Dziennikarze go przyłapali, wiceminister z PiS musiał się tłumaczyć. Zgadnijcie, jaką wymówkę wymyślił!
Kolejny raz przyłapano rządową limuzynę na zabawie w rajd po Warszawie. Tym razem wyjątkowo śpieszył się wiceminister Artur Soboń. – Zwrócę uwagę kierowcy – zapewnia polityk.
Soboń się śpieszy
A gdzie tak się spieszył wiceminister finansów Artur Soboń? Dziennikarze Faktu zwrócili uwagę, że polityk w bardzo krótkim czasie odwiedził dwie odległe od siebie o ok. 10 km telewizje. O 19:20 był na żywo w Polsacie (ul. Ostrobramska w Warszawie), o 20:00 gościł już w studiu TVN na Wiertniczej.
Fakt opisuje, że auto z Soboniem na pokładzie pokonało tę trasę w 11 minut. Na przejechanie tej samej trasy przez dziennikarzy potrzebny był kwadrans.
– Tam gdzie ograniczenie prędkości wynosiło 100 km na godz., samochód z wiceministrem jechał 140 km na godz. Tam gdzie ograniczenie wynosiło 60 km na godz., limuzyna z politykiem pędziła 90 km na godz – opisuje Fakt. Dziennikarze zapytali o sprawę samego zainteresowanego. Jak zauważyli, polityk siedział na fotelu z pasażera z przodu. Czy nie zwrócił uwagi na łamanie przepisów przez kierowcę?
– Potwierdzam, jechałem passatem z kierowcą wczoraj wieczorem, ale byłem zajęty. Przygotowywałem się do programu i nie rozmawiałem z kierowcą. Jeśli rzeczywiście przekroczyliśmy prędkość, zwrócę uwagę kierowcy. Zależy mi na bezpieczeństwie moim i innych uczestników ruchu drogowego – napisał Soboń w odpowiedzi na pytania dziennikarzy „Faktu”.
Rajdowiec Buda
Zabawa w rajdy to nic nowego, jeśli chodzi o przedstawicieli obozu władzy. W styczniu na łamaniu przepisów drogowych przyłapano ministra rozwoju Waldemara Budę. Zaczęło się od przekroczenia podwójnej ciągłej podczas wyprzedzania dwóch pojazdów. Podwójną ciągłą przekroczył później, skręcając w ulicę Mysią z ul. Nowy Świat. Wjechał w Mysią, choć był tam zakaz wjazdu. Później złamał też przepis, gdy dojeżdżał pod budynek ministerstwa. Zamiast pojechać zgodnie z przepisami, Buda złamał zakaz wjazdu na ul. Żurawią. „Fakt” oszacował później, że gdyby interweniowała policja, Waldemar Buda zapłaciłby ponad 2 tysiące zł mandatu i otrzymałby kilkadziesiąt punktów karnych.
Po zdarzeniu Buda kajał się i obiecywał poprawę.
– Uważam, że każdy powinien być równy wobec prawa. W żaden sposób nie uchylam się od odpowiedzialności za wykroczenie drogowe. Jest to dla mnie lekcja pokory. Przepraszam – napisał szef resortu rozwoju i technologii na Twitterze. Co ciekawe, dwa miesiące później polityk znów był uczestnikiem ulicznego rajdu. Tym razem nie popisał się kierowca limuzyny z politykiem na pokładzie. Gdy na ulicy zrobiło się zbyt tłoczno, kierowca wjechał jak gdyby nigdy nic na buspas i omijał korki. Jakby tego było mało, w pewnym momencie limuzyna mknęła z prędkością 90 km/h w terenie zabudowanym.
Źródło: Fakt