Kulisy akcji ratowniczej po wybuchu granatnika. Zagadkowe losy komendanta Szymczyka
Gen. Jarosław Szymczyk doprowadził do wybuchu w Komendzie Głównej Policji. Światło dzienne ujrzały kulisy akcji ratowniczej.
W Komendzie Głównej Policji doszło do eksplozji granatnika. W tej sprawie ścierają się dwie wersje. Według ustaleń dziennikarzy to gen. Jarosław Szymczyk pociągnął za spust. Z kolei komendant mówi, że do wybuchu doszło, gdy przestawiał broń otrzymaną w prezencie od Ukraińców.
Kulisy akcji ratowniczej
Onet.pl opisuje kulisy akcji ratowniczej, jaka miała miejsce po eksplozji. Jak pisze portal, do poszkodowanego 50-letniego pracownika fizycznego została wezwana karetka pogotowia. Zespół ratownictwa medycznego pojawił się na miejscu po 7 minutach od przyjęcia zgłoszenia.
Wysłana na miejsce karetka przyjechała bez sygnałów świetlnych i dźwiękowych. Na miejscu ratownicy przeprowadzili wywiad, z którego wynikało, że urazu głowy doznał 50-latek.
Pacjent po wypadku zasłabł. Z notatki medycznej wynika natomiast, że w trakcie transportu do szpitala był przytomny. Był z nim kontakt słowny. Pacjent był też logiczny i był świadomy tego, co się stało – mówi Onetowi Piotr Owczarski, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” w Warszawie.
Zmiana szpitala
I teraz pojawia się najciekawszy element rekonstrukcji kulis akcji ratowników. Dyspozytor zaordynował przewiezienie poszkodowanego do najbliższego szpitala, a tym była placówka MSWiA przy ul. Wołoskiej.
W trakcie transportu pacjenta do wyznaczonego przez dyspozytora szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej w Warszawie, zespół otrzymał informację, że musi zmienić miejsce i zamiast do szpitala MSWiA musi przewieźć pacjenta do Szpitala Południowego. Jako powód podano zamknięcie szpitala MSWiA przez służby państwowe – mówi rzecznik pogotowia.
Czemu doszło do nagłej zmiany trasy przejazdu karetki? Otóż okazuje się, że został tam przewieziony komendant gen. Jarosław Szymczyk, który doznał urazu ucha i stracił na kilka godzin słuch. Nie wiadomo w jaki sposób został tam przywieziony. Można przypuszczać, że był transportowany samochodem służbowym lub prywatnym.
Sęk w tym, że przy takim urazie być może musiał być przewieziony w określonej pozycji i do tego pod opieką ratowników. Onet zapytał dyrekcję pogotowania, jak ocenia taki transport i czy mogło to być niebezpieczne dla gen. Szymczyka? – W tym dniu i pod tym adresem realizowaliśmy wyłącznie jedno wezwanie – przekazał Piotr Owczarski.
Źródło: Onet.pl