TAK Kaczyński zareagował na głośną aferę, jest komentarz prezesa. „Nie mam z tym nic wspólnego”
Jarosław Kaczyński został zapytany o aferę sędziego-zdrajcy. Prezes PiS odcina się od jakichkolwiek związków z tą postacią. – Nie mam z tym nic wspólnego – mówił.
Kaczyński reaguje na aferę
Sędzia Tomasz Szmydt uciekł na Białoruś i poprosił o azyl polityczny w Mińsku. To człowiek, który za czasów ministra Zbigniewa Ziobry otrzymał awans do neo-KRS. Był też bohaterem tzw. afery hejterskiej. Pojawiają się więc uzasadnione pytania, dlaczego tak przez 8 lat rządów PiS służby nie zainteresowały się potencjalnym rosyjskim szpiegiem.
– Kto za to odpowiada, że taki człowiek w ogóle był? – zapytała Jarosława Kaczyńskiego dziennikarka TVP.
– Ci wszyscy, którzy na początku lat 90. opowiadali się przeciwko radykalnej rewolucji, praktycznie przeciwko Porozumieniu Centrum – odparł prezes PiS.
– Ale był jednak sędzią awansowanym przez Ziobrę. Ktoś tego człowieka wpuścił do tego KRS-u… – nie odpuszczała reporterka.
– On później był gdzie indziej wpuszczany i wiadomo, po której stronie walczył. Poza tym jasnowidzenie nie jest dane Ziobrze, ani mnie, chociaż ja z tym nie miałem nic wspólnego – rzucił Kaczyński. PiS-owi zależy, by przykleić Szmydta przeciwnikom politycznym, dlatego uparcie przypominają, że udzielał on wywiadu dla TVN czy „Gazety Wyborczej”. Obóz Zjednoczonej Prawicy robi więc to, co umie robić najlepiej, czyli odwraca sytuację i kolportuje narrację o związkach Szmydta z obecną władzą i przychylnymi jej mediami. O tym, że sędzia-zdrajca powiązany był z resortem kierowanym przez Ziobrę, prezes i spółka zdają się nie pamiętać.
Pod lupą służb
Jak ustalił portal Onet, Szmydt był w ścisłym zainteresowaniu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego co najmniej od kilku miesięcy. Dodatkowo miał być rozpracowywany przez polski kontrwywiad. Służby zbierały dowody, co miało pozwolić na zatrzymanie sędziego pod zarzutem prowadzenia działalności szpiegowskiej na rzecz obcego państwa.
Szmydt miał od co najmniej kilku lat utrzymywać kontakty z białoruskimi i rosyjskimi służbami działającymi na terytorium Polski. Miał dostęp do informacji niejawnych i mógł mieć dostęp do kluczowych informacji dla bezpieczeństwa kraju.
Źródło: Onet