Księża uwielbiają tam jeździć na wakacje. „Teraz się lata w egzotykę”
Sezon urlopowy w pełni, więc i duchowni szukają ciepłych plaż. O swoich wakacjach w „Wyborczej” opowiedzieli anonimowo księża.
Modna jest egzotyka
Wakacje w pełni, plażowicze biegają z parawanami pod pachą, dzieci zajadają się goframi, a dorośli odpoczywają. Oczywiście na urlopy mogą liczyć także księża. Utrudzeni codzienną posługą, przemęczeni porywającymi kazaniami, ceremoniami ślubnymi, pochówkami, a niektórzy prowadzeniem chórów i lekcji religii, zasłużyli na odpoczynek. Z kilkoma duchownymi o ich wakacjach udało porozmawiać się dziennikarzom „Gazety Wyborczej”. Wnioski? Nad deszczowym Bałtykiem trudno spotkać księdza na wywczasie.
– Na Rodos? Na Kretę? Co ty, już się tam nie lata.
Na plaży nudy. Teraz się lata w egzotykę – do Tajlandii, Nowej Zelandii, Australii, Papui. Szkoda tego nie zobaczyć, życie jest jedno. W zeszłym roku byłem w Australii, dwa lata temu w Japonii, trzy – w Republice Południowej Afryki – opowiada jeden z duchownych cytowany przez „Gazetę Wyborczą”.
Opisywany w reportażu ksiądz Wojciech przyznaje, że wakacje to doskonały moment na wypoczynek u boku ukrywanego na co dzień partnera. – W tygodniu nie ma szansy gdzieś wyjechać, bo pracujemy, a w weekendy ja muszę być w kościele. Zostają tylko wakacje. Ale dopiero jak wyjadę za granicę, to czuję się swobodnie. Polska mnie krępuje – tłumaczy.
Siostry nie mogą się kąpać
Są też tacy, którzy urlop wykorzystują na pielgrzymki z młodzieżą, wyjazdy na festiwale albo po prostu powrót w rodzinne strony, by odwiedzić rodziców i pomóc im przy gospodarce. – Wakacje spędzam z rodzicami. Mama ma siedemdziesiąt lat, ślęczy w warzywach. Pomagam jej. Ojciec uprawia zioła dla przetwórni. Kiedyś najpierw jechałem na rekolekcje oazowe, później gdzieś nad morze, na koniec do rodziców. Teraz, jak są starsi, cały urlop siedzę z nimi. Ale nie nudzę się, wyskoczę do kuzynostwa, spotkam się z kolegami z liceum – opowiada Andrzej, który jest wikarym.
W dużo gorszej sytuacji są – a jakże – zakonnice. Siostry zakonne po plaży mogą przechadzać się tylko w habicie, a w morzu mogą zamoczyć tylko stopy. W góry, jak zeznaje jedna z sióstr ze Zgromadzenia Świętej Katarzyny, zakładają cienki, przewiewny habit. – Ale możemy spacerować brzegiem, brodzić w wodzie, usiąść na piasku. Zawsze też można „niechcący” wpaść do morza i wtedy mówi się trudno, popływam już w tym habicie, jeśli nie ma tłumów w wodzie i na plaży – zdradziła siostra Paula.
Źródło: Wyborcza.pl