Grzegorz Borys przed zbrodnią wysyłał SMS-y do swojej matki. „Już wtedy wiedział, że zabije”

Poszukiwany przez policję Grzegorz Borys nie żyje. Z każdym kolejnym dniem media informują o nowych faktach ws. śmierci mężczyzny.

W piątek 20 października do jednego z mieszkań w Gdyni zostali wezwani policjanci. Na miejscu znaleźli zamordowanego 6-letniego chłopczyka. Podejrzanym o zabójstwo był jego ojciec, Grzegorz Borys. Służby od trzech tygodni poszukiwały mężczyzny, rozesłano za nim list gończy i Europejski Nakaz Aresztowania.

W ostatnich dniach centymetr po centymetrze przeczesywano lasy w okolicach Źródła Marii w Gdyni i tamtejszy zbiornik Lepusz – 30 października w okolicy znaleziono plecak Borysa. W poniedziałek 6 listopada w miejscu poszukiwań znaleziono ciało Grzegorza Borysa. Wydobyto je ze zbiornika Lepusz.

Z każdym kolejnym dniem media informują o nowych faktach ws. śmierci mężczyzny.

Wiadomo już, że mężczyzna chciał popełnić samobójstwo. Przez cztery kolejne dni przed śmiercią próbował sobie podciąć żyły na rękach i udach, a nawet usiłował poderżnąć sobie gardło.

– Rany były powierzchowne – powiedział „Super Expressowi” prokurator Wawryniuk. Mężczyzna nie dał rady się zabić podcinając sobie żyły, dlatego dwa razy strzelił sobie w głowę. – Sekcja zwłok wykazała dwie rany postrzałowe od broni na sprężony gaz. To jednak nie było przyczyną śmierci – dodał prokurator Wawryniuk.

„Gazeta Wyborcza” ustaliła jeszcze więcej. Grzegorz Borys miał leczyć się psychiatrycznie, a służby podczas jego poszukiwań obawiały się, że może wyrządzić krzywdę innym członkom rodziny. Wiadomo, że mężczyzna był skonfliktowany z teściami, którzy często opiekowali się 6-letnim Olkiem.

Według ustaleń dziennikarzy, obawiano się również, że Borys może zaatakować własną matkę, która przebywa w domu seniora. Placówka była przez cały czas pod baczną obserwacją policji. Poszukiwany 44-latek wysyłał też do niej niepokojące SMS-y jeszcze przed zbrodnią. Ich treść świadczy o tym, że już wtedy wiedział, że zabije, choć niejasno zapowiadał, że nie chce zrobić tego, co się wydarzy. Przepraszał i tłumaczył, że »być może się jeszcze zobaczymy«” – czytamy na łamach „Wyborczej”.

Grzegorz Borys zostawił też notatkę przy zwłokach 6-letniego syna, z której treści wynika, że obarczał innych tą tragedią. „Przepraszam za wszystko, wszyscy jesteście bestiami” – miało widnieć w odręcznej napisanym liście.

Źródło: Wyborcza

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *