Kaczyński popełni gigantyczny błąd? Realizacja TEGO planu może przynieść Nowogrodzkiej klęskę. „Niemądry ruch”
PiS szykuje plan na wybory. Jarosław Kaczyński i spółka muszą walczyć o każdy głos, bo sondaże wskazują, że Zjednoczona Prawica nie ma szans na samodzielne rządy. Stąd próba zmiany kodeksu wyborczego, która – zdaniem prof. Jarosława Flisa – może paradoksalnie okazać się dla PiS szkodliwa.
PiS chce namieszać
Sejm zajmie się zmianami w Kodeksie wyborczym. To inicjatywa PiS na wybory – oficjalnie motywowana jest „profrekwencyjnością”, ale oczywiste jest, że celem partii rządzącej jest zwiększenie swoich szans w wyborach. Sondaże pokazują, że Zjednoczona Prawica może i wygra wybory, ale osiągnięty wynik nie przełoży się na liczbę mandatów wystarczającą do samodzielnych rządów. To dlatego Kaczyński i spółka muszą walczyć dosłownie o każdy głos, by wprowadzić do Sejmu jak największą liczbę posłów.
PiS błyskawicznie przygotowało więc projekt zmian w Kodeksie wyborczym. Zakłada on m.in. zwiększenie dostępu do lokali wyborczych dla mieszkańców małych miejscowości, bezpłatne przewozy dla wyborców w gminach bez publicznego transportu, a także zmiany związane ze sposobem ustalania wyników głosowania przez członków obwodowych komisji.
PiS liczy, że ułatwi oddanie głosu większej grupie wyborców z małych miejscowości i osobom starszym – a więc swojemu elektoratowi. Jednak prof. Jarosław Flis, socjolog Uniwersytetu Jagiellońskiego, uważa, że Kaczyński się na tym pomyśle przeliczy.
– Zmiana kodeksu wyborczego w tym zakresie to przede wszystkim niemądry ruch Prawa i Sprawiedliwości – mówi. Jak to uzasadnia?