Kubacki wraca do dramatycznych chwil, szczery wywiad o chorobie żony. „Mocno do człowieka dociera…”
Dawid Kubacki w szczerym wywiadzie wrócił do tragicznych chwil z marca ubiegłego roku, gdy stan zdrowia jego żony Marty gwałtownie się pogorszył. Kobieta walczyła o życie w szpitalu. – W takich chwilach mocno do człowieka dociera, jak kruche jest życie – przyznaje skoczek.
Dramat rozpoczął się w połowie marca. Marta Kubacka trafiła do szpitala z powodu poważnych problemów kardiologicznych. Dawid Kubacki, który prawdopodobnie zająłby miejsce na podium w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, przerwał sezon, by towarzyszyć walczącej o życie żonie.
Na szczęście jej stan zdrowia się poprawił i w kwietniu mogła wrócić do domu.
Teraz, blisko rok po tych dramatycznych przeżyciach, Dawid Kubacki opowiada o nich w szczerej rozmowie z portalem Sport.pl.
– W takich chwilach mocno do człowieka dociera, jak kruche jest życie. Nikomu takich chwil nie życzę – przyznał brązowy medalista olimpijski z Pekinu.
– Tamtego dnia z Martą i dziećmi miała być moja mama, ale wujkowie dali znać, że oni przyjadą, bo tak im się wszystko poukładało, że mają czas, żeby Martę i dziewczynki odwiedzić. Serce Marty stanęło o godzinie 9.05, a gdyby w naszym domu byli wtedy nie wujkowie, tylko mama, to mama poszłaby na mszę o godzinie dziewiątej, wróciłaby dopiero po godzinie i wiadomo co by było… – opowiada o feralnym dniu Kubacki. – Na szczęście wujkowie zadziałali, a błyskawicznie przyjechała też karetka. Wierzę, że Góra czuwała, bo przecież wystarczy pięć minut bez pracy serca, a mózg zaczyna obumierać – dodał skoczek narciarski. Złe wieści dopadły go w Norwegii, gdy przygotowywał się do konkursu Pucharu Świata.
– Podróż i jeszcze wcześniej czekanie na nią to było coś okropnego. To najgorsze godziny, jakie przeżyłem – opowiada Kubacki. Wskazał też, co było przyczyną problemów zdrowotnych jego żony.
– To jest problem nawet nie tyle z samym sercem, co ze sterowaniem tego serca, z jego pracą. To się nazywa syndrom long QT, czyli to jest wydłużona faza QT pracy serca i człowiek z tym żyje przez lata tak jak Marta z tym żyła przez 31 lat, nie wiedząc, że to ma, a nagle robi się dramatycznie. Podobno to jest najczęstsza na świecie przyczyna nagłych zgonów. Bo ktoś o tym nie wie i nagle go to tak atakuje, że jest koniec – powiedział Kubacki. Jak podkreślił, w przypadku Marty nie dawało to żadnych objawów.
– O tej chorobie Marty wiem tyle, że problemem jest to, że po skurczu potencjał elektryczny serca się nie zeruje, tylko dalej faluje, a jak na to nałoży się kolejny sygnał do skurczu, to serce zaczyna niekontrolowanie przyspieszać i finalnie się zatrzymuje. Całe szczęście, że akurat, gdy Marcie się tak stało, na miejscu byli wujkowie Marty, którzy z racji swojej pracy różne sytuacje widzieli, więc wiedzieli, jak zareagować i udzielili jej pomocy – mówi Dawid Kubacki.
Źródło: Sport.pl