Nawrocki to tylko zmyłka? Kaczyński może zastąpić go w ostatniej chwili Czarnkiem!
Media żyją od paru dni nominacją Karola Nawrockiego – szef IPN ma kandydować na prezydenta z poparciem PiS. Decyzja ta jest jednak… dziwna. Dlatego też zastanowimy się, czy aby to nie część większej, cynicznej układanki Jarosława Kaczyńskiego.
Nawrocki, czyli kandydat na chwilę?
Jarosław Kaczyński ma w niektórych kręgach opinię politycznego geniusza – stratega, który rozgrywa wszystkich wkoło. Tym razem jednak miałby popełnić aż tak fatalny błąd? Wystawić do walki o prezydenturę nikomu nieznanego Karola Nawrockiego? Brzmi aż nazbyt naiwnie. Chyba że chodzi o coś więcej, coś na co większość politycznych kibiców nie zwraca uwagi.
Nawrocki nie będzie drugim Andrzejem Dudą – to już chyba pewne.
Problemem nie jest nawet on sam, ale otoczenie. W 2015 r. Polacy byli zmęczeni PO, a do tego Bronisław Komorowski postanowił pokazać, jak robi się najgorszą kampanię wyborczą po 1989 roku. Teraz jest inaczej: rząd Donalda Tuska istnieje od roku, a kandydatem KO ma być Rafał Trzaskowski, który – co by o nim nie mówić – raczej nie okaże się tak słabym fighterem jak Komorowski.
Czy Kaczyński wszystkiego powyższego nie wie? Wątpliwe. Dlaczego więc postawił na Nawrockiego? Tym bardziej, że ponoć chciał wystawić do boju PiS-owskiego bulteriera – Przemysława Czarnka.
I w tym momencie dochodzimy do sedna. Kaczyński mógł wcale nie zrezygnować ze swojego faworyta. Wie jednak, że były szef MEN to krótkodystansowiec: swoją agresywną retoryką, obrażaniem kogo popadnie i wymachiwaniem pięścią po prostu szybko zmęczyłby Polaków i zraził wyborców. To dlatego Nowogrodzka wypuszcza do boju kogoś tak mdłego jak Nawrocki, który ma posłużyć jak „zapchajdziura” prekampanii: pokazać członkom partii, że tak bezbarwny kandydat nie nadaje się do walki z Trzaskowskim, a do tego uśpić czujność rywali.
Czarnek-wybawca?
Brnijmy więc dalej w umysł Kaczyńskiego. Słabe wyniki Nawrockiego niejako wymuszą na PiS-ie poszukiwania nowego kandydata (będzie to możliwe do momentu rejestracji komitetu wyborczego). Wtedy też cały na biało na scenę wejdzie Przemysław Czarnek, wizerunkowo skrajnie przecież różny od szefa IPN!
Czy taki jest plan prezesa PiS? Możliwe. Tyle że może się dla partii skończyć katastrofą, gdyż były minister edukacji będzie zdolny zdobyć poparcie tylko skrajnego elektoratu. Paradoksalnie Nawrocki mógłby dowieźć lepszy wynik, bo nie jest na starcie skreślony w grupie neutralnych partyjnie wyborców o centroprawicowych poglądach. Ale prezesowi może już nie wystarczyć cierpliwości, by się o tym przekonać.