Krzysztof Boczek: Ostracyzm środowiskowy wobec propagandzistów PiS-u jest konieczny

Kiedyś w dyskursie publicznym dziennikarze – bez względu na poglądy – byli równouprawnionymi partnerami do dyskusji, która toczyła się w cywilizowany sposób. Teraz wiele osób o prawicowych poglądach, które pracują w mediach, przestało być dziennikarzami, a stało się funkcjonariuszami partii. Bez wątpienia konieczny jest ostracyzm środowiskowy, który zaczyna być widoczny. Tym bardziej, że to co zrobiła „dobra zmiana” z mediami, a co za tym idzie, również ze społeczeństwem, musi zostać rozliczone.– Z Krzysztofem Boczkiem, dziennikarzem OKO.press, na temat powiązań Radia RMF FM z Orlenem, dziennikarstwie i obecnej sytuacji politycznej w kraju, rozmawia Michał Ruszczyk.

Michał Ruszczyk: Niedawno napisał Pan o powiązaniach RMF FM z Orlenem. Dlaczego największe polskie radio cieszy się aż tak dużą przychylnością Spółek Skarbu Państwa?

Krzysztof Boczek: To jest pytanie do tej stacji radia. Próbowałem o to pytać między innymi szefa informacji RMF FM, Marka Balawajdra i medioznawcę prof. Tadeusza Kowalskiego. Według tego ostatniego, Grupa RMF, w skład której wchodzi również RMF FM, jest istotnym reklamodawcą, co pokazują statystyki – RMF FM ma ok. 30% słuchalność w skali kraju.

Od 1996 roku, z przerwami, utrzymuje swoje miejsce lidera na rynku medialnym. Trudno jest nie uwzględniać tego rodzaju medium w ofercie reklamowej.

Ale z drugiej strony Spółki Skarbu Państwa nie wykupują reklam w mediach, które są krytyczne wobec władzy, jakiejkolwiek pozycji na rynku by nie miały. Tak jest chociażby w przypadku TVN, Newsweeka, Polityki, Gazety Wyborczej, TOK FM czy innych tytułach na cenzurowanym władzy. Na reklamy nie dostają żadnych środków finansowych, a jeśli już, to takie, które są nieproporcjonalne do ich poziomu słuchalności. To pokazują raporty, które przygotowywał prof. Kowalski.

Tymczasem RMF FM jest drugim największym beneficjantem Spółek Skarbu Państwa wśród tzw. wolnych mediów – czyli nie kontrolowanych bezpośrednio przez PiS. Przede wszystkim jest beneficjentem Orlenu, którego silne zaangażowanie finansowe trudno tylko wytłumaczyć tym, że RMF jest tak dużym medium. Czemu ta stacja aż tak dużo dostaje, a inne media, też o dużych zasięgach, o których wspomniałem, w ogóle nie mogą liczyć na takie finansowanie?

W artykule pisze Pan, że małżonka Marka Balawajdra, szefa informacji RMF FM, pełni stanowisko dyrektorki w czeskim Orlenie. Co łączy Balawajdra z Obajtkiem?

Nie wiem. To nie zostało opisane w artykule, mimo iż dysponowałem informacjami na ten temat, więc tutaj mogę o tym wspomnieć – wg moich informatorów Marek Balawajder i Krzysztof Berenda – szef oddziału RMF w Warszawie – mają często pojawiać się w siedzibie Orlenu. Zapytałem Balawajdra i Berendę o to. Zaprzeczyli.

Balwajdra z Obajtkiem łączy na pewno to, że ten pierwszy jest szefem informacji RMF FM, w którym firma tego drugiego się silnie ogłasza.

Kolejna kwestia – pracownicy twierdzą, że dwa-trzy lata temu ta stacja w bardzo wyraźny sposób zaczęła sprzyjać Zjednoczonej Prawicy i osobom związanymi z władzą. Także więc Danielowi Obajtowi, który także jest powiązany z PiS-em.

Analizowałem wywiady, jakich udzielił w RMF FM Obajtek. Było ich aż siedem w ciągu 2 lat. Porównałem ich ilość z liczbą rozmów prezesa Orlenu w innych mediach, na przykład w Wirtualnej Polsce, Onecie czy Radiu ZET. Tam było ich znacznie mniej –  po 2 w tym okresie. W sumie więc te 3 redakcje przeprowadziły mniej wywiadów z Obajtkiem w ciągu 2 lat niż sam RMF. Pewne promowanie Orlenu przez RMF FM jest więc widoczne. Także na łamach portalu radia RMF. FM można znaleźć dużo artykułów, które przytaczają wypowiedzi Obajtka, opisują jego działalność, jako prezesa Orlenu itp.

Pracownicy RMF FM przyznają, że sprzyjanie PiS nasiliło się na początku II kadencji Zjednoczonej Prawicy. Jak Pan to skomentuje, wziąwszy pod uwagę fakt, że trudniejsze pytania mogły być zadawane tylko niektórym ministrom?

Rzeczywiście, pracownicy zwracali na to uwagę, iż nie mogą zadawać najtrudniejszych pytań najważniejszym politykom, takim jak Mariusz Błaszczak, Jacek Sasin, Jarosław Kaczyński czy Mateusz Morawiecki. Problematyczne pytania mogły być zadawane politykom PiS ale niższej rangi.

Jest to pewnego rodzaju forma autocenzury ze strony stacji, która zamiast patrzeć władzy na ręce, stosuje podobne zasady, jakie funkcjonują w TVP. Mówię to na podstawie przesłuchanych wywiadów, w których dziennikarze RMF FM w bardzo łagodny sposób traktowali przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy. To pokazuje, że RMF FM zapomniał o swojej roli i misji, jaką mają pełnić media w demokratycznym państwie, których celem jest kontrolowanie władzy. Bez tego władza może rozciągnąć swoje wpływy do tego stopnia, że trudno będzie ją kontrolować, a ostatnie osiem lat doskonale to obrazują.

Dziennikarze, którzy pracują w RMF FM, opowiadają, jak wyglądało przedstawianie informacji, które mogły być niekorzystne lub korzystne dla Orlenu. Jak Pan to skomentuje?

Zdarzały się opóźnienia z podawaniem pewnych informacji, tak jak w przypadku „choroby” dystrybutorów na Orlenie, do czego doszło na przełomie września i października. Pracownicy sytuację tę opisali, ale ta informacja została podana w RMF FM dopiero po 30 godzinach, gdy inne media już dawno o tym mówiły i zabrakło paliwa dla karetek. I to tylko dlatego się pojawiło, że dziennikarz, który zrobił ten temat materiał, uparł się, żeby został on opublikowany. Jest to bardzo niepokojąca sytuacja, zwłaszcza że miało to miejsce, gdy w Polsce od 8 lat rozrastały się tendencje autorytarne.

RMF FM na temat spraw, które były skandaliczne, milczało lub informowało z opóźnieniem. Jak Pan to skomentuje?

Informują o aferach, ale czasem w sposób bardzo pobieżny. Jako przykład można podać sytuację pani Joanny z Krakowa, która za zażycie tabletki antykoncepcyjnej, została potraktowana przez funkcjonariuszy policji niemal jak przestępczyni. Informację tę jako pierwszy podał TVN. Natomiast RMF FM czekało na rozwój wydarzeń i dopiero po dwóch dniach na antenie pojawiła się na ten temat jakaś informacja. W dodatku została ona przedstawiona w taki sposób, że tak naprawdę nie była to relacja pokrzywdzonej kobiety, tylko stanowisko policji w tej sprawie, zaprezentowane na konferencji prasowej Komendanta Głównego Policji, Jarosława Szymczyka.

To działanie RMF-u nie powinno dziwić, gdy weźmie się pod uwagę, że Marek Balawajder ma dobre kontakty właśnie w krakowskiej policji, gdyż jego żona przez wiele lat była policjantką na bardzo wysokim stanowisku.

Mój komentarz? To zjawisko też jest niepokojące.

Orlen dzięki pieniądzom na reklamy był w stanie łamać kręgosłupy redakcjom. Jak Pan sądzi, jakie redakcje, o których jeszcze nie wiemy, mogły przystać na pewną formę współpracy z władzą?

Sądzę, że są media, które przystały na pewną formę współpracy z władzą w zamian za korzyści, i o tych redakcjach jeszcze nie wiemy. Już wcześniej w magazynie PRESS pisałem o niebezpiecznym zjawisku, które medioznawcy określają, jako „orbanizacja” mediów – na Węgrzech prawie całkowicie Orban przejął kontrolę nad mediami przez urzędy, firmy państwowe lub oligarchów, którzy współpracują z Fideszem. Na Węgrzech proces ten prawie całkowicie zdewastował rynek medialny, gdyż państwo w tym kraju jest bardzo istotnym elementem gospodarki i olbrzymim reklamodawcą.

Natomiast w Polsce sytuacja wygląda inaczej, mimo iż Orlen  kupił jakiś czas temu Polskę Press z kilkunastoma regionalnymi dziennikami i kilkuset lokalnymi portalami. Płocki koncern próbował też przejąć Rzeczpospolitą, a rząd za pomocą Lex-TVN chciał przejąć TVN.

Z kolei w przypadku Wirtualnej Polski, w zamian za korzystne dla władzy teksty szły olbrzymie pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości Ministerstwa Sprawiedliwości. Po ujawnieniu tej patologii, WP stała się jedną z redakcji, patrzących wyostrzonym wzrokiem na ręce rządzących.

To są przypadki, o których wiemy.

Są też media, które udało się Zjednoczonej Prawicy jakoś kontrolować lub wprowadzić tam swoich ludzi, by skoordynować przekaz z Nowogrodzką. Nie mam tu na myśli TVP, a inne redakcje, na przykład Super Express. W tym kontekście, należy przypomnieć o ustawce Super Expressu z premierem Morawieckim, w tle której były również jego dzieci. Sprawa ta pokazała, że medium to sprzyja Zjednoczonej Prawicy, a Spółki Skarbu Państwa są wobec niego bardzo hojne.

Jednak najsilniejszą marką, która sprzyja władzy bez względu, kto ją sprawuje, jest Polsat. Bez wątpienia telewizja ta była bardzo przychylnie nastawiona do „dobrej zmiany”, co potwierdzają też pieniądze, które do niej szły ze Spółek Skarbu Państwa.

Zjawisko orbanizacji, albo „polsatyzacji” mediów jest więc w Polsce bardzo silne – media w zamian za pieniądze na reklamy są zmuszane do autocenzury. Jednak, chciałbym podkreślić, że pisząc artykuły na ten temat nie wykazałem tego zjawiska na podstawie niepodważalnych dowodów w postaci np. podpisanych dokumentów przez redaktorów naczelnych, szefów firm. To tylko wnioski do których można dojść rozmawiając z pracownikami tych mediów i obserwując sposób, w jaki one funkcjonują.

Jakie konsekwencje powinny zostać wyciągnięte wobec poszczególnych redakcji, które wspierały Zjednoczoną Prawicę?

Trudno powiedzieć, gdyż nie sądzę, żeby były jakieś przepisy prawne, które umożliwiałyby podjęcie takich kroków. Nie oznacza to jednak, że nie można by pociągnąć do odpowiedzialności Spółek Skarbu Państwa, które wykupywały reklamy w mediach prorządowych.

Za co pociągnąć? Za np. marnowanie pieniędzy podatników i działania niezgodne z interesami firmy. Przykład – jak wynika z raportów, sporządzanych przez prof. Tadeusza Kowalskiego, który opiera swoje dane na podstawie danych cennikowych, ponad 140 mln złotych – dane cennikowe – w czasach „dobrej zmiany” do 2021 r miało trafić do Sieci – tygodnika braci Karnowskich. Mimo iż to niszowy tytuł. W żaden sposób nie można go porównać do takich tygodników, jak „Polityka” czy „Newsweek”, w których Spółki Skarbu Państwa w znikomym stopniu wykupywały reklamy. To tylko pokazuje, że działania te nie były podyktowane czynnikami rynkowymi, tylko politycznymi ze szkodą dla państwa. W związku z tym wobec decydentów w firmach Spółek Skarbu Państwa mogą zostać wyciągnięte konsekwencje prawno-administracyjne. A czy do tego dojdzie? Czas pokaże.

Natomiast jeśli chodzi o same media, to obawiam się, że mało możliwe jest podjęcie wobec nich jakiś kroków prawnych. Nie ma przepisów, które zobowiązywałyby media np. do uważnego patrzenia władzy na ręce. Owszem, mają pełnić taką rolę, ale jeśli się z niej nie wywiązują, to jest to tylko ich decyzja, a zatem wątpię, żeby wobec takich mediów zostały wyciągnięte jakieś konsekwencje. Tym bardziej, że oglądalność, na przykład Polsatu, mimo sympatyzowania z dobrą zmianą, de facto nie spada. Jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że jest to bogate medium reprezentowane przez rzeszę prawników, to wątpię, żeby ktoś chciał je rozliczać. Nawet kiedy wprowadza się cenzurę – to Polsat zrobił wobec niektórych kabaretów, które wyśmiewały rządy Zjednoczonej Prawicy.

Czy nie obawia się Pan, że przyszła władza może zachować media rządowe ze względu na pragmatyzm polityczny?

Nie, ponieważ wyborcy opozycji są na tyle niechętni wobec działań TVP, których byli świadkami w ciągu ostatnich ośmiu lat, że taka próba nie znalazłaby ich poparcia i akceptacji. Nie wierzę, żeby do tego doszło, a nawet jeśli, to uważam iż spotkałoby się to z powszechnym oburzeniem społecznym.

Nie oznacza to jednak, że nie ma takiego ryzyka.

Zjednoczona Prawica rozbujała wahadło poprzez szczucie na oponentów politycznych, a teraz będzie bardzo trudno uspokoić te nastroje społeczne i wrócić mediom rządowym do misji, którą powinny pełnić, a więc patrzenia władzy na ręce. Czas pokaże, czy nowemu rządowi, który powstanie, to się uda. Zwłaszcza w sytuacji, gdy obóz rządzący zachowuje się tak jakby nie chciał oddać władzy, a więc nie wiadomo jak sytuacja polityczna może się rozwinąć. Mimo wszystko mam nadzieję, że nie dojdzie do wydarzeń, które utrudniłyby proces przekazania władzy, choć PiS pokazał nieraz społeczeństwu, że trudne do wyobrażenia scenariusze bardzo łatwo potrafi wcielić w życie.

Na trzy duże protesty środowiska dziennikarskiego przeciwko LEX-TVN, przeciwko zakazowi wstępu dziennikarzy na tereny przygraniczne z Białorusią i przeciwko działaniom mediów rządowych, które doprowadziły do samobójstwa Mikołaja Filiksa, tylko w proteście przeciwko działaniom władzy na granicy, redakcja RMF FM wzięła udział. Dlaczego?

Dziennikarz śledczy „Gazety Wyborczej”, Wojciech Czuchnowski twierdzi, że był odgórny zakaz w redakcji RMF FM brania udziału w proteście przeciwko Lex -TVN, którego celem było przejęcie kontroli nad stacją TVN. Niewykluczone, że w sytuacji, gdyby ustawa weszła w życie, wówczas Orlen wykupiłby stację. Jednak to się nie udało, gdyż prezydent w wyniku międzynarodowej presji ją zawetował.

Natomiast odpowiadając na Pana pytanie, z informacji, które udało mi się uzyskać, faktycznie wynika, że atmosfera w RMF FM wokół protestu przeciwko Lex-TVN nie była najlepsza – dziennikarze obawiali się go podpisywać w odróżnieniu od innych redakcji. Jako przykład można podać Radio Zet, które jest znacznie mniejszą stacją, a protest podpisało 20 osób czy TOK FM, gdzie podpisało się 29 osób. Natomiast z RMF FM tylko 5. To zaś pokazuje olbrzymią dysproporcję. Tym bardziej, że pod protestem nie ma w ogóle podpisów ludzi, którzy pracują w mediach, które sympatyzują z władzą, a więc Polsatu czy mediów rządowych. W ich przypadku taki podpis oznaczałby wypowiedzenie umowy o pracę. RMF FM był bardzo blisko tych standardów.

Natomiast, jeśli chodzi o kolejny protest wobec działań mediów rządowych, które doprowadziły do śmierci dziecko posłanki Madaleny Filiks, wówczas była już zupełnie inna reakcja –  udział wzięła już tylko jedna osoba z RMF.

Owszem, nie można zmuszać dziennikarzy do podpisywania się pod każdym protestem. Niemniej brak podpisów i odgórny zakaz w sprawie nie podpisywania się pod protestem pod Lex-TVN jest pewną wskazówką, co dzieje się w stacji.

Zarówno Marek Balawajder, jak i Krzysztof Berenda, po wysłaniu cytatów do autoryzacji, zaprzeczyli i stwierdzili, że RMF FM nadal patrzy na ręce władzy. Jak Pan to skomentuje?

Chciałbym podkreślić, że w RMF FM nadal jest bardzo wielu cennych dziennikarzy, którzy patrzą władzy na ręce i będą to robić.

Natomiast gdy spytałem się Marka Balawajdra o przykłady afer, jakie ujawniło RMF FM, ten dyrektor informacji w odpowiedzi wspomniał tylko o 1 skandalu – z rakietą rosyjską, która spadła w okolicach Bydgoszczy. Faktycznie to reporterzy RMF FM jako pierwsi przekazali opinii publicznej informacje związane z tą ważną sprawą.

Nie jest tak, że pracownicy RMF FM mają związane ręce, jeśli ich przełożeni chcieli działać na korzyść Zjednoczonej Prawicy. Nadal dziennikarze tej stacji mają pewną swobodę w swojej pracy, ale – jak mi tłumaczyli – nie patrzą władzy na ręce tak wyostrzonym okiem, jak powinny to robić media w demokratycznym państwie. Tym bardziej, że przed 2015 rokiem RMF FM nie ulegało naciskom władzy.

Teraz pracownicy są zmartwieni, że do takiej sytuacji doszło za „dobrej zmiany’, o czym mówią w artykule.

Jaką lekcję w Pana ocenie z rządów Zjednoczonej Prawicy powinno odrobić środowisko dziennikarskie?

To jest bardzo trudne pytanie. Należy powiedzieć, że kiedyś w dyskursie publicznym dziennikarze – bez względu na poglądy – byli równouprawnionymi partnerami do dyskusji, która toczyła się w cywilizowany sposób. Natomiast, teraz wiele osób o prawicowych poglądach, które pracują w mediach, przestało być dziennikarzami, a stało się funkcjonariuszami partii. W mojej ocenie, należy ich przestać traktować poważnie. Bez wątpienia konieczny jest ostracyzm środowiskowy, który zaczyna być widoczny. Tym bardziej, że to co zrobiła „dobra zmiana” z mediami, a co za tym idzie, również ze społeczeństwem, musi zostać rozliczone. Ostracyzm środowiskowy jest konieczny.

Natomiast drugą lekcją powinno być wyczyszczenie mediów takich jak PAP, TVP, Polskie Radio z partyjnych hunwejbinów, którzy działali na rzecz Zjednoczonej Prawicy i zbudowanie ich na nowo. Takie jest też oczekiwanie społeczne. Tym bardziej, że propaganda i mowa nienawiści, która tam była, doprowadziła do zabójstwa Pawła Adamowicza i samobójstwa Mikołaja Filiksa. A zatem bez wątpienia musi dojść do zdecydowanej reakcji zarówno wolnych mediów i ostracyzmu środowiskowego w demokratycznej Polsce wobec ludzi, którzy rozpowszechniali dezinformację, mowę nienawiści i inne treści, które łamią jakiekolwiek standardy niezależnego dziennikarstwa.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Avatar photo
Michał Ruszczyk

Pierwsze kroki w dziennikarstwie stawiałem w miesięczniku "Nasze Czasopismo". Następnie współpracowałem z portalami informacyjnymi - Crowd Media, wiadomo.co, koduj24. Redaktor telewizji internetowej Video Kod. Założyciel i członek zarządu stowarzyszenia Kluby Liberalne. Sympatyk stowarzyszenia Koalicja Ateistyczna. Były członek N. Autor audycji OKO NA ŚWIAT w Radiospacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *