Dr Małgorzata Bonikowska: Losy wojny nie są jeszcze przesądzone

Losy wojny nie są jeszcze przesądzone. Żadna ze stron nie wygrywa ani nie przegrywa, obie armie odnoszą na zmianę sukcesy i porażki. Sankcje nałożone na Rosję są ważne i bolesne, ale wojny nie rozstrzygną. Boleśnie je odczuwają oligarchowie i „wierchuszka” na Kremlu z Putinem włącznie, ale rosyjska gospodarka sobie radzi. Nie brak krajów, które chcą wykorzystać zmienioną sytuację międzynarodową dla własnych korzyści, np. kupując od Rosjan taniej ropę czy gaz. – Z prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych, dr Małgorzatą Bonikowską o wojnie na Ukrainie rozmawia Michał Ruszczyk.

Michał Ruszczyk: Niedawno w Kijowie odbył się szczyt Unia Europejska-Ukraina.

Jednak mimo zacieśnienia relacji między Kijową a Brukselą i pozostałymi państwami członkowskimi, to nie ma woli politycznej do rozpoczęcia negocjacji w sprawie akcesji Ukrainy. Dlaczego?

Dr Małgorzata Bonikowska: Unia Europejska to 27 państw i tak duże grono stwarza liczne wyzwania. Wspólnoty Europejskie zakładało w latach 50-tych tylko 6 krajów, było więc łatwiej razem ustalać różne sprawy. Kiedy po 30 latach liczba członków zwiększyła się do dwunastki, projekt europejski przezywał swoje najlepsze lata. Wprowadzono wtedy m.in. jednolity rynek i strefę Schengen.

Po wielkim rozszerzeniu z lat 2004, 2007 i 2013 Unia się rozrosła do 28 państw i pojawiło się sporo wewnętrznych różnic. Do tego doszedł kryzys związany z Brexitem i napięcia na tle praworządności z Polską i Węgrami. Niektórzy na Zachodzie zaczęli żałować, że do rozszerzenia w ogóle doszło. To dziś utrudnia myślenie o wykonaniu kolejnego dużego kroku w tej polityce.

Jak do tych wyzwań przyłożyłaby się ewentualna akcesja Ukrainy?

Na razie Unia Europejska stara się poradzić sobie ze skutkami ostatniego rozszerzenia, a w zasadzie połączenia Europy Zachodniej i Wschodniej. Mamy różne doświadczenia historyczne, kulturę polityczną i mentalność, nie jest więc łatwo wypracowywać wspólne stanowiska. A w kolejce do akcesji, oprócz Ukrainy, czeka jeszcze siedem innych państw. Ich przyjęcie nie będzie łatwe ani dla nich ani dla Unii Europejskiej.

Z drugiej strony, rosyjska agresja sprawiła, że proces rozszerzenia nabrał nowego tempa, bo trudno jest Ukrainie odmówić członkostwa po tym, przez co teraz przechodzi. Jednocześnie, nie bardzo można sobie wyobrazić przyjęcie samej Ukrainy bez Mołdawii oraz państw Bałkanów zachodnich, które czekają na to już kilkanaście lat. Otwarta wciąż pozostaje sprawa Turcji, która formalnie ma rozpoczęte negocjacje, ale faktycznie od dawna wszystko utknęło.

Tak czy tak, przyznanie Ukrainie w ekspresowym tempie statusu kandydata zmieniło sytuację. Polityka rozszerzenia znów stała się jedną z kluczowych spraw w UE, choć rok 2026, wymieniany przez Kijów jako data akcesji, jest nierealny.

Dlaczego?

Ponieważ nie wiadomo, jak długo będzie trwała wojna, czym się ona zakończy i jakim państwem będzie Ukraina po tym wszystkim. Kijów jest na kroplówce Zachodu, armia walczy, miasta są bombardowane, a administracja już dziś musi sobie radzić z wyzwaniami stawianymi przez sojuszników, jak chociażby wyeliminowanie korupcji i zapewnienie, że płynąca do Ukrainy pomoc finansowa jest właściwie wydawana.

Kolejne rozszerzenie to także ogromne wyzwanie dla Unii Europejskiej. Muszą się na to przygotować instytucje, co się nie uda bez prawnego uregulowania, czyli otwarcia dyskusji wokół zmiany traktatów. To z kolei dziś  wydaje się bardzo ryzykowne, bo państwa członkowskie w wielu sprawach się zasadniczo różnią i ciężko będzie wypracować kompromis. Perspektywa przyjęcia nowych krajów – zwłaszcza dużej terytorialnie i ludnościowo Ukrainy – budzi spore obawy państw, które odgrywają obecnie w Unii Europejskiej kluczową rolę, czyli przede wszystkim Francji i Niemiec. To one bowiem stracą najwięcej na znaczeniu i będą się musiały podzielić wpływami.

Czy Unia Europejska poradzi sobie z tymi wyzwaniami?     

Unia Europejska jest w pewnym potrzasku, bo cokolwiek zrobi, pociągnie to za sobą wielkie trudności. Jeśli zdecyduje się na kolejne rozszerzenie, projekt europejski nabierze nowej energii, ale to już będzie zupełnie inna unia, liczniejsza, trudno-sterowalna, ze zwiększoną rolą Europy środkowo-wschodniej, a mniejszymi wpływami krajów założycielskich. Jeśli będzie przewlekać proces negocjacji, kandydaci się zniechęcą, a Unia utraci twarz i będzie postrzegana jak zamknięta, oblegana twierdza, która nikogo już nie chce wpuszczać. W pozostawioną przez nią polityczną próżnię z pewnością wejdą inni gracze – Rosja, Chiny i Turcja, która już od jakiegoś czasu pozycjonuje się jako regionalne mocarstwo, działające po swojemu.

Powiedziała Pani, że dla Polski kolejne rozszerzenie UE mogłoby okazać się korzystne. W jaki sposób?   

Polska jest największym krajem Europy Środkowo-Wschodniej i głównym hubem pomocy Zachodu dla Ukrainy. Rozszerzenie przeniosłoby nas niejako w sam środek UE, czyniąc z Polski swego rodzaju pomost między częścią zachodnią a wschodnią. Zaczęlibyśmy więc odgrywać rolę, którą wcześniej miały Niemcy.

Zwiększeniu znaczenia naszego kraju sprzyja bardzo bliska współpraca polsko-ukraińska we wszystkich wymiarach. Jeśli po wojnie jeszcze ją zacieśnimy, będzie ona czynnikiem napędowym rozwoju naszych gospodarek. To w połączeniu z gigantycznymi środkami, które zostaną przeznaczone przez Zachód na odbudowę, a raczej przebudowę Ukrainy, może dać skok rozwojowy naszej części kontynentu. Polska ma szansę wskoczyć do pierwszej dwudziestki światowych gospodarek. Nie uda się to jednak bez współpracy z partnerami z UE, dlatego przydałoby się ożywić formułę Trójkąta Weimarskiego, która dziś jest martwa. Niemcy i Francja są w G7 i z pewnością będą w gronie największych donorów, warto mieć z nimi dobre relacje.

W Rosji topnieje coraz bardziej poparcie społeczeństwa dla wojny, mimo pacyfikacji ubiegłorocznych protestów. Jak Pani sądzi, czy Rosjanie ponownie wyjdą na ulice?

Trudno powiedzieć, jaka jest dzisiaj świadomość Rosjan o kwestiach dotyczących Ukrainy i wojny, ponieważ propaganda kremlowska działa i jest dla większości społeczeństwa jedynym źródłem informacji. Mimo rozpadu ZSRR, Rosja nadal jest pod względem terytorialnym największym państwem świata, a Rosjanie chcą mieć imperium. Dopóki Putin karmi ich tą wizją, będzie budził szacunek i podziw. Wie, że musi wygrać, bo inaczej stanie się obciążeniem, straci pozycję i władzę. Rosyjska armia będzie więc podejmowała kolejne ofensywy, starając się zająć jak największy obszar Ukrainy. Dlatego trzeba teraz maksymalnie Ukraińców dozbroić, żeby ludzie na Kremlu zrozumieli, że nie są w stanie wygrać tej wojny.

Brak sukcesów na froncie, a rosyjska gospodarka i oligarchowie w coraz większym stopniu odczuwają sankcję. Jak Pan sądzi, czy Putin może odnieść jakiś sukces, żeby z twarzą wyjść z wojny?    

Losy wojny nie są jeszcze przesądzone. Żadna ze stron nie wygrywa ani nie przegrywa, obie armie odnoszą na zmianę sukcesy i porażki. Sankcje nałożone na Rosję są ważne i bolesne, ale wojny nie rozstrzygną. Boleśnie je odczuwają oligarchowie i „wierchuszka” na Kremlu z Putinem włącznie, ale rosyjska gospodarka sobie radzi. Także dlatego, że Zachód to przecież nie cały świat, w pro-ukraińskiej koalicji jest ponad 50 państw na prawie 200. Nie brak krajów, które chcą wykorzystać zmienioną sytuację międzynarodową dla własnych korzyści, np. kupując od Rosjan taniej ropę czy gaz.

Tak czy tak, rok 2023 zapewne będzie decydujący dla losów tej wojny. Jeśli Moskwie nie uda się utrzymać terenów najechanych po 24 lutego, Putin może stracić władzę, a wtedy pojawi się możliwość nowego otwarcia.

Zarówno Putin jak i wojska ukraińskie nie zamierzają się poddać, co wskazuje że konflikt ten może trwać długo. Jak Pani sądzi, czy postawienie Putina przed międzynarodowymi sądami może być w ogóle możliwe?

Dopóki Putin jest u władzy, to do tego nie dojdzie, bo trzeba będzie z Rosją kiedyś negocjować zakończenie wojny i jakoś się ułożyć na planecie. Jednak można myśleć o powołaniu międzynarodowego trybunału oraz przekazaniu zamrożonych aktywów rosyjskich firm na odbudowę Ukrainy. Jeśli Putin władzę straci, jego następca może chcieć go obciążyć całą odpowiedzialnością za wojnę i wszystkie zbrodnie. A wtedy proces przed międzynarodowym trybunałem nie jest wykluczony.

Rosja nawet po zakończeniu wojny nie zniknie i świat będzie musiał ułożyć sobie z tym krajem relacje. Jak w Pani ocenie mogą one wyglądać?

Dla Zachodu optymalnym rozwiązaniem byłaby Rosja z czasów Jelcyna, szukająca porozumienia z Zachodem, działająca w ramach międzynarodowych formatów, takich jak G8. Dziś już nikt nie pamięta, ale swego czasu rozważano nawet członkostwo Rosji w NATO.

Putin popchnął swój kraj w zupełnie inną stronę, stawiając na politykę konfrontacji z Zachodem, aby odbudować imperium. Rosja nie zejdzie z tej drogi dobrowolnie, trzeba jej to uniemożliwić, „wybić z głowy” siłą, tak jak ona siłą chciała przejąć kontrolę nad Ukrainą.

Jak Pani sądzi, czy zmiana mentalności w społeczeństwie rosyjskim jest możliwa?   

Wszystko jest możliwe. Jednak nie będzie to łatwy proces, ponieważ Rosja w całej swojej historii nigdy nie była państwem demokratycznym. Zmiana systemu może być olbrzymim wyzwaniem, bo ludzie tego nie rozumieją, a większość być może i nie chce.

Z drugiej strony, nie można wykluczyć dalszej fragmentaryzacji Rosji, takiej drugiej fali po rozpadzie ZSRR w 1991 roku. Wyłoniło się wtedy aż 14 niepodległych państw i Federacja Rosyjska. Przegrana Rosji na Ukrainie oznaczałaby chaos na szczytach władzy, co mogłoby uruchomić wewnętrzne procesy destrukcyjne w państwie.

Nie wiemy, jakim państwem będzie Rosja za kilka lat. Wiemy natomiast, że nawet podczas wojny trzeba z nią utrzymywać dyplomatyczne kontakty, chociażby po to, aby wymieniać jeńców i wyczuwać „puls Kremla”. Ważne jest także, aby nie przekreślać Rosjan en bloc, szukać w rosyjskim społeczeństwie ludzi widzących plusy z bycia częścią cywilizowanego świata. Nie zmienimy przecież Rosji bez Rosjan.

Bardzo dziękuję za rozmowę.   

Avatar photo
Michał Ruszczyk

Pierwsze kroki w dziennikarstwie stawiałem w miesięczniku "Nasze Czasopismo". Następnie współpracowałem z portalami informacyjnymi - Crowd Media, wiadomo.co, koduj24. Redaktor telewizji internetowej Video Kod. Założyciel i członek zarządu stowarzyszenia Kluby Liberalne. Sympatyk stowarzyszenia Koalicja Ateistyczna. Były członek N. Autor audycji OKO NA ŚWIAT w Radiospacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *