Kandydat Konfederacji zaprosił swoich wyborców na imprezkę. Skończył w kajdankach
Łukasz Potyrała, kandydat Konfederacji na posła, zaprosił swoich zwolenników na bulwary nad Odrą. Nie ma w tym niczego szokującego. Problem w tym, że chodziło o pożegnanie lata „w iście wolnościowym stylu!” Obiecywał bowiem… blanty z marihuaną. Jak jest finał sprawy?
Łukasz Potyrała zaprasza na imprezę
Polityk Konfederacji Łukasz Potyrała chciał spędzić sobotnie popołudnie ze swoimi zwolennikami. Zorganizował więc wydarzenie pod hasłem „Blancior (CBD) z Potyrałą”. Miał na bulwarach szczecińskich rozdać wyborcom blanty. „Niech cały Szczecin pokaże, że jesteśmy za wolnością, w tym za w pełni legalnym ziołem”, kusił koneserów „zielonych” papierosków.
Impreza miała się zacząć o godz. 17. Niestety nic z niej nie wyszło. Potencjalną, zapewne przednią, zabawę zepsuła – jakżeby inaczej! – policja. Potyrała został zatrzymany, a nawet zakuty w kajdanki. Potem czekało go przesłuchanie na komendzie. Do tego policjanci przeszukali jego samochód i mieszkanie. Ostatecznie kandydat na posła wyszedł na wolność trochę przed północą, po aż 7 godzinach.
O swoim ciężkim losie napisał w social mediach: „W kajdankach jeździłem pomiędzy jednostkami policji, to, co miałem przy sobie, zostało ponownie zbadane szybkim testem na zawartość thc, zważone, opisane i spakowane jako materiał dowodowy. Zostałem przesłuchany w charakterze świadka. Całość czynności trwała mniej więcej od 16.30 do północy”.
Broni się tym, że swoje zgromadzenie zgłosił w urzędzie miasta. Chciał palić „jointy z legalnym cbd”. „Policjant, który kontaktował się ze mną, poprosił, bym przedstawił dowód zakupu oraz certyfikat z badań, by była pewność, iż susz pochodzi z legalnego źródła, nie przekracza dopuszczalnej normy 0,2% thc i bym na miejscu nie miał żadnych problemów”, dodał.
Jointy tylko na użytek własny
Polityk przyznał, że policjanci zabronili mu jedynie rozdawania własnoręcznie skręconych jointów. Miał je ze sobą, ale na użytek osobisty. Jak wspomina, „wziąłem ze sobą kilkanaście blantów, by choć trochę zachować klimat wydarzenia i by spalić je osobiście podczas rozmów z uczestnikami. Gdy pojawiłem się na miejscu i pokazałem policji, czym dysponuję, technik przebadał próbki i wyszła zawartość thc. Jak się okazuje, testy nie pokazują, czy dopuszczalna zawartość jest przekroczona, tylko czy w substancji w ogóle znajduje się thc, a w legalnym suszu cbd występują śladowe ilości, więc test się zabarwił”.
Jeden cel mimo wszystko osiągnął: dziś mówi się o nim niemal w całej Polsce!
Źródło: Facebook, wyborcza.pl