Natalia Żaba: Przejęcie władzy przez Milatovicia w Czarnogórze nie napawa optymizmem

Społeczeństwo czarnogórskie wynik wyborów odbiera jako fakt, że dyktator nie utrzymał się u władzy. Pod tym względem na pewno można powiedzieć, że kończy się jakaś epoka w Czarnogórze, ale nie ma euforii, gdyż Milatović również nie jest politykiem, którego Czarnogórcy oczekiwali. – Z dziennikarką Natalią Żabą o wyborach prezydenckich w Czarnogórze i sytuacji polityczno-społecznej w Podgoricy i na Półwyspie Bałkańskim rozmawia Michał Ruszczyk.

Michał Ruszczyk: Niedawno w Czarnogórze odbyły się wybory prezydenckie, które wygrał Jakov Milatović. Jak Pani to skomentuje?

Natalia Żaba: Wielu twierdzi, że w Czarnogórze doszło do historycznej zmiany władzy, ponieważ po ponad 32 latach rządów Milo Dziukanović został odsunięty od władzy, a wynik wyborów uznał.

Są tacy, którzy twierdzą, że jest to fantastyczna okazja dla państwa, żeby obrać ścieżkę europejską, co nowy prezydent zapowiedział. Jednak mam wątpliwości, czy do tego dojdzie.

Dlaczego?

Każda zmiana władzy na Bałkanach nie jest jednoznaczna, ale szans na zmiany, które zapowiedział, nie należy przekreślać, zwłaszcza że Podgorica uzgodniła przystąpienie do NATO, ale droga do Unii Europejskiej jest jeszcze długa. Tym bardziej, że Jakov Milatović swoją karierę polityczną zaczął dawno, a fakt, że został prezydentem Czarnogóry, jest w pewnym sensie przypadkiem, gdyż do wyścigu o fotel prezydenta z Dziukanoviciem miał stanąć ktoś inny, ale było to niemożliwe ze względów formalnych. Oczywiście tak długi okres rządów Dziukanowicia zmęczył czarnogórskie społeczeństwo. Jednak, jeśli weźmie się pod uwagę całość jego dokonań, to  mam wątpliwości co do nomenklatury, jaką operują politycy mówiąc o historycznej zmianie, a także okrzykując Dziukanowicia dyktatorem.

Należy pamiętać, że w Czarnogórze za czasów Dziukanovicia udało się uniknąć sporej liczby problemów, które są charakterystyczne dla Bałkanów. Mam na myśli kwestie na tle etnicznym, które nie występowały w tym państwie przez ostatnie 30 lat, mimo współistnienia silnie mieszanych społeczności, mam tu na myśli zarówno Serbów, Czarnogórców, Bośniaków jak i Albańczyków, a także pokojowe współistnienie wyznań chrześcijańskich i islamu. Jeśli chodzi o sposób zarządzania państwem przez Dziukanowicia, mam też na myśli odsunięcie serbskiej cerkwi od władzy, którą on tam nadal posiada nieformalnie, był to bardzo odważny krok, co po części doprowadziło do upadku politycznego Dziukanovicia, gdyż próby uniezależnienia się od cerkwi zakończyły się masowymi protestami, tzw. Litijami, które organizowała miesiącami cerkiew na znak protestu.

Dziukanović pełnił swój urząd przez ostatnie 30 lat, w czasie których udało mu się poprowadzić kraj do niepodległości, Unii Europejskiej i NATO.

Należy podkreślić, że decyzja o odłączeniu się od Serbii, z którą Czarnogóra w 2006 roku tworzyła coś na wzór Jugosławii, uznanie niepodległości Kosowa, ogólnie przeciwstawienie się polityce Slobodana Miloszewicia, było bardzo odważnym krokiem Dziukanowicia tych kilkanaście lat temu. Jednakże ten sam Dziukanović jest oskarżany o udział w aferach korupcyjnych, a także nepotyzm. Społeczeństwo czarnogórskie nie ma o nim najlepszego zdania.

Dlaczego?

Związki Czarnogóry z Serbią są olbrzymie, do tego stopnia, że najpierw odpowiada się przed rodziną i bogiem, a dopiero potem przed prawem. Mimo proeuropejskiej optyki byłego prezydenta, jest on oskarżany, tak jak powiedziałam, o udział w aferach korupcyjnych i wspieranie czarnogórskiego świata przestępczego.

Oprócz tego należy powiedzieć, że o przegranej Dziukanovicia zdecydowała również pandemia i fakt, że obywatelom w jej trakcie było bardzo trudno utrzymać koniec z końcem, bardzo ucierpiała branża turystyczna, kraj znalazł się na granicy bankructwa, usługi publiczne są na bardzo niskim poziomie. Najlepszym przykładem na to jest fakt, że Czarnogórcy, gdy chcą coś załatwić w kwestii swojego zdrowia, muszą udać się do Serbii, gdyż boją się korzystać z czarnogórskiego systemu zdrowia. Do tego dochodzi również nepotyzm, i to wszystko przyczyniło się do odsunięcia Dziukanovicia od władzy, co nie zmienia faktu, że Czarnogóra okresu Dziukanowicia w sensie polityki regionalnej jest fenomenem. Kraj ten przez 30 lat miał bardzo dobre stosunki z sąsiadami (nie licząc może obrażonej Serbii), brak konfliktów etnicznych czy religijnychn- to naprawdę sporo w porównaniu z pozostałą częścią regionu.

Powiedziała Pani o aferach Dziukanovicia. Czy były prezydent może stanąć przed sądem?

Na razie takich przesłanek nie ma, gdyż opozycja będzie się innymi kwestiami zajmować, zwłaszcza w sytuacji, gdyż Dziukanović pogodził się z wynikiem wyborów. A więc w teorii usuwa się w cień, ale jest to polityk bardzo doświadczony, który z pewnością się nie podda.

Powiedziała Pani, jak wyglądała sytuacja w regionie za prezydentury Dziukanovicia. Co może się zmienić w polityce regionalnej za Milatovicia?

Trudno powiedzieć, gdyż do tej pory Milatović powiedział, że obalił dyktatora i wysłał go na polityczną emeryturę i zamierza prowadzić kraj ku większej integracji z Unią Europejską. Jednak nie wszyscy w regionie są nastawieni do nowego prezydenta w sposób optymistyczny, ponieważ gratulacje złożyli Milatoviciowi ludzie, którzy w regionie Bałkanów cieszą się złą sławą. To budzi poważne obawy dla środowiska demokratyczno-europejskiego całych Bałkanów, zarówno o region, jak i o przyszłość Czarnogóry. Jednak prezydent ma ograniczone prerogatywy i wkrótce mają się odbyć wybory parlamentarne w Podgoricy i wówczas zobaczymy, jak się ułoży sytuacja polityczna w tym kraju.

Milatović w czasie kampanii zaznaczał, że jego celem jest wzmocnienie więzi z Unią Europejską i Serbią. Co jego prezydentura, może przynieść Podgoricy i Półwyspowi Bałkańskiemu?

Podstawowe pytanie: co zacieśnienie relacji między Podgoricą a Belgradem oznaczałoby dla Kosowa w sytuacji, gdy między Czarnogórą a Kosowem nie było sporów, chociażby o granicę? Współpraca z Serbią mogłaby to zmienić również w wielu innych kwestiach.

Czy współpraca Belgradu i Podgoricy mogłaby doprowadzić do kolejnego konfliktu na Bałkanach?

Nie sądzę, ale pewne rozgrywki polityczne mogą być prowadzone. Czarnogóra jest w NATO i współpraca na tym polu również różnie się układa. Jednak wątpię, żeby jakakolwiek formacja polityczna, która wygra najbliższe wybory parlamentarne, była na tyle nierozważna, żeby doprowadzić do konfliktów zbrojnych w regionie. Owszem, niektórzy mieli nadzieję, że po odejściu Dziukanovicia pewne projekty przez niego rozpoczęte nie zostaną sfinalizowane lub nowa władza się z nich wycofa. Do tego jednak nie doszło, a to pokazuje, że pewne procesy są nieodwracalne, zwłaszcza że politycy czarnogórscy mają świadomość, co oznacza opuszczenie świata zachodniego i dostanie się pod wpływy Rosji lub Chin, z którymi współpraca nie była udana. Nie sądzę też, żeby nowy prezydent był na tyle szalony, żeby myślał o konfliktowaniu się z sąsiadami, gdyż społeczeństwo chce stabilizacji na wielu płaszczyznach.

Jaka jest sytuacja polityczno-społeczna w Podgoricy po wyborach prezydenckich? 

Społeczeństwo czarnogórskie wynik wyborów odbiera jako fakt, że dyktator nie utrzymał się u władzy. Pod tym względem na pewno można powiedzieć, że kończy się jakaś epoka w Czarnogórze, ale nie ma euforii, gdyż Milatović również nie jest politykiem, którego Czarnogórcy oczekiwali. Nie oznacza to jednak, że jego prezydentura symbolizuje nowy początek, nie można też powiedzieć, żeby była entuzjastycznie odbierana.

Jak Pani sądzi, czy Milatović może sprawować władzę przez tak długi okres czasu, co jego poprzednik? 

Nie.

Dlaczego?

Ponad 30 lat rządów wymyka się ponad wyobraźnię jakiegokolwiek polityka. Trudno powiedzieć, czy Milatović ma na tyle duży autorytet społeczny, żeby poprowadzić Czarnogórców ku europejskiej ścieżce. Czas pokaże, w jaki sposób i z kim nowy prezydent będzie budował przyszłość Czarnogóry, zwłaszcza że prognozy nie są najlepsze.

Niedawno w Bułgarii odbyły się piąte wybory parlamentarne. Czy w Pani ocenie jest szansa na wyjście z kryzysu politycznego, w którym Bułgaria tkwi od 2021 roku?

Szansa jest zawsze, szczególnie w przypadku państw bałkańskich. Zawsze podkreślam, że na Bałkanach możliwe jest absolutnie wszystko, i to dobre i to złe. Proszę sobie przypomnieć, w jak trudnych warunkach zmian systemowych dokonywano w Macedonii kilka lat temu. Wiele z nich się udało, wiele zostało do zrobienia. Należy powiedzieć, że sytuacja Bułgarii nie jest aż tak beznadziejna, jak w przypadku innych państw regionu, gdyż kraj ten należy do Unii Europejskiej. Sytuacja, która ma miejsce w Sofii, pokazuje, że państwo to chce wyrwać się spod wpływów Rosji, co jest jak najbardziej możliwe, gdyż są politycy, którzy chcą przeprowadzić te zmiany

Według wstępnych wyników wyborów wygrało ugrupowanie byłego premiera Bojko Borysa. Z kim może on stworzyć koalicję rządzącą?

Bojko Borys to doświadczony polityk. Jednak trudno powiedzieć, z kim będzie w stanie się porozumieć. Wszystko zależy od woli politycznej zarówno byłego premiera, jak i liderów pozostałych ugrupowań, którzy będą musieli pójść na jakiś kompromis.

Powiedziała Pani, że rozwiązanie obecnego kryzysu zależy od odpowiedzialności liderów politycznych. Czy po kolejnych już wyborach parlamentarnych politycy dojrzeli do jakiegoś kompromisu?

Bez wątpienia politycy zaczynają dostrzegać, że wybory nie dają takich efektów, jakich oczekują. Trudno powiedzieć, czy kolejne już wybory umożliwią wyjście z obecnego kryzysu, zwłaszcza że każde ugrupowanie ma swoje cele polityczne, a te są różne. Jakie kompromisy zostaną zawarte, żeby stworzyć koalicyjny rząd, to czas pokaże.

Jak Pani skomentuje wynik ugrupowania Vazrazhdane, które będzie trzecią siłą w parlamencie Bułgarii?

Każdy polityk na Bałkanach, który jest pro-unijny, powinien brać pod uwagę nastroje społeczne i to, z czego one wynikają. Fakt, że spory wynik uzyskało skrajnie prawicowe ugrupowanie, nie jest niczym nowym, ponieważ takie zjawiska mają miejsce w regionie. Należy umiejętnie przeanalizować wszystkie czynniki, gdyż nie jest to tylko skutek kampanii dezinformacyjnej, ale również rozczarowania społeczne czy być może pominięcie jakiś oczekiwań, potrzeb grup społecznych, których może nie dostrzegamy.

Społeczeństwo bułgarskie jest już zmęczone obecną sytuacją. Jak Pani sądzi, czy bułgarskiej klasie politycznej uda się zażegnać obecny kryzys polityczny? Czy raczej można się spodziewać kolejnych wyborów? Co one oznaczałyby dla Sofii i regionu?

W czasie kryzysu, niezależnie od czasów, wybory zawsze destabilizują sytuację w kraju, gdyż uniemożliwiają przeprowadzenie zapanowanych reform. Wpływa to również negatywnie na region, zwłaszcza że Sofia opowiada się pro-unijnie i pro-natowsko, gdyż wspiera Ukrainę, za co Rosja podjęła wobec Bułgarii konkretne kroki, co skutkuje destabilizacją kraju.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Avatar photo
Michał Ruszczyk

Pierwsze kroki w dziennikarstwie stawiałem w miesięczniku "Nasze Czasopismo". Następnie współpracowałem z portalami informacyjnymi - Crowd Media, wiadomo.co, koduj24. Redaktor telewizji internetowej Video Kod. Założyciel i członek zarządu stowarzyszenia Kluby Liberalne. Sympatyk stowarzyszenia Koalicja Ateistyczna. Były członek N. Autor audycji OKO NA ŚWIAT w Radiospacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *