Anna Mucha szczerze o zwolnieniu z TVPiS. Zaczęło się od rozmowy wychowawczej. „Powiedziano mi, że w programie…”
Anna Mucha dziś zasiada w TVN, niegdyś była jurorką w formacie Telewizji Polskiej. Zdradziła kulisy rozstania z TVP.
Cenzura w mediach publicznych
Anna Mucha niedawno zasiadła w jury najnowszego show TVN „Czas na Show. Drag Me Out”. Kilka lat temu celebrytka obsadzała role jurora w tanecznym formacie Telewizji Polskiej. W najnowszym wywiadzie została zapytana o okoliczności rozstania z TVP. Postanowiła wyjawić, o co tak naprawdę poszło.
W rozmowie z Plejadą Mucha podkreślała, że żadne kwoty oraz stanowiska nie są w stanie zmusić jej do tego, aby zrezygnowała z głoszenia własnych poglądów. Celebrytka nie zamierza siedzieć cicho i podporządkowywać się. Okazało się, że to właśnie ta stanowcza postawa sprawiła, że straciła posadę jurorki w „Dance Dance Dance”.
– Po zakończonym sukcesem sezonie zostałam zaproszona na spotkanie z dyrekcją TVP. Dowiedziałam się, że powstanie kolejna edycja „Dance Dance Dance”, w której również miałabym być jurorką. Ale zaczęto stawiać warunki… – zdradziła w rozmowie z Plejadą.
Podczas spotkania Mucha dowiedziała się, że w formacie „nie ma miejsca na żadne polityczne deklaracje”. To akurat nie zdziwiło celebrytki.
– Wiedziałam, że robimy rozrywkę. Poza tym miałam świadomość, że jest coś takiego jak „szlachetna sztuka montażu”. Nawet jeśli powiedziałabym coś o politycznym zabarwieniu, zostałoby to wycięte. Potem powiedziano mi, że w programie nie powinnam wyrażać się też światopoglądowo. Trochę mnie to zdziwiło, ale pomyślałam sobie, że znów – wszystkie moje wypowiedzi i tak będą montowane, więc ostatecznie i tak nie mam wpływu na to, co zobaczą widzowie – mówiła Mucha.
„no f*****g way!
Następnie stacja wyraziła życzenie, aby Mucha nie zabierała głosu w sprawach światopoglądowych także na swoich prywatnych social mediach.
Gwiazda wprost wyraziła sprzeciw. Wyjaśniłam, że – po pierwsze – ludzie znają mnie na tyle, że wiedzą, po której stronie „tęczy” jestem. Po drugie, nie rozumiem, z jakiej racji ktoś miałby blokować moje prywatne wypowiedzi, których udzielam poza programem, w którym biorę udział. Po trzecie, ten dziwaczny „kompromis” byłby ze szkodą dla TVP. Bo moja obecność w „Dance Dance Dance” dawała tej stacji minimalną wiarygodność i była dowodem na to, że w mediach publicznych jest jeszcze miejsce dla osób, które myślą inaczej, niż chciałaby tego władza – tłumaczyła celebrytka.
Do apogeum irytacji Anny doprowadziło upomnienie to tym, iż nie powinna ona zabierać głosu w sprawie protestów kobiet, który miały miejsce w całej Polsce w tamtym okresie.
– Wtedy pomyślałam sobie: no f*****g way! – wspomniała.
Źródło: Pudelek