ż. powrócił do Polski, gdzie usłyszał zarzuty. Partnerka, którą pozostawił na miejscu wypadku, zabrała głos w sprawie.
Zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym
Łukasz Ż. spowodował tragiczny w skutkach wypadek. Mężczyzna prowadził pojazd pod wpływem alkoholu. Samochód pędził 226 km/h, a pijany kierowca miał trzymać w ręku telefon i nagrywać swoją piracka jazdę. Z ogromną prędkością Volkswagen uderzył w tył forda, w którym znajdowała się czteroosobowa rodzina. Na miejscu zginął ojciec, natomiast matka wraz z dziećmi z ciężkimi obrażeniami trafili do szpitala.
Ż. zbiegł z miejsca zdarzenia, porzucając na nim swoją dziewczynę. Według relacji świadków sprawca wypadku oraz jego znajomi mieli utrudniać udzielenie pomocy nieprzytomnej dziewczynie. Prawdopodobnie w ten sposób chcieli na nią zrzucić całą winę za wypadek, licząc na to, że nie przeżyje.
Kilka dni po ucieczce do Niemiec Łukasz Ż. został namierzony oraz zatrzymany przez tamtejsza policję. W tym tygodniu sprawca wypadku został przewieziony do Polski, gdzie usłyszał zarzuty.
– Podejrzanemu przedstawiono zarzut, który pierwotnie był przedstawiony przed zastosowaniem środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Jest to zarzut spowodowania wypadku samochodowego ze skutkiem śmiertelnym i ciężkimi obrażeniami u części pasażerów w związku z ucieczką z miejsca zdarzenia, jak również złamania zakazu prowadzenia pojazdów. Jest to czyn zagrożony karą pozbawienia wolności do lat 12 – przekazał prokurator Piotr Skiba.
Sprawca przyznał się do winy, jednak odmówił składania wyjaśnień. W trakcie krótkiego przesłuchania Łukasz Ż. przyznał, że prowadził pojazd po wypiciu niemal pół litra wódki. Dodatkowo samochód przy olbrzymiej prędkości miał prowadzić jedną ręką, ponieważ drugą nagrywał.
Partnerka Łukasza Ż. przerywa milczenie
W wypadku ciężko ranna została również ówczesna partnerka Łukasza Ż. Tuż po wypadku, sprawca oraz inni uczestnicy zdarzenia pozostawili ją na pastwę losu. Paulina K. gdy usłyszała, jak potraktowali ją jej „przyjaciele” była w szoku.
– Naprawdę, gdy o tym usłyszałam, nie dowierzałam. Dla nich byłam nikim, zwykłym śmieciem, który podróżował samochodem. Nie pamiętam, kto gdzie siedział i z kim wchodziłam do auta. Obudziłam się w wielkim strachu i krzyku. Pielęgniarki nie mogły mnie uspokoić. Związali mnie. Podczas śpiączki miałam ciągle dziwne sny, jakby cały czas odbywała się scena, powiązana z tym wypadkiem – opowiada na nagraniu, do którego udało się dotrzeć dziennikarzom „Faktu”. – Nie mogę zbyt długo czasu przebywać sama, bo mam ataki paniki. Cały czas jest przy mnie mama, rodzina i moje najbliższe przyjaciółki – dodaje młoda kobieta.
Była partnerka Ż. w wyniku wypadku miała mieć złamane oczodoły, szczękę oraz zdiagnozowano u niej krwiak wewnątrzczaszkowy. Przed nią jeszcze wiele operacji.
Źródło: Fakt