Dr Andrzej Krawczyk: Rządy Smeru mogą zmienić Słowację na kształt Węgier, Polski i Czech
Obserwatorzy słowackiej sceny politycznej podkreślają, że mapa nastrojów tamtejszego społeczeństwa z jednej strony jest dziedzictwem przeszłości i uwarunkowań Słowacji, z drugiej zaś częścią wielkiego światowego zwrotu populistycznego, którego objawy widzimy w wielu krajach, m. in. w USA czy w Niemczech, ale zagrożenie odwrotu od liberalnej demokracji tyczy przede wszystkim naszego regionu Europy: Węgier, Polski i Czech. Znowu odzywa się teza o zapóźnieniu cywilizacyjnym Europy Wschodniej i pochopnym i pospiesznym przyjęciu naszych krajów do Unii Europejskiej. – Z byłym ambasadorem RP na Słowacji, dr Andrzejem Krawczykiem, na temat wyborów parlamentarnych i sytuacji polityczno-społecznej w Bratysławie, rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Niedawno na Słowacji odbyły się wybory parlamentarne, które wygrało ugrupowanie byłego premiera, Roberta Fico. Jak Pan to skomentuje?
Dr Andrzej Krawczyk: Wyniki tych wyborów były z uwagą oczekiwane, ponieważ były i są traktowane nie tylko jako ważne dla Słowacji, ale także jako prognostyk i wskaźnik dla sytuacji w całym regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Pamiętać trzeba, że w makroskali sytuacja polityczno-społeczna Słowacji jest bardzo podobna do tej, która ma miejsce w Polsce czy Czechach.
Natomiast odpowiadając na Pana pytanie, należy powiedzieć, że jeszcze przed wyborami sporo osób miało obawy, czy wygrana Roberta Fico z jego populizmem i prorosyjską postawą nie doprowadzi do sytuacji, że możliwe będzie powstanie bloku słowacko-węgierskiego, podważającego integrację europejską i zasady wartości liberalnej demokracji. W pesymistycznym scenariuszu taki blok może się powiększyć o Polskę i za dwa lata – po wyborach – o Czechy. Powstałby jakaś „mała, gorsza” Europa.
W obliczu wyników taki scenariusz jest możliwy, ale jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że Fico już w przeszłości trzykrotnie pełnił urząd premiera Słowacji i wiemy jak zachowywał się wówczas w Brukseli, można z pełnym uzasadnieniem postawić pytanie, na ile jego narracja była tylko retoryką wyborczą, a na jest ile realnym planem politycznym.
To czego można się obawiać, to powolna pełzająca ewolucja w kierunku autokratycznego, zaściankowego patriotyzmu/nacjonalizmu. Niby nie będzie się działo nic spektakularnego, żadnych wielkich katastrof, ale za kilka lat Słowacja będzie żyła w innym świecie.
Powiedział Pan, że ugrupowanie Roberta Fico przeszło pewnego rodzaju ewolucję z ugrupowania o profilu socjaldemokratycznym do partii, której obecnymi wartościami są hasła konserwatywno-nacjonalistyczne. Dlaczego Smer zdecydował się obrać taki kierunek?
SMER powstał w 1999 roku jako partia określająca się jako socjaldemokratyczno-patriotyczna. To w Europie dość nietypowy profil, choć w warunkach słowackich dość logicznie wynikający z historii kraju i charakteru życia społecznego. Wielu obserwatorów zwraca uwagę na jej populistyczny charakter i egoizm narodowy. Robert Fico w Słowacji musiał odejść z funkcji premiera 2018 roku w niesławie i z oskarżeniami o korupcję, a nawet o podżeganie do zabójstwa. Te zarzuty nie zostały potwierdzone. Pozostał, jednak szefem partii.
Idąc na tegoroczne wybory wykorzystał aktualne społeczne niezadowolenie. Na Słowacji silne jest poczucie niekompetencji, partyjnego zacietrzewienia i skorumpowania władz, które ukształtowały się po wyborach 2020 roku. W świetle takich nastrojów popularne stały się hasła, że lepszym dla kraju od rządów „liberałów i eurokratów” będzie „nasz, swojski Fico”. Fico umiejętnie prowadził swoją kampanię propagandową, odwołującą się do takiej emocji. Jest on człowiekiem żądnym władzy, a ponadto bardzo inteligentnym i pragmatycznym. Zdawał sobie sprawę z realiów, jakie panują na Słowacji. To znaczy, iż państwo to – zwłaszcza poza Bratysławą – jest w dużej mierze tradycjonalistyczne i konserwatywne, czekające na „dobrego gazdę” – by powiedzieć to po słowacku – nawet autokratycznego, ale silnego, sprawnego i „myślącego o ludziach”. Smer dla dotarcia do wyborców dostosował swoją narrację. W pewnym sensie w 2023 roku Robert Fico powtórzył manewr z roku 2012, kiedy powrócił do władzy na fali społecznego niezadowolenia, gdy rozpadła się wewnętrznie centroprawicowa koalicja rządowa.
Fico jest doskonałym pragmatykiem i można prognozować, że będzie prowadził podwójną politykę: w Brukseli i dla Waszyngtonu będzie prounijny i pronatowski, na Słowacji do wewnątrz będzie populistyczny, nacjonalistyczny, zdystansowany wobec Unii Europejskiej i –niestety – prorosyjski. Jeżeli zdecyduje się wprowadzać w Słowacji jakieś radykalne zmiany strukturalne, to sądzę, że będą one wprowadzane powoli, etapami, a nie w sposób rewolucyjny. Mimo pewnych przedwyborczych deklaracji, zależy mu na dalszej współpracy z Unią Europejską, gdyż zdaje sobie sprawę, że jest to dla Słowacji korzystne.
Victor Orban pogratulował już Robertowi Fico, zapowiadając, że będzie jego sojusznikiem w walce z Unią Europejską. Jak Pan sądzi, czy Słowacja pod rządami Smeru może podążyć drogą Polski i Węgier w kwestii praworządności?
Sądzę, że jest to kwestia otwarta, ale niestety jest to możliwe. Natomiast pamiętać trzeba o charakterze stosunków słowacko-węgierskich. W świetle całej historii tych narodów, Fico nie będzie chciał być postrzegany jako prosty wasal albo wykonawca polityki Orbana.
Wspomniał Pan o słowackich resentymentach w stosunku do Rosji. Robert Fico w czasie kampanii zapowiadał, że nie chce dalej wspierać Ukrainy. Co może oznaczać wyłamanie się Słowacji z koalicji proukraińskiej?
Nie można zapominać, że wobec wojny na Ukrainie, Słowacja podobnie jak Polska jest państwem przyfrontowym i również wspierała mocno Ukrainę od samego początku konfliktu. Była to zarówno aktywność państwa jak i spontaniczna obywateli. Dzisiaj społeczeństwo słowackie podobnie, jak i polskie, coraz bardziej odczuwa trudy tego wsparcia i jest zmęczone tą sytuacją. Ponadto Słowacja różni się od Polski znacząco w stosunku do Rosji ze względu na swoją historię i pamięć m.in. o 1848 roku, kiedy Rosja potrafiła rozbić i spacyfikować Węgrów, którzy w słowackiej tradycji byli narodowymi ciemiężycielami. W Polsce licealiści czytają „Lalkę” Bolesława Prusa, gdzie dla tak sympatycznej postaci jak Ignacy Rzecki najpiękniejszym wspomnieniem młodości był jego udział w Rewolucji Węgierskiej, a uczniowie słowaccy uczą się dumy ze Słowackiego Korpusu Ochotniczego, który walczył z tym powstaniem.
Efektem tego m. in. są dzisiaj wystąpienia słowackich polityków na temat wojny na Ukrainie, kiedy mówią, że Rosja została być może sprowokowana do wystąpienia przeciwko Ukrainie, a więc nie wiadomo, kto jest rzeczywistym sprawcą tej wojny. Rober Fico umiejętnie powołuje się na ideały humanitarne i dobro mieszkańców Ukrainy, twierdząc, że najważniejsze jest, by ludzie przestali ginąć i natychmiast zakończyć tę wojnę, bez „upierania się” Kijowa, że Donbas i Krym musi zostać ukraiński. W tym celu zapowiada, że… Słowacja przestanie posyłać broń i amunicje dla Ukrainy!
Trzeba jednak, dodać, Fico na razie się jeszcze nie wyłamał z koalicji na rzecz Ukrainy, gdyż była to tylko zapowiedź, która padła w ramach kampanii wyborczej. Czas pokaże, czy zostanie ona zrealizowana, ale sądzę że, raczej nie.
Dlaczego?
Było charakterystyczne, że w odpowiedzi na pytania dziennikarzy, Fico doprecyzował na jednej z konferencji prasowych, że ma na myśli jedynie słowacki państwowy przemysł zbrojeniowy, a nie działania firm prywatnych czy wysyłki broni z terytorium słowackiego przez sojusznika amerykańskiego. Pokazuje, że Smer nie zamierza w sposób kategoryczny zerwać ze wsparciem dla Ukrainy.
Co dla Słowacji mogą oznaczać rządy Smeru w koalicji z Hlasem i nacjonalistami?
To pokazuje zmiany, jakie zaszły w słowackim społeczeństwie. Nie są one radykalne i spektakularne, ale dokonują się. Słowacja w ich wyniku podąża w kierunku konserwatywno-nacjonalistycznym. Symbolicznie można powiedzieć, że takie poglądy ma – wedle ocen słowackich politologów – ok 1/3 społeczeństwa. To jest jednocześnie „aż 1/3” i „tylko 1/3”.
Obserwatorzy słowackiej sceny politycznej podkreślają, że mapa nastrojów tamtejszego społeczeństwa z jednej strony jest dziedzictwem przeszłości i uwarunkowań Słowacji, jej w pewnej mierze zapóźnionej i prowincjonalnej kultury politycznej, z drugiej zaś częścią wielkiego światowego zwrotu populistycznego, którego objawy widzimy w wielu krajach, m. in. w USA czy w Niemczech, ale zagrożenie odwrotu od liberalnej demokracji tyczy przede wszystkim naszego regionu Europy: Węgier, Polski i Czech. Znowu odzywa się teza o zapóźnieniu cywilizacyjnym Europy Wschodniej i pochopnym i pospiesznym przyjęciu naszych krajów do Unii Europejskiej.
Mimo przegranej Postępowej Słowacji, ma ona również teoretycznie szanse na utworzenie rządu tak samo jak Smer. Jak Pan sądzi, czy ugrupowanie Petera Pellegrini utworzy rząd ze Smerem, czy też z Postępową Słowacją, które również kusi Hlas?
To jest bardzo ważne pytanie, które zadają sobie dzisiaj – czyli co najmniej do 16 października, kiedy upływa konstytucyjny termin przedstawienia przez Roberta Fico propozycji składu rządu -analitycy nie tylko w Bratysławie. Trudno na nie jednoznacznie odpowiedzieć. Tym bardziej, że przedstawiciele Hlasu to rozłamowcy, którzy wywodzą się ze Smeru. Istotne są animozje personalne, a więc fakt, że Pellegrini i Fico nie dążą się sympatią – łagodnie mówiąc. Ale mają świadomość, że druga taka szansa na rządy może im się nie przytrafić. Dziennikarze słowaccy piszą, że szanse na utworzenie takiego rządu są jak 7 do 3, czyli duże. Oczywiście, Pellegrini stara się uzyskać jak najwyższą cenę za swoje poparcie dla ewentualnego rządu Fico. Spekuluje się o stanowisku wicepremiera, a może nawet premiera?
Gdyby Robertowi Fico nie udało się stworzyć rządu z Pellegrinim, wtedy otwiera się szansa dla Postępowej Słowacji Michala Šimečki. Stworzenie rządu przez liberalną Postępową Słowację, z socjaldemokratycznym „Hlasem” może jednak też nie być łatwe ze względu na różnice programowe.
Wkrótce wybory parlamentarne w Polsce. Jakim prognostykiem są wybory na Słowacji dla Polski?
W Słowacji i nie tylko, dyskutowano na ten temat bardzo dużo, gdyż podobieństw między sytuacją polityczno-społeczną na Słowacji i w Polsce jest bardzo wiele. Należy podkreślić, że jest to trend charakterystyczny dla całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej: bardzo mocna polaryzacja społeczeństwa wyrażana w sposób emocjonalny. Jednak mimo podobieństw warto powiedzieć także o pewnych różnicach. Fico musiał odejść od władzy kilka lat temu i był wówczas uważany za polityka, który jest już skończony. Na jego miejsce przyszli ludzie z innej generacji i innych formacji politycznych i kulturowych, którzy nie spełnili pokładanych w nich oczekiwań społecznych, gdyż zbyt często dochodziło między nimi do nieeleganckich konfliktów, różnego rodzaju afer czy też korupcji. To umożliwiło Fico powrót do władzy. Słowacy sądzili, że młodzi politycy, którzy byli dobrze wykształceni i otwarci na świat, staną na wysokości zadanie, ale niestety tak się nie stało. To pokazuje, jak trudno jest przejąć i utrzymać władzę po rządach o charakterze autokratycznym, gdyż oczekiwania są bardzo duże i bardzo łatwo jest zawieść społeczeństwo. To jest dla nas wielkie ostrzeżenie i apel do naszej, polskiej do klasy politycznej. Pomimo rozbuchanych emocji politycznych dla dobra kraju i społeczeństwa politycy muszą umieć powstrzymać się od radykalizmu, chęci zemsty i próby naprawiania sytuacji „drogą na skróty”. A jednocześnie trzeba dokonać naprawy sytuacji w kraju. To wielkie i trudne wyzwanie.
Czy nie obawia się Pan, że podobny scenariusz może mieć miejsce w Polsce, zwłaszcza że wyzwania przed którymi stoi opozycja są olbrzymie?
Tak, obawiam się takiego scenariusza. Mam jednak nadzieję, że opozycja będzie miała na tyle mądrości i klasy polityczne, że nie doprowadzi do takiej sytuacji, która mogłaby w bardzo krótkim czasie doprowadzić do utraty poparcia i zaufania społecznego.
Z wyborów na Węgrzech polska opozycja nie wyciągnęła wniosków. Jak Pan sądzi, czy z wyborów na Słowacji liderzy polskiej opozycji wyciągną wnioski?
Jak powiedziałem przed chwilą, wszystko zależy od tego, czy nowy rząd będzie działał w sposób rozważny w zarządzaniu państwem. Jeśli tak, to wówczas uda mu się zdobyć popularność i niezbędne społeczne poparcie. W przeciwnym razie może bardzo szybko pożegnać się z władzą.
Jak wygląda sytuacja polityczno-społeczna w Bratysławie po wyborach?
Słowacja jest mocno zróżnicowana. Mogę mówić o Bratysławie. Tamtejsza inteligencja ma poczucie wielkiej przegranej i czują się załamani. Obawiają się, że rządy Fico mogą doprowadzić ich kraj do zejścia z europejskiej drogi i uczynią ze Słowacji satelitę wpływów rosyjskich.
Bardzo dziękuję za rozmowę.